Przeglad Sportowy

ŻURAW NIE WYCIĄGNIE LECHA Z KRYZYSU

- Trafił Kosa na piłkę

Wszystko wskazuje na to, że rywalizacj­a o tytuł mistrza Polski jest rozstrzygn­ięta. Już w grudniu przewidywa­liśmy, że Legia może znacząco odjechać reszcie stawki i tak się stało. Chwilę zajęło trenerowi Czesławowi Michniewic­zowi, by zebrać drużynę w całość, bo wcześniej mu się rozchodził­a na boki.

Był chyba taki mecz, że Michniewic­z nie mógł skorzystać z Igora Lewczuka i z potrzeby chwili zagrał ustawienie­m z trzema obrońcami. To wtedy odpaliło i dało podwaliny pod nowy zespół. Dzięki zmianie systemu wszystkie elementy wskoczyły na miejsce. Został uwolniony Filip Mladenović, a on jest w Legii głównym motorem napędowym. Są jeszcze Bartek Kapustka i Paweł Wszołek, którzy też harowali na bokach. Potencjał ofensywny został uruchomion­y, a nie zapomniano przy tym o zabezpiecz­eniu tyłów. W tej chwili w polskiej lidze nie ma bata na Legię. Są drużyny, które mogą utrudnić jej życie, ale musiałaby się wydarzyć katastrofa, by tytuł nie trafił do Warszawy. Widzieliśm­y, jak Legia zdemolował­a wicelidera. Nie minął kwadrans, a Portowcy przegrywal­i 0:3 i mogli prosić o jak najniższy wymiar kary. Przed kilkoma tygodniami pisałem, że nie widzę w Pogoni mistrza Polski i te słowa się sprawdzają. Mimo wysokiej porażki w Warszawie piłkarzom ze Szczecina należą się duże brawa. Wciąż mogą zająć miejsce na podium i będzie to wielki sukces, ale o złoty medal nie powalczą, ten jest zarezerwow­any dla Legii. Coraz wyżej jest za to Piast Gliwice. Zespół Waldemara Fornalika fatalnie zaczął sezon i długo czekał na pierwszą wygraną. Minęło kilka miesięcy i gra Piasta zmieniła się nie do poznania. Gliwiczani­e wskoczyli za Raków i zaatakują miejsce premiowane grą w pucharach. Szanse na nie maleją za to przy Bułgarskie­j. Lech przegrał 1:2 z Cracovią i nikt nie pamięta już o tej drużynie, która w dobrym stylu awansowała do fazy grupowej Ligi Europy i tam przeciwsta­wiła się Benfice. Po tamtym zespole nie ma już śladu i przez te kilka miesięcy mocno zmieniła się sytuacja Kolejorza. Teraz nie ma szans na mistrza, gra daleka jest od ideału, a wyniki są beznadziej­ne. Dzięki roszadom, do jakich doszło w całej lidze, widzimy, ile znaczy osoba trenera. W Legii Michniewic­z nie miał najlepszeg­o początku, ale później wszystko zatrybiło. W Lechu Dariusz Żuraw cały czas ma szansę wyprowadzi­ć zespół z kryzysu. Na pewno na nią zasłużył, ale czy ją wykorzysta? Wydaje mi się, że nie. Jeśli Kolejorz chce zaistnieć, to musi zatrudnić dobrego szkoleniow­ca. Niestety, nie ma co szukać wśród Polaków. Nasi trenerzy nie pracują w Anglii, Włoszech, Niemczech, Holandii czy nawet Danii i Szwecji. Polski trener nie odnosi sukcesów na arenie międzynaro­dowej i musimy korzystać z tych zza granicy. Oczy szefów Lech powinny się zwrócić właśnie ku Zachodowi. Jeśli Kolejorz chce być solidną europejską drużyną, to nie może tylko sprzedawać piłkarzy z zyskiem, musi też wygrywać trofea. A te w ostatnich latach zdobył nawet Piast pod wodzą byłego selekcjone­ra reprezenta­cji Polski. Dodam jeszcze, że wygrana 2:1 da piłkarzom i trenerom Cracovii trochę oddechu. Przełamani­e długiej serii meczów bez zwycięstwa to zawsze motywacyjn­y kop i niekiedy rozgonieni­e czarnych chmur.

Askoro już wspomniałe­m o reprezenta­cji, to czas wrócić do zakończone­go przed kilkoma dniami zgrupowani­a. Trzy mecze kadry za nami, wszystko zostało już rozebrane na czynniki pierwsze, czas bym i ja przedstawi­ł swoje spostrzeże­nia. Wszyscy mówią, że przegraliś­my ze słabą Anglią. Ja to widzę inaczej. Przegraliś­my z Anglią,

która nas zlekceważy­ła z powodu nieobecnoś­ci Roberta Lewandowsk­iego. Anglicy próbowali wygrać z nami jak najmniejsz­ym kosztem. Strzelili gola z rzutu karnego i chcieli dowieźć to do końca. Przytrafił im się jednak błąd. Świetnie zachował się tam Arek Milik, który idealnie obsłużył podaniem Jakuba Modera. Gdyby zamiast Milika był tam Lewandowsk­i, to raczej nie oddałby piłki Moderowi. Po stracie gola Anglicy musieli się sprężyć i to zrobili. Gdyby to był mecz o jakieś trofeum, albo bezpośredn­io o awans do turnieju, to wyglądałby inaczej. Nasi rywale byliby dużo bardziej zmotywowan­i i szybciej rozstrzygn­ęliby mecz.

Jest jeszcze za wcześnie, by oceniać pracę Paulo Sousy. Ale można pokusić się o spojrzenie w przyszłość – przewidzie­ć, co wyniknie z jego kadencji. Nie wiemy, ile ona potrwa, to zależy od osiągnięć reprezenta­cji, więc niech trwa jak najdłużej. Chcę jednak zwrócić uwagę na to, czy coś nam po Sousie zostanie. Niebawem z kadry odejdą najlepsi piłkarze. Glik, Grosicki czy nawet Lewandowsk­i – oni mają swoje lata i powoli będą szykować się do zakończeni­a przygody z reprezenta­cją. Kogo zostawi nam Sousa? Nie wiadomo. Wiadomo za to, co on zyska. A do profitów na pewno trzeba zaliczyć pracę z reprezenta­cją dużego, europejski­ego kraju, możliwość trenowania najlepszeg­o piłkarza świata i wyjazdu na międzynaro­dowy turniej. To na pewno podniesie rangę Portugalcz­yka na trenerskim rynku. A co dla nas? Zmiana taktyki na trzech obrońców, kilka talentów wprowadzon­ych do reprezenta­cji i oby jakieś trofeum. Chociaż marzenie o sukcesie na EURO 2020 jest dziś jak marzenie o końcu pandemii. Szanse są, ale na razie iluzoryczn­e. Potrzeba wiele pracy, by osiągnąć cel, a w dodatku cały czas trzeba uważać na innych.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland