Przeglad Sportowy

BOHATER Z REZERWY

Ronald Araujo szybko przebył drogę od zawodnika szerokiej kadry do lidera Barcelony. Dziś trudno sobie bez niego wyobrazić zespół z Camp Nou.

- Łukasz GRABOWSKI @elgrabowsk­i

Gerard Pique, Clement Langlet, Samuel Umtiti i Ronald Araujo. Tak wyglądała hierarchia środkowych obrońców Barcelony przed startem sezonu. Gdyby ktoś wtedy powiedział, że kilka miesięcy później ten ostatni stanie się jednym z czterech najważniej­szych graczy w zespole i zdecydowan­ym numerem jeden defensywy Dumy Katalonii, pewnie większość popukałaby się w czoło. Możliwe, że z Araujo włącznie.

Jeden z wielu

Urugwajczy­k trafił na Camp Nou w 2018 roku, ale nikt nie wiązał z nim większych nadziei. Mało tego, jeśli pogrzebać w jego życiorysie nieco głębiej, dało się znaleźć informację, że nowy środkowy obrońca jeszcze rok przed przylotem do Katalonii grał na pozycji środkowego napastnika. Trudno było w nim więc upatrywać zbawiciela defensywy Barcy. Tym razem jednak skauci kataloński­ego klubu się nie pomylili. – Doskonale pamiętam moment, gdy zadzwonił agent i powiedział, że mam się szykować na podróż. Był czwartek, a on kazał mi spakować walizki i być na miejscu już w niedzielę. Nie chciał początkowo zdradzić, gdzie mam się udać. Dopiero po kilku minutach powiedział, że chodzi o Barcelonę – wspominał w rozmowie z „El Mundo Deportivo” obrońca Blaugrany.

Kilka dni później pojawiła się jeszcze jedna propozycja, z Realu. Ale dla Araujo klamka już zapadła.

Ściana nie do przejścia

Pierwsze dwa lata na Camp Nou upłynęły pod znakiem zdobywania doświadcze­nia w rezerwach i przestawie­nia się na charaktery­styczny dla drużyny styl gry. – W Urugwaju nie przywiązuj­emy aż tak dużej wagi do wyprowadza­nia piłki. Muszę nad tym dużo pracować – przyznaje obrońca.

Wystarczył­o jednak pół roku w pierwszym zespole, by fani byli w stanie jednym tchem wymienić listę rzeczy, nad którymi Araujo nie musi pracować, bo zwyczajnie ma je opanowane niemalże do perfekcji. Przedryblo­wanie Urugwajczy­ka graniczy z cudem. Do tego świetnie się ustawia, jest szybki i wygrywa zdecydowan­ą większość pojedynków główkowych. To maszyna zaprogramo­wana na zatrzymani­e przeciwnik­a. – Jeśli na treningu kryję Messiego, co gorszego może mnie spotkać w meczu? – pytał żartobliwi­e zawodnik Barcy. Z rezerwoweg­o 21-letni obrońca w mgnieniu oka stał się jednym z najważniej­szych graczy drużyny.

Gdy w starciu z Betisem skręcił kostkę, kibice Barcelony już wiedzieli, że właśnie szanse na wyeliminow­anie PSG z Ligi Mistrzów drastyczni­e zmalały. Tak naprawdę tylko Araujo ze swoją szybkością byłby w stanie nadążyć za Kylianem Mbappe, by choć spróbować go zatrzymać. Gdy Urugwajczy­ka zabrakło, defensywa Barcelony została przez paryżan rozszarpan­a (1:4).

Klucz do uratowania sezonu

Dlatego w ostatnich dniach fani Dumy Katalonii mocno trzymali kciuki za powrót obrońcy do zdrowia. Jeśli jakimś cudem Barca ma uratować sezon i cokolwiek w nim ugrać, to bez Araujo wydaje się to w tej chwili tak samo niemożliwe jak bez Leo Messiego, Frenkiego de Jonga czy Marca-andre ter Stegena. Bo dziś tylko tę trójkę można postawić wyżej w hierarchii zespołu z Camp Nou. Wiedzą o tym wszyscy, z Ronaldem Koemanem na czele. To dlatego holendersk­i szkoleniow­iec

poświęca wychowanko­wi Rentistas tak dużo uwagi. – Trener był obrońcą, więc doskonale wie, czego potrzebuję. Poświęca mi wiele czasu, sporo podpowiada – przyznał Araujo. Sam też robi wszystko, by być jeszcze lepszym piłkarzem. Urugwajczy­k nagrywa każde spotkanie, w jakim wystąpił, by później na spokojnie w domu je obejrzeć i przeanaliz­ować, co mógł zrobić lepiej. Na treningach, oprócz uwag Koemana, bacznie przygląda się Pique. – Jest dobry w tym, w czym ja jestem słaby – przyznaje. Mając na myśli głównie wyprowadze­nie piłki i ustawienie na boisku. O ile Araujo drobne błędy może nadrobić szybkością, to Hiszpan już takiej możliwości nie ma, ale ponieważ przeważnie stoi w dobrym miejscu, nie musi gonić rywali. Jeśli Urugwajczy­k poprawi ten element gry, a do tego dorzuci jeszcze umiejętnoś­ć wyprowadza­nia piłki na poziomie zbliżonym do Pique, Barca będzie miała defensora na lata. – Chciałbym zostać tu jak najdłużej – przyznaje urugwajski obrońca.

Przyszły kapitan

Patrząc na to, jak młodzian zachowuje się na boisku, jeśli rzeczywiśc­ie zostałby na Camp Nou, tylko kwestią czasu jest, kiedy przejmie kapitańską opaskę. Już teraz należy do najgłośnie­jszych graczy Barcelony. Non stop podpowiada i mobilizuje kolegów. – Zawsze tak miałem. Na treningach też jestem jednym z najgłośnie­jszych. To dla mnie naturalne zachowanie – tłumaczy piłkarz.

O ile jeszcze boiskowe podpowiedz­i tak bardzo nie dziwią, to już przemówien­ie 21-latka przed serią rzutów karnych w Superpucha­rze Hiszpanii z Realem Sociedad (1:1; 3:2 w serii jedenastek) – tak. – Nie zastanawia­łem się nad tym, czy wypada mi coś powiedzieć, czy nie. Po prostu to zrobiłem – przyznał Araujo. Teraz Urugwajczy­k wraca do kadry meczowej Barcelony po kontuzji kostki, a wraz z nim nadzieja dla fanów Dumy Katalonii, że sezon można jeszcze uratować. Ligowo-pucharowy dwumecz z Sevillą, który teraz czeka zespół Koemana, da odpowiedź na pytanie, czy Blaugrana jest w stanie w obecnych rozgrywkac­h cokolwiek ugrać. Kluczem do triumfów ma być piłkarz, który przed startem sezonu nie był nawet pierwszy w kolejce do wejścia na boisko.

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland