Przewaga jakości
Dzisiaj odbędzie się trzecie spotkanie finałowe Polskiej Hokej Ligi. Comarch Cracovia chce ruszyć w pogoń za JKH GKS Jastrzębie.
Po dwóch meczach w rywalizacji do czterech zwycięstw jastrzębianie prowadzą 2–0. Teraz jednak obie drużyny przenoszą się do Krakowa, by we wtorek (o godzinie 18) i środę (o 16) rozegrać dwa kolejne mecze finałowe. Ekipa ze stolicy Małopolski chce ruszyć w pościg za rywalem, który jest coraz bliżej pierwszego mistrzostwa w historii.
Skuteczność i odpowiedzialność
– Aby odwrócić losy serii trzeba poprawić skuteczność. Jeśli do tego zagramy odpowiedzialnie, to we wtorek wygramy. Musimy być skupieni, by nie tracić głupich bramek, tak jak w meczu numer dwa, gdy chwilę po objęciu prowadzenia przyszedł moment rozluźnienia i zrobił się remis – mówi nam Sebastian Brynkus.
Napastnik Cracovii wskazuje również atuty obu drużyn w tegorocznych finałach. – Jastrzębianie grają bardzo ofiarnie, są też dobrze ustawieni taktycznie, zwłaszcza w obronie. Poza tym świetnie spisuje się ich bramkarz Patrik Nechvatal. Z kolei po naszej stronie jest jakość. Myślę, że mamy więcej graczy o wysokich umiejętnościach – podkreśla 20-latek w rozmowie z „PS” i dodaje, że wraz z kolegami od początku wtorkowej batalii zamierza zagrać tak jak w trzeciej tercji poprzedniego meczu, gdy Pasy zdominowały JKH. – Pamiętamy jednak, że trafiamy na dobrze poukładane Jastrzębie. Zapewne w tym spotkaniu nie będzie wielu bramek. Zadecydują pojedyncze błędy. Kto popełni ich mniej, ten zwycięży – zaznacza hokeista z Nowego Targu. Choć Brynkus od kilku lat gra w Cracovii, to dopiero teraz stał się pewnym punktem zespołu w trakcie play-off. Wcześniej w najważniejszej fazie sezonu nie otrzymywał zbyt wielu szans. – Już nie wyjeżdżam tylko na pojedyncze zmiany, ale jestem wykorzystywany przez całe spotkanie. Wierzę, że to zaowocuje w przyszłości. W każdym meczu udowadniam swoją wartość i trener Rudolf Rohaček wie, czego może ode mnie oczekiwać – twierdzi nasz rozmówca, który jest tylko jednym z kilku Polaków w składzie krakowskiego klubu.
W szatni po polsku i angielsku
Od dłuższego czasu dominują w nim obcokrajowcy, a duża ich grupa trafiła do zespołu pod koniec okienka transferowego. – Ale wielu było z nami wcześniej. Przyjście nowych graczy nie stało się problemem, bo szybko się zintegrowaliśmy. Pchamy wózek w tym samym kierunku – mówi młody napastnik. Pojawia się jednak pytanie, jaki język rządzi w krakowskiej szatni? – Najczęściej słychać polski i angielski. My dogadujemy się w naszym języku z Czechami, a z przedstawicielami innych państw po angielsku. Także z Rosjanami. A gdy trener bierze czas, to mówi do drużyny po polsku. Później zawodnicy między sobą tłumaczą przekazane wskazówki – opowiada Brynkus.