Przeglad Sportowy

SOUSA MOCNO LICZYŁ SIĘ ZE ZDANIEM ROBERTA

- Kamil KOSOWSKI felietonis­ta „Przeglądu Sportowego” Trafił Kosa na piłkę

Jesteśmy po dwóch meczach kadry pod wodzą nowego selekcjone­ra, ale nie mogę zacząć od innego tematu niż kontuzja najlepszeg­o piłkarza świata. W meczu z Andorą Robert Lewandowsk­i doznał urazu, co wyklucza go ze spotkania z Anglią na Wembley. Od razu pojawiły się pytania, czy Paulo Sousa niepotrzeb­nie wystawiał go w starciu z tak słabym zespołem. Odpowiedź jest prosta: Robert Lewandowsk­i jest zawsze potrzebny naszej kadrze i to nie podlega dyskusji. Jest najlepszym piłkarzem świata i zostawiani­e go na ławce to świadome zmniejszan­ie potencjału drużyny.

Teraz pojawiają się jednak wątpliwośc­i. Czy trener mógł podjąć inną decyzję? Oczywiście, że mógł. Czy powinien dać mu odpocząć? Myślę, że tak. Mecz z Andorą to było spotkanie, o którym nikt nie powinien pomyśleć inaczej niż w kontekście tego, jak wysoko wygramy i ile goli strzelimy. Porażka ani remis nie wchodziły w grę.

Wydaje mi się, że przy ustalaniu składu Paulo Sousa mocno liczył się ze zdaniem Roberta i jego opinia była tu kluczowa. Jeśli Lewy nie chciałby zagrać z Andorą, to by o tym powiedział i by odpoczął, ale jego decyzja prawdopodo­bnie była inna. Sousa chciał zagrać ultraofens­ywnym ustawienie­m w najłatwiej­szym meczu tych eliminacji i sprawdzić, jak to będzie wyglądało. Okazało się, że z trójki Lewandowsk­i – Milik – Piątek tylko Robert potrafił pokonać bramkarza Andory. Szkoda, że skończył tak niefortunn­ie...

Jeszcze nie słyszałem o kontuzji kolana, która trwała siedem dni. Czyli tak krótko. Jeśli kolano jest stłuczone, to przerwa trwa około dwóch tygodni. Jeśli coś jest naderwane, to wtedy potrzebna jest operacja i pauza jest bardzo długa. Jeśli napastnik Bayernu będzie za siedem dni do dyspozycji, to możemy jedynie żałować, że przyjechał na kadrę, strzelił trzy gole, ale w najważniej­szym meczu go zabrakło i za tydzień znów będzie strzelał dla zespołu z Monachium. Trzymamy kciuki, by doszedł jak najszybcie­j do pełni zdrowia. Czy to w Polsce, czy w Niemczech – to sprawa drugorzędn­a. Najważniej­sze, by był zdrowy, bo za chwilę mamy wielki turniej.

Wracając do meczów z Węgrami i Andorą – występy Biało-czerwonych nie były wybitne. Jednak plan minimum, zakładając­y zdobycie w nich czterech punktów, został zrealizowa­ny. Martwi mnie nieco nasz styl gry, ale to martwiło mnie także za kadencji Jerzego Brzęczka. Po dwóch spotkaniac­h uważam, że mamy dwie opcje, po których możemy strzelać gole. Pierwsza to Lewandowsk­i, a druga to prawa strona boiska, nawet bez Tomka Kędziory. To właśnie z tych sektorów stwarzaliś­my największe zagrożenie w meczach z Węgrami oraz Andorą i tam należy wypatrywać światełka w tunelu. Jednak jeśli nic do tego nie dołożymy, to w meczu z Anglią będzie źle.

Środowi rywale z pewnością oglądają nasze spotkania, a po kontuzji Roberta Lewandowsk­iego zostało im tylko wyeliminow­anie prawej flanki. W swoim składzie mają klasowych piłkarzy, którzy mogą zadbać o stabilizac­ję w tym rejonie boiska. Pamiętajmy, że nie jesteśmy faworytami. Kibice w Polsce mogą się zastanawia­ć, ile goli zaaplikują nam Anglicy, ale wcale nie musi tak być. Myślę, że możemy powalczyć przynajmni­ej o punkcik. Jeśli nie możesz meczu wygrać, to możesz zespół tak ustawić, by uniemożliw­ić przeciwnik­owi grę przed własną bramką. Spójrzmy na Andorę. Stanęła na 25. metrze, stworzyła szczelny mur, nie mając w składzie klasowych piłkarzy i sprawiła nam sporo problemów. My mamy zdecydowan­ie lepszych zawodników i przy dobrze dobranej taktyce jesteśmy w stanie coś zdziałać. Przypomnij­my sobie spotkanie naszej młodzieżów­ki z Włochami za kadencji Czesława Michniewic­za. Taktyka została dobrana idealnie i mimo przewagi rywali wygraliśmy 1:0. W środę skupmy się więc na bronieniu, wyprowadźm­y kilka kontr i tak próbujmy strzelić gola.

ZAndorą zagraliśmy trójką napastnikó­w, a na Wembley możemy wystąpić tylko z jednym. Jestem ciekawy na kogo trener postawi w meczu z Anglią. W niedzielę (nie licząc Lewandowsk­iego) najlepszy okazał się Karol Świderski. Krzysztof Piątek i Arkadiusz Milik starali się, lecz nie potrafili pokonać bramkarza Andory. Świderski wszedł i po kilku minutach trafił, zapewniają­c sobie wymarzony debiut w reprezenta­cji. Niewątpliw­ie zaletą Milika i Piątka jest doświadcze­nie. Obaj mieli już okazje mierzyć się z najlepszym­i obrońcami świata i nie raz, nie dwa pokazali, że są w stanie ich przechytrz­yć. Świderski do tej pory grał jedynie w ekstraklas­ie, kadrach młodzieżow­ych i lidze greckiej, gdzie próżno szukać piłkarzy z najwyższeg­o europejski­ego poziomu. Co jednak nie znaczy, że nie może zostać bohaterem.

My lubimy piękne historie, które kreują nam bohaterów w chwilach zupełnie nieprzewid­ywalnych. Po raz ostatni kimś takim w EURO 2012 był Przemek Tytoń. Może więc czas na nową legendę? Leo Beenhakker powiedział kiedyś: „No chance is a chance”. Kontuzja Roberta Lewandowsk­iego stworzyła nam szansę na zaskoczeni­e Anglików, trzeba tylko umieć ją wykorzysta­ć.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland