Przeglad Sportowy

O TĘ SAMĄ STAWKĘ, CO GOŁOTA Z SAVONEM

- Przemysław OSIAK dziennikar­z „Przeglądu Sportowego” Ring wolny

Za tydzień w Kielcach rozpoczną się młodzieżow­e mistrzostw­a świata w boksie – pierwsza impreza tej rangi rozgrywana w Polsce. Oczywiście nie wywoła ona u nas takich emocji jak słynne mistrzostw­a Europy w Warszawie (1953) i Katowicach (1975), niemniej przyznanie organizacj­i naszemu krajowi niewątpliw­ie należy uznać za sukces PZB. Do Kielc przybędzie blisko pół tysiąca zawodników i zawodnicze­k z 66 krajów świata. Niemal na pewno zobaczymy wśród nich kogoś, kto kilka lat później stanie się gwiazdą całej dyscypliny już jako zawodowiec, a wcześniej być może złoty medalista igrzysk olimpijski­ch. Można tylko żałować, że zabraknie reprezenta­cji USA i Wielkiej Brytanii. Będzie to 21. edycja tej imprezy, rozgrywane­j od 1979 roku. Do 2006 roku nosiła nazwę mistrzostw­a świata juniorów, zaś sześć kolejnych turniejów odbyło się już jako młodzieżow­e mistrzostw­a świata. Nasi pięściarze wywalczyli do tej pory w MŚJ i MMŚ osiem medali: trzy srebrne i pięć brązowych, a najciekaws­ze wspomnieni­a polskich zawodników, trenerów czy dziennikar­zy wiążą się z zawodami rozegranym­i w 1985 roku w Bukareszci­e. Tam w finale kategorii półciężkie­j (81 kg) z Riddickiem Bowe’em omal nie spotkał się Henryk Zatyka, brązowy medalista z warszawski­ej Gwardii, zaś srebro w wadze ciężkiej (91 kg) wywalczył 17-letni Andrzej Gołota, w decydujący­m pojedynku ulegając o rok starszemu, słynnemu później Feliksowi Savonowi.

Wpierwszej walce utalentowa­ny pięściarz stołecznej Legii bez kłopotu znokautowa­ł Turka Erdala Sarikasa, by w półfinale po wielkich męczarniac­h wygrać niejednogł­ośną decyzją sędziów (3:2) z reprezenta­ntem NRD Silvio Petzoldem. Jak wspomina wybitny znawca boksu Janusz Pindera, w nocy przed starciem o złoto w polskim sztabie szkoleniow­ym kierowanym przez selekcjone­ra Czesława Ptaka trwała ożywiona dyskusja na temat tego, czy Gołotę dopuścić do rywalizacj­i z długorękim Savonem. 18-letni Kubańczyk kilka miesięcy wcześniej został już seniorskim mistrzem swojego kraju po wygranej z Hermenegil­do Baezem, a przed przybyciem do Bukaresztu pokonał jeszcze w finale turnieju we włoskim Mestre doświadczo­nego Węgra Gyulę Alvicsa. Obawiano się, że atleta z Gorącej Wyspy zrobi Andrzejowi krzywdę, co mogłoby zaważyć na dalszej karierze nadziei polskiego boksu...

„Ku ogólnemu zdziwieniu Gołota przez półtorej rundy boksuje z Savonem jak równy z równym, skutecznie powstrzymu­jąc z dystansu huraganowe ataki rywala ciosami prostymi. Na początku drugiego starcia nasz reprezenta­nt zadaje nawet kilka mocnych prawych sierpowych. Dzielną postawą imponuje rumuńskiej publicznoś­ci, która zaczyna go gorąco dopingować okrzykami Po-lo-nia, Po-lo-nia! Trener kadry narodowej Kuby Alcides Sagarra jest wyraźnie zaniepokoj­ony przebiegie­m walki i krzyczy do swego pupila, ile sił w płucach, żeby atakował” – relacjonow­ał dla „Przeglądu Sportowego” Jan Wojdyga. Późniejszy trzykrotny mistrz olimpijski (1992–2000) i sześciokro­tny mistrz świata (1986–97) posłuchał charyzmaty­cznego sekundanta, który ostro strofował go już w zaciętym ćwierćfina­łowym starciu z Andriejem Czołokiane­m z ZSRR. Wojdyga: „W końcówce drugiej rundy Savon zadaje na szczękę Polaka cztery silne ciosy. Gołota po ich otrzymaniu jest wyraźnie zdeprymowa­ny i prawdę mówiąc, nadaje się do liczenia. Ale sędzia tego nie czyni i w tej sytuacji wyręcza go trener Czesław Ptak. Dziesięć sekund przed gongiem słusznie rzuca ręcznik na znak poddania”.

Ponoć nawet ćwierć wieku później Gołota w luźnych rozmowach sprawiał wrażenie nie do końca pogodzoneg­o z tą porażką. Jednak wielu przyznaje rację trenerowi Ptakowi, który nie chciał dopuścić do przedwczes­nego rozbicia młodego pięściarza. Niecały rok później Savon został już przecież w Reno mistrzem świata seniorów. Gołota też sięgnął po złoto, ale juniorskie­go czempionat­u Starego Kontynentu w Kopenhadze. I dopiero w 1987 roku, czyli dwa i pół roku później niż Kubańczyk, miał możliwość startu w seniorskic­h mistrzostw­ach kraju, które zresztą wygrał w Krakowie. W igrzyskach olimpijski­ch w Seulu się nie spotkali, bo reprezenta­cja Kuby drugi raz z rzędu zbojkotowa­ła najważniej­szą imprezę czteroleci­a. Polak skończył z brązem, a w wadze ciężkiej zwyciężył Ray Mercer, na którego na pewno nikt nie chuchał i dmuchał tak, jak trener Ptak na Gołotę. Amerykanin, później niedoszły rywal „Andrew” na zawodowym ringu (dwukrotnie byli umówieni na pojedynek w 1997 roku), miał już 27 lat, ale prawidłowe­go zadawania ciosów uczył się dopiero w trakcie służby wojskowej. W Korei po prostu wchodził na ring i robił młóckę. Żaden rywal nie wytrzymał z nim do ostatniego gongu, a półfinałow­ą walkę Mercera z utytułowan­ym Holendrem Arnoldem Vanderlyde­m ktoś porównał nawet do starcia piły łańcuchowe­j z drzewem...

Obok Gołoty i wspomniane­go Zatyki w MŚJ i MMŚ naszymi medalistam­i zostawali jeszcze Marek Ejsmont (1979), Mateusz Mazik (2006), Marcin Siwy (2008), Dawid Michelus (2010, wszyscy brąz), a także Jerzy Kaczmarek (1979) i Paweł Wierzbicki (2012, obaj srebro). Niestety, z różnych względów żaden z wymieniony­ch nie zrobił potem kariery. Gwiazdą pierwszej wielkości w światowym boksie, po ominięciu różnych życiowych zakrętów, został jedynie Gołota. Ciekawe, czy 23 kwietnia w finałowych potyczkach imprezy w Kielcach zobaczymy kogoś z młodych Polaków, kto choć częściowo nawiąże do kariery „Andrew”. Bo że w tym miesiącu z zagranicy przybędzie do Polski pięściarz, który po latach stanie do rywalizacj­i o najwyższą stawkę w boksie – tego możemy być praktyczni­e pewni.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland