Rewanż i echa skandalu
W drugim meczu 1/8 finału Ligi Europejskiej Orlen Wisła Płock podejmuje dzisiaj Sporting Lizbona.
Wpierwszym meczu było 29:25 dla Nafciarzy, co oznacza, że mają bardzo duże szanse na awans do ćwierćfinału. Jeśli tak się stanie, spotkają się w nim ze zwycięzcą konfrontacji CSKA Moskwa – GOG Gudme (w pierwszym meczu było 33:31 dla Duńczyków). Trener Wisły Xavi Sabate jest zadowolony z wyniku w Lizbonie, ale zachowuje ostrożność. – Nic nie jest rozstrzygnięte. Wiemy to, bo mamy doświadczenie. Trzeba się bardzo dobrze przygotować do drugiego meczu i spróbować pokonać rywala. Musimy uczyć się na błędach z przeszłości – zapowiada Hiszpan. Początek meczu ze Sportingiem o 20.45, transmisja w Eurosporcie 1. W weekend wiślacy pokonali w PGNIG
Superlidze Gwardię Opole 28:18, ale rozegrali słaby mecz, zwłaszcza w ataku. Na szczęście płocka obrona wciąż funkcjonuje na dobrym poziomie. Defensywa Wisły to w ogóle ostatnio nośny temat. W meczu z Gwardią Nafciarze dostali aż dziewięć dwuminutowych kar. Sabate bardzo narzekał na to podczas pomeczowej konferencji uznając, że byli niesprawiedliwie, jego zdaniem, wyrzucani z boiska. – Po meczu Pucharu Polski w Łomżą Vive w Kielcach jesteśmy przedstawiani jako nieczysto grający zespół. Stanowczo się z tym nie zgadzam i liczę, że nasz klub coś z tym zrobi – mówił szkoleniowiec Wisły. Trener mówi, trener ma – tego samego dnia Wisła opublikowała tekst oficjalnego protestu, dotyczącego zajść podczas wspomnianego meczu w Kielcach, w związku z „niedopuszczalnym zachowaniem trenera Vive Talanta Dujszebajewa”. Napisano w nim: „Wyrażamy sprzeciw w stosunku do zachowań, które mogły być przyczyną agresywnych reakcji uczestników zawodów. Ponadto, poziom werbalnego ataku w stosunku do trenera Sabate jest incydentem bez precedensu i stanowi dla nas szok”. Całe oświadczenie liczy w sumie pięć zdań, ale zagadką pozostaje fakt, dlaczego płocki klub zdecydował się na to dopiero po dziewięciu (!) dniach od wydarzeń w Hali Legionów (przypomnijmy, że trenerowi Dujszebajewowi puściły nerwy po tym, jak w starciu z wiślakami jego syn Daniel doznał poważnej kontuzji kolana. Szkoleniowiec wykrzykiwał wtedy brzydkie wyrazy i zachowywał się mocno nieodpowiednio). Wciąż nie wiadomo także, jakie konsekwencje poniesie Dujszebajew. Choć akurat w tym przypadku nie ma pośpiechu. Jak dowiedzieliśmy się w ZPRP, grozi mu kara finansowa (kilka tys. zł) i maksymalnie sześć meczów zawieszenia, przy czym dotyczy to tylko Pucharu Polski. Gdyby zatem trener dostał te sześć meczów, przy obecnym systemie rozgrywek i układzie sił, nie mógłby prowadzić zespołu w meczach Pucharu Polski w... trzech kolejnych latach!