Jastrzębski Węgiel w finale Plusligi. W drugim półfinale Skra remisuje z ZAKS-Ą.
Do zespołu z Jastrzębia-zdroju przylgnęła łatka brązowych medalistów, bo na trzecim miejscu rywalizację o mistrzostwo Polski kończyli aż ośmiokrotnie. O złoto walczyli do tej pory aż cztery razy, ale tylko raz wyszli z tej potyczki zwycięsko – siedemnaście lat temu. W środę jastrzębianie postawili kropkę nad i, drugi raz pokonując VERVĘ Warszawa w półfinałowej rywalizacji. Wygrali 3:1 i jako pierwsi wywalczyli bilet do finału Plusligi. Aż trzy z czterech setów kończyły się walką na przewagi, a bohaterem jastrzębian okazał się zmiennik Jakub Bucki.
Mecz straconych szans
Zawodnicy VERVY Warszawa wiedzą, jak wychodzić z beznadziejnych sytuacji. Już drugi raz mogli uciec rywalowi spod topora tak, jak zrobili to w ćwierćfinałowej rywalizacji z Treflem Gdańsk. Wówczas po porażce w pierwszym meczu na wyjeździe zwyciężyli u siebie, a później jeszcze w trzecim starciu w Trójmieście i awansowali do czwórki. Wydawało się, że w środę zrobią to samo przeciwko Jastrzębskiemu Węglowi, z którym przegrali w sobotę półfinałowe spotkanie numer jeden. U siebie wygrali na przewagi pierwszego seta, wykorzystując dopiero czwartego setbola, a później byli bliscy objęcia prowadzenia 2:0 w całym meczu. W drugiej partii to Jastrzębski Węgiel prowadził już 11:5, by stracić tę wysoką przewagę m.in. po serii znakomitych bloków w wykonaniu środkowego VERVY Andrzeja Wrony. Warszawianie wyszli z opresji i przy stanie 24:21 mieli pierwszą z pięciu piłek setowych, których nie wykorzystali. Zamiast prowadzenia VERVY 2:0 w całym meczu był remis i tak warszawianie zaprzepaścili szanse na awans do finału. – Przy wyniku 2:0 mielibyśmy całkiem inny mecz, a tak nie wykorzystaliśmy kilku szans, co się na nas zemściło. Mieliśmy duże problemy z przyjęciem zagrywki, zwłaszcza gdy na boisku pojawił się Jakub Bucki. Próbowaliśmy bronić się blokiem czy kontrą, ale nie przyniosło to skutków – przyznaje przyjmujący VERVY Igor Grobelny.
To on był wiodącą postacią w swojej drużynie, ale rzeczywiście kluczowe okazały się
PGE Skra wyrównała stan rywalizacji z ZAKS-Ą. zmiany, po które sięgali obydwaj trenerzy.
As w rękawie
Tą najbardziej trafioną był oczywiście Bucki. Atakujący Jastrzębskiego Węgla w drugim secie zmienił Mohameda Al Hachdadiego i rywalom sprawił wiele kłopotów nie tylko grą na siatce, lecz przede wszystkim swoją zagrywką i miał na koncie trzy asy. Tego ostatniego zagrał przy piłce meczowej w czwartym secie. – Kuba to niesamowity gość. Robi różnicę, gdy drużyna go potrzebuje – komplementował swojego rywala po meczu środkowy VERVY Jakub Kowalczyk. Jastrzębianie przyznają, że drugi mecz półfinałowy był nie tylko sportową wymianą ciosów, ale i wojną nerwów. – Napięcie było tak duże, że nie pamiętam już, co działo się w końcówkach poszczególnych setów. W rywalizacji play-off nikt nie odpuszczał. Nie było tak, że ktoś przegrywał pięcioma punktami i się poddawał. Każdy kontynuował walkę na noże – podkreśla libero jastrzębian Jakub Popiwczak.
Byli deprecjonowani
Jastrzębski Węgiel po jedenastu latach oczekiwania znów zagra w finale Plusligi. Wówczas rywalizację o złoto przegrał z PGE Skrą Bełchatów, która była wtedy bezwzględnym dominatorem na polskich parkietach. Takim, jakim dziś stała się ZAKSA Kędzierzyn-koźle, z którą bełchatowianie utworzyli drugą parę półfinałową. Ich środowy mecz zakończył się zwycięstwem Skry 3:1 i dopiero w niedzielę poznamy drugiego finalistę.
Dla Jastrzębskiego Węgla awans do finału jest ogromnym sukcesem, biorąc pod uwagę perturbacje związane z koronawirusem w ich zespole, przez które zespół musiał wycofać się z Ligi Mistrzów, a w trakcie sezonu doszło jeszcze do zmiany trenera i Luke’a Reynoldsa zastąpił Andrea Gardini. – Awans do finału to dla nas ogromne szczęście. Czasami miałem wrażenie, że deprecjonuje się nasz klub, bo brakowało spektakularnych sukcesów, dawno nie zdobyliśmy złota, a w ostatnim czasie częściej sięgaliśmy po brązowe medale. Wreszcie będziemy mieli szansę powetować sobie te ostatnie lata. ZAKSA to obecnie prawdopodobnie najlepszy zespół w Europie, ale Skra też ma mocne jednostki i tanio skóry nie sprzeda – kończy Popiwczak. Finałowa rywalizacja zacznie się w środę, 14 kwietnia. Po 11 latach Jastrzębski Węgiel znów zagra w finale Plusligi. Po wygranej PGE Skry z ZAKS-Ą czekają na rywala w grze o złoto.