Co tym razem pokaże rozpędzony Alvarez?
W sobotę „Canelo” broni mistrzowskich pasów WBA i WBC w walce z Avnim Yildirimem.
Minęło już prawie osiem lat od chwili, gdy Saul Alvarez po raz pierwszy i ostatni jako zawodowiec zszedł z ringu pokonany. We wrześniu 2013 roku młodego Meksykanina w doskonałym stylu „przeszkolił” Floyd Mayweather junior, ale od tamtej pory gwiazda rudowłosego „Canelo” zaczęła świecić coraz jaśniej. Nigdy nie brakowało opinii, że jako pięściarzowi mogącemu wygenerować największe pieniądze w boksie (obok gigantów wagi ciężkiej) w wyrównanych potyczkach nieraz sprzyjała mu sympatia sędziów. Obecnie jednak mówi się o tym coraz rzadziej. Styl, w jakim 30-letni dziś Alvarez pokonał dwóch ostatnich rywali, naturalnie dużo cięższego Siergieja Kowalowa oraz olbrzymiego jak na wagę superśrednią (76,2 kg) Calluma Smitha, był bowiem kapitalny. Takie klasyfikacje potrafią się szybko zmienić, ale dziś pozycji „Canelo” na szczycie rankingów najlepszych bez podziału na kategorie zagraża jedynie Terence Crawford.
W nocy z soboty na niedzielę w Miami (transmisja w TVP Sport i DAZN) megagwiazda boksu znów zmierzy się z wyższym rywalem, jednak Avni Yildirim przerasta Meksykanina „zaledwie” o dziewięć centymetrów (173–182 cm). Turek skazywany jest na pewną porażkę. W najważniejszych walkach w karierze nie dał rady Chrisowi Eubankowi juniorowi i Anthony’emu Dirrellowi, a na zawodowy ring wejdzie po raz pierwszy od dwóch lat. W 2018 roku w Niemczech wymęczył wygraną z Ryanem Fordem, który potem dwukrotnie szykował się do występu w Polsce przeciwko Robertowi Parzęczewskiemu. Kanadyjczyk twierdził nawet, że został w tamtej walce oszukany. W boksie zdarzają się sensacje, ale wątpliwe, by akurat w tym pojedynku Alvarez miał stracić pasy WBA i WBC wagi superśredniej. PRZEMYSŁAW OSIAK