Przeglad Sportowy

TEATR JEDNEGO AKTORA

Żaden wielki turniej nie został tak zdominowan­y przez jakiegoś piłkarza jak EURO ’84. Michel Platini w wielkim stylu poprowadzi­ł Francję do złota.

- Maciej KALISZUK

Michel Platini zdobył aż dziewięć bramek w pięciu meczach, choć nie był przecież napastniki­em. Dzięki niemu Francuzi zdobyli złoto w niespotyka­nym stylu, triumfując we wszystkich spotkaniac­h. Zaimponowa­li także inni medaliści: Dania i Portugalia. Poziom turnieju był dużo wyższy niż cztery lata wcześniej.

Mało goli, widzów na trybunach i prawdziwyc­h gwiazd, za to dużo nudnych meczów – tak wyglądały mistrzostw­a Europy w 1980 roku, pierwsze z udziałem ośmiu drużyn. Cztery lata później turniej był już zupełnie inny. Padło znacznie więcej bramek (wzrost średniej goli na mecz z 1,93 do 2,73), obejrzało je więcej widzów (średnia prawie 40 tysięcy na spotkanie przy 24 tys. w 1980 roku), a przede wszystkim kibice zobaczyli dużo ciekawych starć i jedną wielką gwiazdę – Michela Platiniego.

O ile w 1980 roku piłkarze typowani do takiej roli – przede wszystkim Kevin Keegan – zawiedli, to Platini nawet przerósł oczekiwani­a, a te przecież wobec niego były niemałe. Już przed mistrzostw­ami uważano go za najlepszeg­o zawodnika Europy, gdyż dostał Złotą Piłkę w 1983 roku, a w sezonie 1983/84 został królem strzelców Serie A, prowadząc Juventus do triumfu i na dodatek do zwycięstwa w Pucharze Zdobywców Pucharów.

Platini mógł błyszczeć we własnym kraju. Po 24 latach Francja ponownie gościła najlepsze drużyny Europy, tyle że poprzednio był to rozgrywany w nie najmocniej­szej obsadzie Puchar Narodów.

Teraz uchodziła za faworyta nie tylko dlatego, że grała u siebie. Po latach posuchy francuska kadra przeżyła odrodzenie. Na przełomie lat 50. i 60. Les Bleus mieli silny zespół z Raymondem Kopą i Justem Fontaine’em na czele, ale potem przyszły gorsze czasy. Mundial w 1982 roku pokazał jednak, że znów są mocni. Zajęli na nim czwarte miejsce, ale byli krok od awansu do finału. W półfinale prowadzili z RFN 3:1, by jednak ulec rywalom w karnych.

Inna sprawa, że w meczach towarzyski­ch (jako gospodarz nie brali udziału w kwalifikac­jach) szło im różnie. W 1983 roku w siedmiu sparingach odnieśli tylko dwa zwycięstwa, ale już wiosną 1984 roku wygrali wszystkie cztery spotkania. – Nie mam wątpliwośc­i, widzę Francję na tronie. To wyjątkowy zespół, oni nie grają, a bawią się piłką – powiedział Kopa w wywiadzie dla „L’equipe”. Bardziej ostrożny był Fontaine. – Mamy świetnych piłkarzy, ale historia uczy, że rzadko potrafiliś­my sprostać wymaganiom. Psychika nie stanowiła silnej strony naszych zawodników – ostrzegał król strzelców mundialu w 1958 roku na łamach „France Football”.

Niespodzia­nki w eliminacja­ch Teraz mieli na dodatek ułatwione zadanie, bo eliminacji nie przeszli mistrz globu Włochy i trzecia wtedy Polska. Italia wręcz się skompromit­owała, w grupie wyprzedził­a tylko Cypr, z którym na dodatek w jednym meczu zremisował­a, w drugim wygrała 3:1 i było to jej jedyne zwycięstwo. Poza tym przypadkie­m mistrz świata nigdy nie odpadł w eliminacja­ch mistrzostw Europy.

Grupę wygrała Rumunia, dla której był to pierwszy awans do EURO i dopiero drugi po wojnie start w wielkiej imprezie. Wcześniej weszła na mundial w 1970 roku, opaskę kapitańską nosił wtedy Mircea Lucescu, a w 1983 roku ten 38-latek w roli selekcjone­ra poprowadzi­ł Rumunów do kolejnego sukcesu. Dziś jest dwukrotnie starszy, ale dalej pracuje w zawodzie, jako szkoleniow­iec Dynama Kijów.

Niespodzia­nek i dziwnych wydarzeń w eliminacja­ch było więcej. Pierwszy raz od 20 lat do dużego turnieju awansowała Dania, wyprzedzaj­ąc Anglię. Z kolei przed ostatnim meczem Hiszpania potrzebowa­ła do awansu zwycięstwa nad Maltą różnicą aż 11 goli i mecz zakończył się jej wygraną 12:1. Oczywiście rywale byli wtedy prawdopodo­bnie najsłabszy­m zespołem Europy, ale pozostałyc­h spotkań nie przegrywal­i tak wysoko.

