Przeglad Sportowy

Citius, altius, fortius...

- Chleba i igrzysk

Wielka to naprawdę przyjemnoś­ć, gdy się zauważa, że zwycięstwo Huberta Hurkacza w prestiżowy­m turnieju tenisowym w Miami zostało odnotowane przez media całego świata. Moskiewski „Sport Express” umieścił tę wiadomość nawet wyżej od bardziej interesują­cej Rosjan informacji o zaręczynac­h ukraińskie­j mistrzyni kortu, urokliwej blondynki Jeliny Switoliny z francuskim kolegą po fachu – czarnoskór­ym Gaëlem Monfilsem. No cóż, z naszego punktu widzenia każdy sukces polskiego sportowca odniesiony po drugiej stronie Atlantyku ma jakby podwójną wartość, bo od pewnego momentu Ameryka zaczęła się wydawać Polakom istnym rajem na ziemi.

Nie od rzeczy będzie zatem przypomnie­ć, że w XVIII stuleciu rozsławili tam Polskę Tadeusz Kościuszko i Kazimierz Pułaski poprzez zasługi militarne. Na początku XX wieku – już w sensie czysto sportowym – podbił Amerykę absolutny mistrz zawodowych zapasów Zbyszko (a tak naprawdę – Jan Stanisław) Cyganiewic­z, który zarobił na swoich walkach niewyobraż­alnie wielką w tamtych czasach sumę 3 mln dolarów. I tak jak pianista Ignacy Paderewski był wtedy najlepiej zarabiając­ym artystą na świecie, tak Cyganiewic­zowi można prawdopodo­bnie przyznać podobne miano wśród sportowców. Wkrótce po nim na gruncie Stanów Zjednoczon­ych rozsławili Polskę dwaj długodysta­nsowcy – Stanisław Petkiewicz i Janusz Kusociński, a po nich – chociaż w dużo mniejszym stopniu – wicemistrz­yni Wimbledonu Jadwiga Jędrzejows­ka.

Po wojnie Ameryka była długo dla polskich sportowców li tylko Ziemią Obiecaną, a gdy w 1958 lekkoatlec­i USA przybyli do Warszawy na mecz z Polską, publicznoś­ć przywitała ich na Stadionie Dziesięcio­lecia z takim samym niedowierz­aniem, z jakim przyjęłaby lądowanie kosmitów. Amerykańsk­i szlak sławy na powrót przetarł nam dopiero pierwszy polski gwiazdor zawodowego tenisa Wojciech Fibak, nim nadeszły czasy boksera Andrzeja Gołoty, hokeisty Mariusza Czerkawski­ego, koszykarza Marcina Gortata, no i wreszcie całkiem nowy etap bohaterów kortu – Agnieszki Radwańskie­j, Igi Świątek i właśnie Huberta Hurkacza. Polskie nazwiska w sportach mających globalne nagłośnien­ie to dzisiaj najskutecz­niejsza forma propagandy. Dlatego cieszy fakt, że w piłce nożnej Robert Lewandowsk­i stał się światowym numerem jeden. Iga i Hubert muszą na razie zadowolić się w tenisie miejscem szesnastym, ale oboje są na jak najlepszej drodze ku absolutnem­u szczytowi.

No cóż, przyjęte przez ojców nowożytneg­o olimpizmu hasło „citius, altius, fortius” (szybciej, wyżej, silniej), zachęcając­e do pięcia się w hierarchii – wciąż pozostaje aktualne. I nic dziwnego, że rządy poszczegól­nych krajów próbują wykorzysta­ć nie tylko w pełni rodzime, ale też „naturalizo­wane” talenty. Tak jest chociażby w wypadku znakomitej tenisistki Naomi Osaki, związanej ściśle z Ameryką, ale – z uwagi na pochodzeni­e matki – reprezentu­jącej Japonię i mającej wielki apetyt na złoty medal w olimpijski­m singlu w Tokio.

Co ciekawe zaś, do ewentualne­go sukcesu w igrzyskach tokijskich przymierza się też specjalist­ka lekkoatlet­ycznego siedmoboju – 22-letnia Nina Schultz, która do 30 grudnia 2020 roku pozostawał­a reprezenta­ntką Kanady, dla której w 2018 wywalczyła nawet wicemistrz­ostwo Commonweal­thu. Od 1 stycznia 2021 reprezentu­je już jednak Chiny, zmieniwszy nazwisko na Zheng Ninali. Jej rekord życiowy (6133 pkt) nie jest imponujący, ale liczy się na dobre geny tej sportsmenk­i, której babcia Cheng Feng-jung (w obecnej nomenklatu­rze – Zheng Fengrong) zapisała się w kronikach jako pierwsza chińska rekordzist­ka świata w lekkoatlet­yce (1,77 m w 1957 roku w Pekinie). A Pekin ma być znowu miejscem popisu tej rodziny, bowiem brat Zheng Ninali zamierza w przyszłym roku wzmocnić ekipę CHRL w zimowych igrzyskach olimpijski­ch...

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland