ŻUREK DAŁ WARCIE SIŁĘ
Drużyna z Zabrza przegrała 1:2 z Wartą Poznań. Zieloni sensacyjnie pną się w ligowej tabeli.
Zamiast walki o utrzymanie kibice Warty mogą powoli szykować się do emocjonowania walką o miejsce dające udział w europejskich pucharach. W wielkanocny poniedziałek Zieloni nie pozostawili złudzeń i wygrali z Górnikiem Zabrze 2:1. Już przed meczem trener Warty był pytany o zapewnienie ligowego bytu. – Jeszcze nie jesteśmy niczego pewni. Brakuje nam kilku punktów i celem jest dopisanie sobie kolejnych. Czas wpłynął korzystnie na zespół. Moi piłkarze szybko nauczyli się ekstraklasy i pokazują coraz więcej – mówił Piotr Tworek. Po wygranej w Zabrzu zawodnicy z Poznania mogą zacząć już poważnie marzyć o zajęciu miejsca w czołowej piątce ligi.
Nie wstali od stołu
Przed meczem piłkarze Warty spotkali się w klubie i wspólnie usiedli do świątecznego stołu. Misa żurku miała dodać im sił przed spotkaniem z Górnikiem. Patrząc na pierwszą połowę, można było odnieść wrażenie, że najedzeni żurkiem goście mają wielki apetyt na kolejne trzy punkty, a piłkarze Górnika nadal siedzą przy świątecznym stole. Zespół Marcina Brosza miał trudności z utrzymaniem się przy piłce i pozwalał rywalom na regularne wycieczki pod pole karne. Już w 4. minucie minimalnie pomylił się Mateusz Kuzimski i trafił tylko w boczną siatkę. Po półgodzinie gry napastnik znów stanął przed szansą, tym razem na zaliczenie asysty. Kuzimski przejął piłkę po błędzie Aleksandra Paluszka i idealnie podał ją do Jana Grzesika. Ten precyzyjnym strzałem pokonał Chudego. – Sam nie wiedziałem, że potrafię być taki spokojny pod bramką rywala. Trzeba wykorzystywać to, co sobie stworzymy, a nie tylko cieszyć się z jednej bramki – mówił w przerwie strzelec gola.
Fatalny lider
W zespole Górnika po raz kolejny zawodził ten, który wiosną miał być liderem. Richmond Boakye często tracił piłki na rzecz obrońców Warty, nie brał ciężaru gry na siebie i rzadko pokazywał się swoim pomocnikom. Z graczem z Ghany wiązano wielkie nadzieje, ale na razie nie wygląda na kogoś, kto może być wiodącą postacią w zespole Brosza. Zaledwie pięć minut po wznowieniu gry Warta zdobyła drugą bramkę. Na listę strzelców wpisał się Mateusz Kupczak, a trafienie zadedykował nienarodzonemu jeszcze synowi. – Cieszę się, że zdążyłem przed narodzinami. Mieliśmy plan popsuć święta Górnikowi i to nam się udało – mówił po meczu Kupczak.
W 69. minucie rozmiary porażki zmniejszył Jesus Jimenez. Hiszpan prowadził piłkę i szukał lepiej ustawionego kolegi, ale zdecydował
się na uderzenie z dystansu i piłka po rykoszecie wpadła do bramki Adriana Lisa. Zaledwie dwie minuty później Kuzimski mógł przypieczętować wygraną Warty, ale po błędzie Adriana Gryszkiewicza
nie opanował piłki i ta trafiła do Chudego. Gospodarze próbowali wyrównać, jednak świetnie zorganizowana taktycznie Warta pewnie dowiozła zwycięstwo do końca meczu. Piłkarze z Poznania są bez wątpienia największą sensacją tego sezonu ekstraklasy. Przed startem rozgrywek Zieloni byli skazywani na walkę o utrzymanie, a tymczasem są coraz bliżej czwartego miejsca, które może dać miejsce w eliminacjach europejskich pucharów.