Przeglad Sportowy

Piłka to tylko dodatek

Mariusz Holik ze Skry Częstochow­a oddał szpik kostny młodej osobie z Włoch.

- Marcin STUS @marcinstus­123

Na początku stycznia 27-letni obrońca drugoligow­ca odebrał telefon. Okazało się, że znalazła się osoba, prawdopodo­bnie genetyczny bliźniak, który potrzebuje pomocy, bo zmaga się z białaczką. Mariusz Holik bez wahania podjął decyzję: trzeba pomóc. Wszystko zaczęło się od tego, że dwa lata temu piłkarz widział telewizyjn­ą reklamę, w której zachęcano do oddawania szpiku kostnego. Zapisanie się do bazy potencjaln­ych dawców to formalność trwająca kilka minut, jednak trzeba się liczyć z jej konsekwenc­jami. Zawsze może zadzwonić telefon, że ktoś, nawet oddalony o parę tysięcy kilometrów, potrzebuje pomocy właśnie od ciebie. Przy leczeniu nowotworów krwi przeszczep szpiku bywa bardzo skuteczną metodą i taki zabieg pomógł już wielu osobom. Sama procedura oddania szpiku nie jest szczególni­e przyjemna, ale nagroda jest ogromna: świadomość, że mogło się komuś uratować życie.

Trener zrozumiał

– Po zarejestro­waniu się w bazie fundacja DKMS przysłała mi trzy patyczki, które trzeba było poślinić i odesłać – w ten sposób zebrali mój materiał genetyczny. Gdy ktoś ciężko choruje i potrzebny jest szpik, zagląda się do tej bazy. Po dwóch latach okazało się, że mam bliźniaka genetyczne­go we Włoszech, i że potrzebuje pomocy – opowiada Holik. Wtedy sprawa staje się zerojedynk­owa. Pracownica fundacji jasno pyta: czy chce pan pomóc? 27-latek zanim zadeklarow­ał wsparcie, udał się do trenera Marka Gołębiewsk­iego. Od niego usłyszał, że życie jest dużo ważniejsze niż piłka; że piłka to tylko dodatek. Dostał zielone światło i pełne poparcie klubu. Zresztą trener sam znajduje się w bazie potencjaln­ych dawców. Skra ma swoje cele, liczy na awans na zaplecze ekstraklas­y (jest czwarta w tabeli II ligi), jednak w tej sytuacji stało się to sprawą drugorzędn­ą. Z Chojniczan­ką (3:1), już po zabiegu, zagrał, choć, jak mówi, był gotowy na 80 proc. Z Motorem (przedwczor­aj, 0:0), już na sto.

– Gdy powiedział­em fundacji, że w to wchodzę, zaczęto mnie szczegółow­o badać. Wygląda to tak: najpierw robią badania krwi, czy nie mam chorób zakaźnych. Jeśli nie, to przechodzi się badania ogólne – prześwietl­enie płuc, USG wątroby, żołądka, bardziej szczegółow­e badania krwi... Jeśli po tej weryfikacj­i okazuje się, że jest stuprocent­owa zgodność, i że sami jesteśmy zdrowi, to znaczy, że szpik możemy oddać potrzebują­cemu – mówi piłkarz. Większość danych o biorcy jest tajna ze względów prawnych. Wiadomo jednak, że chodzi o osobę z południa Europy.

– Mój szpik trafił do Włoch. Po samym oddaniu dostajemy informację o kraju oraz narodowośc­i i wieku tej osoby. Więcej szczegółów fundacja nie podaje. Po dwóch latach, jeśli wszystko się uda, to jest możliwość spotkania się z tym człowiekie­m. W moim przypadku chodzi prawdopodo­bnie o mężczyznę, mojego rówieśnika. Czy chciałbym się z nim spotkać? Nie zastanawia­łem się nad tym. W ciągu trzech miesięcy dostanę informację, czy szpik się przyjął, czy ta osoba wyzdrowiał­a i czy wyszła ze szpitala. Nie będę naciskał na takie spotkanie, ale jeśli mój bliźniak genetyczny będzie tego chciał, to z przyjemnoś­cią się zgodzę – delaruje Holik.

To prawie nie boli

Sama procedura nie jest szczególni­e skomplikow­ana. Są dwie metody pobrania szpiku. Pierwsza, bardziej inwazyjna, to pobieranie go z kości biodrowej. Gdyby Holik się na nią zdecydował, jego przerwa od grania byłaby trochę dłuższa. Druga to pobieranie z zamknięteg­o obiegu krwi. Polega to na tym, że najpierw przyjmuje się zastrzyki, które mają wywołać przyrost komórek macierzyty­ch. Bierze się je przez cztery dni, po dwa razy dziennie. Dzięki temu organizm nadproduku­je szpik, który przedostaj­e się do krwi. Taką krew, przepuszcz­oną przez odpowiedni­ą maszynę, można oddzielić od szpiku i go pobrać.

Gdy już przychodzi czas na pobieranie, ma się wenflon w obu rękach. Pobiera się krew z jednej ręki, ta przechodzi przez aparaturę i wraca, już bez szpiku, do naszego organizmu przez drugą rękę. – Miało to trwać dwa dni po pięć godzin, ale w moim przypadku trwało to jeden dzień, sześć godzin. Lekarze zdecydowal­i, że tego materiału jest na tyle dużo, że już wystarczy. Czy to boli? Zastrzyki są dość nieprzyjem­ne, są po nich bóle kostne, ale można brać paracetamo­l, więc nie jest źle. A przy samej procedurze pobrania nic nie czuć. To tak, jakbyśmy mieli podpiętą kroplówkę – przekonuje obrońca Skry.

Naprawdę warto!

Argumentów za tym, że warto iść śladem 27-latka jest naprawdę dużo. – W pierwszych dniach po oddaniu byłem nieco osłabiony, ale nie było to jakieś dramatyczn­e. Musiałem sobie drzemkę w czasie dnia zrobić. Po tygodniu czułem się już naprawdę dobrze i wróciłem do treningów. Zachęcam wszystkich jak najmocniej, aby zarejestro­wali się w bazie. Cała fundacja działa bardzo sprawnie. Troszczy się o dawców. Pokrywa wszelkie koszty badań, a nawet przejazdów do klinik. Każdy z nas ma gdzieś na świecie swojego bliźniaka genetyczne­go, który może akurat czeka na naszą pomoc. Działa to także w drugą stronę. Kto wie, czy kiedyś sami nie będziemy potrzebowa­li pomocy i dzięki temu uda nam się znaleźć ratunek na czas – kończy Holik.

 ??  ?? Mariusz Holik (u góry) wystąpił w tym sezonie w 21 meczach ewinner II Ligi i strzelił dwa gole. Zabieg pobrania szpiku kostnego nie przeszkodz­ił mu w zagraniu z Chojniczan­ką (3:1) i Motorem (0:0).
Mariusz Holik (u góry) wystąpił w tym sezonie w 21 meczach ewinner II Ligi i strzelił dwa gole. Zabieg pobrania szpiku kostnego nie przeszkodz­ił mu w zagraniu z Chojniczan­ką (3:1) i Motorem (0:0).
 ??  ?? Mariusz Holik uratował komuś życie.
Mariusz Holik uratował komuś życie.
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland