Wielkanocne fajerwerki
Dzięki wygranej z Zagłębiem Lechia zbliżyła się do podium. Do trzeciego Rakowa traci tylko punkt.
Trener gdańskiego zespołu Piotr Stokowiec pracował w Lubinie 3,5 roku. Jego pobyt na Dolnym Śląsku był udany. – Z przytupem awansowaliśmy do ekstraklasy, w pierwszym sezonie zajęliśmy trzecie miejsce, zagraliśmy w europejskich pucharach, więc są to miłe wspomnienia. Tamten okres zbudował mnie jako trenera i to, jakim szkoleniowcem jestem teraz w Lechii, w dużym stopniu zawdzięczam Zagłębiu. Dostałem tam szansę, rozwijałem się i spełniałem – mówił przed spotkaniem opiekun Lechii. Jako trener Biało-zielonych nie ma zbyt miłych wspomnień ze starć z byłym zespołem. W poniedziałek mierzył się z Miedziowymi po raz ósmy. Wygrał tylko w 1/8 finału Pucharu Polski w sezonie 2019/20, choć Lechia przegrywała wtedy już 0:2. W lidze ta sztuka się nie udała, dwa razy wygrało Zagłębie, czterokrotnie padał remis.
Niespodzianki w składzie
Stokowiec zaskoczył składem, trochę z konieczności. Zmagający się z lekkim urazem wychowanek Zagłębia Jarosław Kubicki zaczął na ławce, zastąpił go Tomasz
Makowski. Na lewej stronie niespodziewanie zabrakło Rafała Pietrzaka, którego zastąpił Conrado, a przed nim ustawił Žarko Udovičicia. To był pierwszy występ Serba od początku meczu w tym sezonie. 33-latek, podobnie jak Mario Maloča wrócił do łask trenera. Stokowiec się nie pomylił, nowi piłkarze spisali się dobrze.
W trakcie meczu sypał gęsty śnieg, a gdańscy kibice urządzili przed stadionem pokaz fajerwerków.
Tych nie zabrakło także na boisku. Już w piątej minucie Łukasz Zwoliński popisał się pięknym strzałem z dystansu, które spokojnie może aspirować do miana gola kolejki. Piłkarze Martina Ševeli mogli sobie przypomnieć ostatni domowy mecz z Legią (0:4). Wojskowi także szybko rozpoczęli strzelanie. Zwłaszcza, że kwadrans później wynik podwyższył Maloča, zdobywając bramkę numer 900 dla Lechii w ekstraklasie. Obrońca rozgrywał w poniedziałek 101. mecz w biało-zielonych barwach, strzelił piątego gola. Goście obudzili się tuż przed przerwą. W doliczonym czasie gola strzelił Patryk Szysz, który zamykał akcję po rzucie rożnym. To nie było najgorsze spotkanie Zagłębia w sezonie, ale dwa celne strzały Lechii dały jej dwie bramki.
Niesamowite pudło Szysza
Po przerwie Miedziowi nie poszli za ciosem. Nadal to Lechia stwarzała większe zagrożenie pod bramką Dominika Hładuna. W 64. minucie składną akcję prawym skrzydłem przeprowadzili byli piłkarze lubinian. Bartosz Kopacz podał piłkę na czystą pozycję do Kubickiego. Pomocnik dokładnie dośrodkował na nogę zamykającego akcję Udovičicia i Zagłębie było na kolanach. W końcówce spotkania znakomitą szansę na drugą bramkę zmarnował Szysz, który po niezłym zagraniu Balicia z kilku metrów nie trafił do pustej bramki. Piłkarze z Lubina złapali się za głowy i przestali wierzyć choćby w remis. Lechia zbliża się do ligowego podium, od którego oddalili się Miedziowi.