Trójmiejskie porachunki
Kiedyś Piotr Stokowiec i Leszek Ojrzyński rywalizowali w derbach Lechii z Arką. Teraz spotkają się ponownie. Drugi z nich ma kilka powodów, aby rozgrzać Stal i odegrać się za dawne porażki.
Zpozoru spotkanie Stali Mielec z Lechią Gdańsk nie powinno wywoływać dodatkowych emocji. Ot, zwykły ligowy mecz. Tym razem warto jednak zerknąć na ławki obu drużyn. Leszek Ojrzyński po raz kolejny spotka się ze swoim rówieśnikiem Piotrem Stokowcem (rocznik 1972). Obaj niewątpliwie pamiętają niedawną rywalizację w derbach Trójmiasta, w których mierzyli się dwukrotnie. – Nastawiamy się na Stal w najlepszym wydaniu. Nie zabraknie nam koncentracji i konsekwencji w grze – przekonuje Stokowiec. – Znamy trenera Ojrzyńskiego, który niedawno był w bliskim sąsiedztwie, także kilku obecnych zawodników Stali występowało w Arce. Wiemy, że jest to drużyna nieobliczalna, która przegrywała w końcówkach meczów, ale potrafiła wygrać przy Łazienkowskiej, co ma swoją wymowę. Stal gra futbol bardzo niebezpieczny i bezpośredni. Wiele piłek kierowanych jest na Kolewa, często w polu karnym jest trzech napastników. Będzie trzeba na to uważać, podobnie jak na stałe fragmenty gry. Spodziewamy się twardej walki i jesteśmy na nią gotowi, bo ostatnio życie też nas nie rozpieszczało – dodaje trener Lechii. – Doskonale wiemy, że przed nami jest trudne zadanie. Drużyna gości ma sporo indywidualności w składzie. Zespół jest prowadzony przez trenera, który pracuje z nim nie od roku, nie od dwóch, tylko dłużej. W ostatnich latach Lechia w lidze zajmowała czołowe miejsca. Teraz jest podobnie, bo jest piąta. My jednak jesteśmy w takiej sytuacji, w której nie patrzymy na tabelę i na to, z kim gramy, patrzymy na przeciwnika jak na materiał do zdobycia trzech punktów – mówi Ojrzyński.
W derbach Trójmiasta obaj trenerzy rywalizowali w sezonie 2017/18. Najpierw w Gdańsku Lechia wygrała 4:2, ale już sześć dni później doszło do rewanżu. Chęć odegrania się w szeregach Arki była ogromna, wszak na boisku rywala została wręcz ośmieszona – już do przerwy przegrywała 0:4, a klęskę udało się złagodzić dopiero w końcówce. W Gdyni zaczęło się obiecująco dla ekipy Ojrzyńskiego, bo od gola Mateusza Szwocha z rzutu karnego. To były jednak tylko miłe złego początki, bo ostatecznie znów wygrała Lechia, tym razem 2:1. W tych starciach aż cztery bramki zdobył Flavio Paixao, który nadal straszy rywali gdańszczan. Tydzień temu w meczu z Górnikiem (2:0) Portugalczyk strzelił gola i miał asystę, a w pierwszym spotkaniu ze Stalą (4:2) zaliczył dublet. Ojrzyński jako trener Arki potrafił pokonać każdy zespół w kraju, z wyjątkiem Lechii. Wielokrotnie podkreślał, że z pracy w Gdyni najbardziej żałuje, że nie udało mu się wygrać derbów Trójmiasta. Teraz poszuka rewanżu na Biało-zielonych ze swoimi wojownikami z Mielca. Może pomogą mu w tym byli arkowcy – Maciej Jankowski i Aleksandyr Kolew. Oni też mają swoje rachnki z Lechią – w barwach Arki łącznie rozegrali 115 spotkań, ale akurat derbowe spotkania z Lechią nie budzą u nich miłych wspomnień. JAKUB TREĆ