Ostatnie wyzwanie Kuna
Po sezonie Sergio Agüero odejdzie z Manchesteru City. Ale przed napastnikiem jeszcze jedna misja.
Agüerooooooo! – darł się komentator meczu Manchester City – Queens Park Rangers (3:2), kiedy argentyński napastnik strzelał gola przesądzającego o mistrzostwie dla The Citizens. Tej chwili chwały nikt mu nigdy nie odbierze, podobnie jak czterech (pięciu?) tytułów, pięciu pucharów ligi i jednego FA Cup. Sergio „Kun” Agüero wygrywał przynajmniej raz każde rozgrywki, w których występował z Manchesterem City, z wyjątkiem jednych – Ligi Mistrzów. To będzie jego ostatnia misja.
Szukał zdrowia i formy
Po sezonie Agüero odejdzie z Manchesteru City – to już pewne. Nie jest tylko znana dokładana data pożegnania: w niedzielę 23 maja na Etihad Stadium podczas ostatniego meczu ligowego z Evertonem, czy może jednak w sobotę 29 maja w Stambule po finale Ligi Mistrzów? Kilka dni temu Argentyńczyk został zaproszony do gabinetu Pepa Guardioli na długą rozmowę. Podczas niej usłyszał, że jego wygasająca 30 czerwca umowa nie zostanie przedłużona. Podobno napastnik jeszcze miesiąc temu myślał, że może klub zaoferuje mu nowy kontrakt, ale w niebieskiej części Manchesteru chcą iść do przodu, a z coraz starszym Agüero nie było to możliwe. Ostatnio 32-latek miał kłopoty z kolanami i ścięgnami, do tego zachorował na COVID, który wykluczył go z gry na cały miesiąc. Były zawodnik Atletico Madryt wciąż szukał zdrowia, a jak w końcu znajdował – szukał formy. I tak w kółko. W obecnym sezonie we wszystkich rozgrywkach strzelił zaledwie trzy gole, siedem razy mniej niż rok wcześniej i dziesięć razy mniej niż dwa lata temu. Jego data przydatności nieubłaganie się kończy, stąd decyzja o pożegnaniu. Ale to nie będzie smutne rozstanie. Argentyńska gwiazda odejdzie jako jedna z największych legend Manchesteru City. Agüero jest najlepszym strzelcem w ponad 140-letniej historii klubu. Już ma w kolekcji cztery tytuły mistrza Anglii, a za kilka tygodni prawie na pewno powiększy ją do pięciu. Pod tym względem żaden zawodnik zakładający kiedykolwiek błękitną koszulkę nie może się z nim równać. Zresztą co tam Manchester City – Agüero to legenda całej Premier League, czwarty strzelec wszech czasów (181 goli), wciąż z szansami na przebicie się na podium (do Andy’ego Cole’a brakuje mu sześciu trafień). Z zagranicznych strzelców jest najlepszy, w pierwszej dziesiątce można znaleźć jeszcze zaledwie jednego gracza pochodzącego spoza Wielkiej Brytanii (Thierry Henry). Argentyńczyk zagarnął dla siebie jeszcze jedno: najważniejszego gola w historii ligi, strzelonego w najbardziej spektakularnym finiszu rozgrywek. W ostatniej kolejce sezonu 2011/12 zegar wskazywał 93. minutę i 20. sekundę meczu z Queens Park Rangers. W tym momencie Manchester United był mistrzem, ale Agüero trafił do siatki, podarowując Manchesterowi City zwycięstwo 3:2 i pierwsze od 44 lat mistrzostwo kraju.
Dał początek nowej erze
Gdyby nie tamta bramka, Alex Ferguson nie spędziłby na Old Trafford kolejnych 12 miesięcy. Podrażniony utratą tytułu na rzecz największego wroga Szkot musiał zostać i odszedł dopiero po odzyskaniu trofeum. Ale przede wszystkim gdyby nie tamten strzał po podaniu Mario Balotellego (jedyna asysta Włocha w Premier League), być może nie byłoby kolejnych tytułów dla City albo przynajmniej zapędy klubu na kolejne lata by wyhamowały. Tamten sukces rozpoczął nową erę w angielskiej ekstraklasie, kiedy Manchester City przestał być po prostu „hałaśliwym sąsiadem”, jak określił go kiedyś Ferguson, tylko stał się jedną z najlepszych ekip w Anglii.
A na czele tego przewrotu stanął właśnie Agüero, który – paradoksalnie – do roli lidera niespecjalnie się nadaje. Ze stadionu, jeśli tylko może, ucieka tylnym wyjściem, byle nie musieć udzielać wywiadów. W domu przesiaduje głównie sam i ogląda filmy sensacyjne. Lubi samotność, nie znosi rozgłosu. Dla niego liczy się tylko to, co robi na boisku. I wolałby, żeby tak pozostało.
Może właśnie dlatego tak bardzo przez te wszystkie lata był niedoceniany. Nie robił wokół siebie szumu, więc łatwiej było o jego wyczynach zapomnieć. Między 2014 a 2019 rokiem były zięć Diego Maradony (Sergio był w związku z córką legendarnego Diego – Gianinną, ale para się rozwiodła) w Premier League strzelał co najmniej 20 goli, ale dopiero w dwóch ostatnich latach tego okresu umieszczono go w oficjalnej jedenastce rozgrywek. Agüero nigdy nie został wybrany na Piłkarza Roku, niezależnie, czy wyboru dokonywali dziennikarze, związek zawodowy piłkarzy czy sama Premier League. Agüero piął się w tabeli strzelców wszech czasów, ale nikt go na gale nie zapraszał. Czyli było tak, jak lubił.
Abramowicz go nie chciał
Agüero był niedoceniany, zanim jeszcze pojawił się w Anglii. W 2010 roku właściciel Chelsea Roman Abramowicz odmówił zapłacenia za snajpera Atletico 40 mln funtów, by kilka miesięcy później wydać 50 mln na Fernando Torresa, który okazał się totalnym niewypałem. Kuriozalnie brzmią dziś słowa Fergusona, który w tym samym czasie co City Agüero kupił Phila Jonesa i chwalił się, że za dwa lata obrońca będzie najlepszy w swoim fachu w Anglii. I jednocześnie wbił szpilkę rywalom, twierdząc, że „znów byli lekkomyślni na rynku transferowym”.
Teraz przed Agüero jeszcze jedna misja, już na pewnie ostatnia. Wszyscy związani z City marzą o wygraniu Ligi Mistrzów, a początek tej drogi wyznacza dzisiejszy mecz przeciwko Borussii Dortmund. Możliwe, że napastnika The Citizens czeka w tym sezonie jeszcze jeden moment, w którym komentator będzie krzyczał „Agüerooooooo!”.