Przyszedł czas na rewanż
PARIS SAINT-GERMAIN – BAYERN MONACHIUM 13.04 (21.00) CHELSEA FC – FC PORTO 13.04 (21.00) Real Madryt i Liverpool zmierzą się ze sobą po raz pierwszy od finału Champions League sprzed trzech lat.
Wtedy górą byli Królewscy. Loris Karius leżał samotnie na murawie, a potem schodził z boiska zapłakany, aż pocieszali go piłkarze Realu, w tym zdobywca dwóch bramek Gareth Bale. Bramkarz Liverpoolu zawalił w katastrofalny sposób dwa gole, a Liverpool przegrał w pierwszym od 11 lat występie w finale Ligi Mistrzów 1:3. Rok później jednak triumfował w tych rozgrywkach. Te dwa kluby wygrały cztery z ostatnich pięciu edycji LM, bo w latach 2016–2018 zwyciężał Real.
Seria Benzemy
W dzisiejszym ćwierćfinale w Madrycie oba zespoły zmierzą się po raz pierwszy od tego starcia. Antybohater (Karius), jak i bohater meczu (Bale) już w tych drużynach nie występują, ale po dziewięciu piłkarzy z pierwszych jedenastek nie zmieniło barw.
Brakuje tylko Cristiano Ronaldo i Keylora Navasa w Realu (wspomniany Bale wszedł wtedy z ławki) oraz Dejana Lovrena z Liverpoolu. W świąteczny weekend zawodnicy obu zespołów poprawili sobie humory przed dzisiejszym starciem. Real pokonał Eibar 2:0, a Liverpool Arsenal 3:0. Królewscy odnieśli czwarte zwycięstwo z rzędu, a że Atletico przegrało z Sevillą 0:1, to zbliżyli się do prowadzącego w tabeli lokalnego rywala na trzy punkty. A już w sobotę czeka ich starcie z Barceloną (10.04, 21.00), co oznacza, że przed nimi najważniejszy tydzień w sezonie.
Do siatki trafił znów Karim Benzema, na którego najmocniej liczą fani Królewskich. Ostatnio Francuz jest w bardzo dobrej formie. Od powrotu do gry po kontuzji, która wykluczyła go z gry w trzech meczach, strzela gole w każdym spotkaniu. W pięciu z nich zdobył siedem bramek. W Lidze Mistrzów Benzema spisuje się równie dobrze, zaliczył już pięć trafień w sześciu meczach, takiej średniej nie miał jeszcze w żadnym sezonie. Od lat prezentuje on w Champions League w miarę równy poziom. Notuje dorobek czterech-sześciu bramek w sezonie. Zazwyczaj grał jednak w większej liczbie spotkań. Mimo to teraz w wieku 33 lat może ustanowić swój rekord życiowy, który wynosi siedem trafień w jednej edycji. Dziś ma także szansę awansować na czwarte miejsce w klasyfikacji najlepszych strzelców w historii LM. Z dorobkiem 70 goli traci jedną bramkę do
Raula Gonzaleza. Może również nadrobić straty do leczącego kontuzję trzeciego w tym zestawieniu Roberta Lewandowskiego (73 gole). Cztery z 70 bramek w CL zdobył w trzech starciach Liverpoolem, w komplecie wygranych przez Królewskich. Francuz był autorem jednego z trafień podczas wspominanego już finału sprzed trzech lat.
Lepiej na wyjazdach
W Liverpoolu pięć goli w obecnej edycji LM strzelił Mohamed Salah, o którego możliwym, choć chyba mało realnym transferze do Realu, dużo się pisze. W sobotę Egipcjanin przełamał się po pięciu meczach bez trafienia w lidze. Wiadomo już, że The Reds nie obronią tytułu sprzed roku. Sobotnią wygraną na stadionie Arsenalu (3:0) trzeba jednak uważać na cenny skalp. Tyle że na boiskach rywali drużyna Jürgena Kloppa gra lepiej niż u siebie. Liverpool na stadionach przeciwników zwyciężył w czterech ostatnich spotkaniach.
Dziś na swoje szczęście gra w Madrycie. Tyle że w przyszłym tygodniu trzeba rozegrać rewanż u siebie, a na Anfield The Reds w Premier League przegrali aż sześć (!) ostatnich meczów.