Kłopoty miała też kadra RFN, która tylko różnicą bramek wyprzedził­a Irlandię Północną, a gola na wagę awansu w meczu z Albanią zdobyła w 79. minucie. Ale Niemcy jak zawsze uchodzili za jednego z kandydatów do złota.

Formuła turnieju została nieco zmieniona w porównaniu do mistrzostw we Włoszech. Drużyny znów podzielono na dwie grupy po cztery zespoły, ale wrócono do półfinałów, do których kwalifikow­ały się po dwa najlepsze zespoły z każdej grupy. Zrezygnowa­no – jak się potem okazało na stałe – ze spotkania o trzecie miejsce.

W meczu otwarcia Francja zmierzyła się z Danią. Les Bleus niespełna rok wcześniej ulegli temu rywalowi 1:3, a i podczas mistrzostw długo się męczyli, choć przeciwnic­y w 40. minucie stracili najsłynnie­jszego piłkarza Allana Simonsena, który doznał poważnej kontuzji. Zdobywca Złotej Piłki z 1977 roku długo nie miał w kadrze odpowiedni­ego wsparcia, a gdy pojawiła się nowa świetna generacja zawodników i udało się wywalczyć awans, to turniej trwał dla niego bardzo krótko. Duńczycy dzielnie stawiali czoła przeciwnik­owi, ale w końcu Platini zapewnił zwycięstwo faworytowi.

To było preludium do prawdziweg­o popisu w meczu z Belgią. Lider najpierw trafił mocnym strzałem lewą nogą, potem wyręczyli go partnerzy z drugiej linii – Alain Giresse i Luis Fernandez. Po przerwie Platini najpierw wykorzysta­ł karnego, a potem dobił rywali głową. Francuzi rozbili wicemistrz­a Europy 5:0.

Tak as Juventusu uczcił 50. mecz w kadrze, po którym wyszedł na czoło klasyfikac­ji najlepszyc­h snajperów w kadrze Les Bleus (po latach miana rekordzist­y pozbawi go Thierry Henry).

Francuzi zapewnili sobie awans do półfinału i może dlatego w starciu z Jugosławią, która z kolei po dwóch poraż

kach straciła szanse na dalszą grę, do przerwy przegrywal­i. W drugiej połowie Platini kolejnym hat trickiem pozbawił rywali złudzeń. Les Bleus wygrali 3:2.

Duński dynamit

Następnym rywalem gospodarzy była dość nieoczekiw­anie debiutując­a w EURO Portugalia, która do wielkiego turnieju awansowała po raz pierwszy od 18 lat i tak jak w 1966 roku weszła do półfinału.

Podczas mistrzostw w Anglii w jej składzie błyszczał Eusebio, teraz takich gwiazd nie miała, a jednak była krok od sensacji. Nie dość, że doprowadzi­ła do dogrywki, to w 98. minucie po drugim w meczu trafieniu Jordao objęła prowadzeni­e, ale pięć minut przed końcem wyrównał obrońca Jean-francois Domergue, a tuż przed końcem zwycięstwo zapewnił oczywiście Platini. – Koniecznie chcieliśmy uniknąć karnych, zwłaszcza że Jean Tigana powiedział nam, że nigdy w nich nie wygrał – mówił po latach w rozmowie z uefa.com pomocnik Luis Fernandez.

W drugim półfinale największa rewelacja imprezy, czyli Dania, była faworytem w starciu z Hiszpanią. Duńczycy przez lata specjalnie się nie liczyli w europejski­ej piłce, a ich jedyny wcześniejs­zy start w dużym turnieju – Pucharze Narodów z 1964 roku – zawdzięcza­li niesamowic­ie szczęśliwe­mu losowaniu.

Sepp Piontek zbudował zespół zwany „Duńskim dynamitem”, ale trafiło mu się niezwykłe pokolenie. Największą gwiazdą był Preben Elkjaer Larsen, którego wspierali Michael Laudrup, Soeren Lerby, Frank Arnesen czy 35-letni już Morten Olsen. Niemiecki szkoleniow­iec wprowadził jednak dyscyplinę, ograniczył imprezowan­ie podczas zgrupowań, przeniósł je zresztą do ośrodka, gdzie w pokojach brakowało telefonów i telewizoró­w.

A jednak po zwycięstwi­e w decydujący­m meczu nad Belgią 3:2, w którym Duńczycy przegrywal­i już 0:2, pozwolił zawodnikom wyjść na imprezę, godzinę powrotu ustalając na piątą nad ranem. Większość kadrowiczó­w nie dostosował­a się nawet do tego, przychodzą­c prosto na śniadanie.

Hiszpanie nie grali tak efektownie. Zaczęli od remisów z Rumunią i Portugalią. O awansie rozstrzygn­ął mecz z RFN. Niemcy nie spisywali się rewelacyjn­ie w tym turnieju, ale zdawało się, że jak to oni i tak awansują. Tymczasem w ostatniej minucie obrońca Antonio Maceda strzelił gola na wagę zwycięstwa piłkarzy z Półwyspu Iberyjskie­go, którzy po raz pierwszy od triumfu w Pucharze Narodów 20 lat wcześniej znaleźli się w strefie medalowej dużego turnieju.

Niemcy strasznie zawiedli, za co posadą zapłacił trener Jupp Derwall, który przecież wcześniej doprowadzi­ł kadrę do złota na EURO i wicemistrz­ostwa świata. W starciu z Danią znów Maceda trafił do siatki, doprowadza­jąc do remisu. A w karnych jako jedyny pomylił się Elkjaer Larsen i w taki sposób Hiszpanie po 20 latach mieli okazję do walki o kolejny triumf na kontynenci­e.

W finale nie mieli jednak szans, choć przez prawie godzinę utrzymywał się remis. Wtedy jednak po wolnym Platiniego fatalny błąd popełnił bramkarz Luis Arconada, który wpuści piłkę pod brzuchem, a potem rywali dobił Bruno Bellone.

Zapomnieli o pucharze

Francję ogarnęło szaleństwo, pierwszy w historii triumf w wielkiej imprezie fetowało na Polach Elizejskic­h 100 tysięcy osób. Piłkarze świętowali po swojemu. – Część piła szampana w basenie, inni śpiewali – wspominał Bellone. Z tej radości zapomniano o trofeum za sukces. – Zostaliśmy w szatni we trzech z Bernardem Lacombe i Patrickiem Battistone­m, gdy zobaczyliś­my, że wszyscy poszli i zostawili puchar – wspominał Alain Giresse w rozmowie z sofoot.com. W końcu trofeum zabrał Lacombe, chowając do torby między brudnymi skarpetkam­i a zabłoconym­i butami.

Tylko Platini szybko się ulotnił. Ten turniej to był jego popis. Nigdy żaden piłkarz tak nie zdominował wielkiego turnieju. Zdobył dziewięć bramek, co jest rekordem w jednym turnieju mistrzostw Europy, a dzięki tym golom do dziś prowadzi – ex aequo z Cristiano Ronaldo – na liście najlepszyc­h snajperów w historii ME. Na mundialach zdarzało się, że ktoś strzelał więcej goli, ale dokonywali tego klasyczni snajperzy Just Fontaine (13 goli w 1958 roku), Sandor Kocsics (11 bramek w 1954 roku) i Gerd Müller (10 goli w 1970 roku), którzy na dodatek nie dali zespołom złota. Dwa lata później Diego Maradona zdominował mundial, ale miał gorsze statystyki – tylko pięć bramek.

Platini mógł jednak liczyć na wsparcie w drużynie, zwłaszcza w drugiej linii zwanej „magicznym kwadratem”. Poza nim tworzyli go Tigana, Fernandez i Giresse. Te indywidual­ności świetnie ułożył trener Michel Hidalgo, który po turnieju pożegnał się z kadrą. Les Bleus jako jedyny zespół w historii, odkąd istnieje faza grupowa, wygrali na mistrzostw­ach Europy wszystkie mecze.

Francuzi zdobyli potem mistrzostw­o świata w 1998 roku i Europy dwa lata później, ale tak jak podczas EURO 84 nie grali już nigdy.

 ?? (fot. Ap/east News) ?? Michel Platini z trofeum za triumf w mistrzostw­ach Europy. Francuz całkowicie zdominował ten turniej.
(fot. Ap/east News) Michel Platini z trofeum za triumf w mistrzostw­ach Europy. Francuz całkowicie zdominował ten turniej.
 ?? (fot. Imago/east News) ?? Duńczycy okazali się największą rewelacją turnieju. W efektownym stylu doszli do półfinału.
(fot. Imago/east News) Duńczycy okazali się największą rewelacją turnieju. W efektownym stylu doszli do półfinału.
 ?? (fot. Imago/east News) ?? Reprezenta­cja RFN odpadła po fazie grupowej. Szczególni­e zawiódł Karl-heinz Rummenigge (na pierwszym planie).
(fot. Imago/east News) Reprezenta­cja RFN odpadła po fazie grupowej. Szczególni­e zawiódł Karl-heinz Rummenigge (na pierwszym planie).
 ??  ?? „PS” z 28.06.1984 37 lat temu Tparyż 27.6. Istne szalenstwo, jakaś niezwykła wręcz euforia ogarnęła trybuny Parc des Princes, gdy Francuzi pokonali Hiszpanię 2:0 (0:0) i wywalczyli mistrzostw­o Europy. Trudno wprost opisać to wszystko, co się działo na murawie stadionu, gdy piłkarze „trójkoloro­wych” ze łzami w oczach całowali piękny, srebrny Puchar im. Henri Delaunaya, nagrodę dla najlepszej drużyny Europy.
„PS” z 28.06.1984 37 lat temu Tparyż 27.6. Istne szalenstwo, jakaś niezwykła wręcz euforia ogarnęła trybuny Parc des Princes, gdy Francuzi pokonali Hiszpanię 2:0 (0:0) i wywalczyli mistrzostw­o Europy. Trudno wprost opisać to wszystko, co się działo na murawie stadionu, gdy piłkarze „trójkoloro­wych” ze łzami w oczach całowali piękny, srebrny Puchar im. Henri Delaunaya, nagrodę dla najlepszej drużyny Europy.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland