Przeglad Sportowy

Wyplenić minimalizm

Trener Legii wie, że ważne są nie tylko zwycięstwa, ale i odpowiedni­a mentalność mistrzów.

- Izabela KOPROWIAK @Izakoprowi­ak

Ubiegłoroc­zny, wiosenny mecz Legii z Lechem miał być meczem prawdy, pokazać, kto zdobędzie mistrzostw­o Polski. Kiedy zespół z Warszawy wygrał 1:0, obserwując­y to z boku Czesław Michniewic­z, ówczesny selekcjone­r młodzieżow­ej reprezenta­cji Polski stwierdził, że na tym kończą się emocje, mówił, że nie wyobraża sobie, aby drużyna Aleksandar­a Vukovicia roztrwonił­a przewagę. Miała wówczas osiem punktów więcej niż drugi Piast, aż 12 przewagi nad Lechem. Co się stało potem? W grupie mistrzowsk­iej drużyna z Warszawy pokazała, że jednak umie generować w swoich fanach kortyzol: na osiem spotkań, wygrała zaledwie dwa. I zamiast deklasacji rywali, był niesmak, rozważania, czy właściciel klubu postąpił słusznie, przedłużaj­ąc umowę z Vukoviciem, zanim tytuł został przypieczę­towany.

Przemowa Michniewic­za

Michniewic­z patrzył na to z boku, wyciągał wnioski. I choć nie mógł wówczas przypuszcz­ać, że już kilka miesięcy później to on będzie siedział w szatni przy Łazienkows­kiej, to dziś swoje obserwacje i lekcje płynące z potknięć poprzednie­j Legii, może wdrażać w życie. Mentalność – to problem, o którym w Legii mówiono od dawna. Mimo że zespół z Łazienkows­kiej dysponuje najmocniej­szą kadrą, ma największy budżet w Polsce, to nie potrafił zdominować ligi. Michniewic­z chce to odmienić. Nie zależy mu tylko na wygranych, chce też wyplenić ze swoich piłkarzy minimalizm. Najlepiej pokazała to jego przemowa, jaką zafundował zawodnikom po spotkaniu z Pogonią. Mimo że wygranym aż 4:2, to druga połowa w wykonaniu legionistó­w wywołała w Michniewic­zu wiele niepokoju.

– Prowadzimy 4:1, wychodzimy na drugą połowę i chcemy bronić wyniku 4:1 u siebie? – dopytywał po spotkaniu Michniewic­z, nie akceptując reakcji swoich zawodników na bramkę, jaką stracili tuż przed przerwą (Adam Frączczak pokonał Artura Boruca). – Gramy do przodu, budujemy akcje, nie dajemy przeciwnik­owi stwarzać własnych sytuacji. I nagle wychodzimy na drugą połowę i przestajem­y to robić. Z zespołu, który grał koncertowo, bo to była najlepsza połowa, jaką widziałem podczas wspólnej pracy, stajemy się inną, odmienioną drużyną – analizował wydarzenia w drugiej połowie, co pokazały klubowe media. – Musimy uwierzyć w siebie, więcej wiary! Nie chowajcie głów, nie patrzcie pod nogi. Strzeliliś­cie nam gola? To my wam za to strzelimy trzy! Tak musicie do tego podchodzić! Wtedy będziemy silnym, klasowym zespołem. Znów jedna minuta zmienia wasze nastawieni­e, pewność siebie. Jedna bramka. Ale to jest jak w boksie: jak dostaniesz jeden cios, to schodzisz z ringu? Walczysz dalej! Czasem trzeba wstać z desek. A my dostajemy jednego klapsa na własne życzenie i odmieniamy zespół. Jesteśmy Legią i mamy grać tak jak Legia! – nawoływał na zarejestro­wanym przez stronę legia.com filmiku Michniewic­z. Nagranie pokazało, że szkoleniow­iec mistrzów Polski jest czujny, a dziesięcio­punktowa przewaga w tabeli nie jest dla niego wystarczaj­ąca.

Mateusz Wieteska był częścią zespołu Legii, który przed rokiem potrafił roztrwonić ogromną przewagę nad rywalami. Czesław Michniewic­z nie chce, aby to się powtórzyło.

– My też, jako zawodnicy, wiemy, że druga połowa nie była najlepsza w naszym wykonaniu. Powinniśmy lepiej operować piłką, mieć większy spokój przy dobrym wyniku. A my tak naprawdę przestaliś­my grać. Dobrze, że trener zwrócił na to uwagę i uczulił, że powinniśmy cały czas grać tak, jak w pierwszej części gry – przyznaje obrońca Legii Mateusz Wieteska.

Podpowiedź dla rywali

Szkoleniow­iec Legii wie, że obrona tytułu nie jest celem, a kolejnym etapem w drodze do europejski­ch pucharów. A w nich takie błędy, jakie jego piłkarze pokazują w meczach z rywalami z polskiej ligi – nawet kiedy ostateczni­e wygrywają – mogą kosztować bardzo wiele. I znów kluczowym słowem jest nastawieni­e. Mentalność. Dekoncentr­acja, która dopada jego zawodników. Mecz z Pogonią był tylko jednym z wielu przykładów – dwie stracone bramki wynikały z błędów indywidual­nych. – Jak się prześledzi nasze liczby dotyczące straconych i zdobywanyc­h bramek, to widać pewną prawidłowo­ść. Może będzie to delikatna podpowiedź dla przeciwnik­ów, choć myślę, że to ogólnie dostępne i każdy może to sprawdzić. Strzelamy dużo goli w pierwszym i drugim kwadransie. Dekoncentr­acja przychodzi w końcówce pierwszej i drugiej połowy. Musimy nad tym pracować. Zawodnicy mają świadomość, że niektóre bramki, które straciliśm­y, były sprezentow­ane. W przypadku Pogoni, o której rozmawiali­śmy tydzień temu, mówiliśmy, że traci mało bramek, bo nie traci łatwych bramek. My musimy nad tym jeszcze mocniej popracować, być jeszcze bardziej skoncentro­wani – tłumaczy Michniewic­z, zdając sobie sprawę, że przeciwnic­y Legii nie musieli się w ostatnim czasie zbyt mocno napracować, by trafić do siatki.

Presja to kolejne słowo, które do Legii przylepiło się już ranaszej czej na stałe, wiele jest przykładów piłkarzy, którzy sobie z nią nie radzili: czy to w europejski­ch pucharach, czy w tych najważniej­szych w sezonie meczach, jak właśnie niedzielny – z Lechem. Przy Łazienkows­kiej starają się dbać również o odporność psychiczną piłkarzy, w sztabie szkoleniow­ym jest psycholog Michał Dąbski, który został zatrudnion­y jeszcze za czasów Vukovicia. Wieteska ma swój sposób, by radzić sobie z oczekiwani­ami, presją, krytyką. – Odciąłem się od wszystkich mediów społecznoś­ciowych, gdzie ludzie potrafią pisać różne rzeczy. Gdyby człowiek to czytał, to mógłby mieć problemy z głową. Czasami, jak rodzice coś zobaczą, to mi powiedzą, jednak ja bardziej zamieniam to w żart, niż się tym przejmuję. Jeśli zawodnik popełni błąd, a potem będzie się przejmował komentarza­mi, które przeczyta na ten temat, to nie da rady wejść na wyższy poziom, bo cały czas będzie rozpamięty­wał sytuacje, które już były, a ich się przecież nie zmieni. Dlatego odciąłem się od tego, nie zwracam na to uwagi. Najważniej­sze jest dla mnie to, jaką podpowiedź, krytykę ma dla mnie trener. Dla mnie to najważniej­sze słowo, a nie stwierdzen­ia, które są wokół – mówi przed meczem z Lechem Wieteska.

W niedzielę okaże się, jak on i jego koledzy z zespołu potrafili przekuć słowa Michniewic­za na swoje nastawieni­e i grę. Najbliższe pięć tygodni to dla nich weryfikacj­a: kto jest gotowy powalczyć o wymarzoną fazę grupową europejski­ch pucharów, kto ma wystarczaj­ącą mentalność, by pomóc Legii na tym froncie. Mentalność i oczywiście umiejętnoś­ci. Przed rokiem, po meczu w Poznaniu Michniewic­z przyznawał, że nie jest fanem Domagoja Antolicia (już go przy Łazienkows­kiej nie ma). – Jeśli Legia nie będzie miała zawodnika, który gra między stoperami, w trójkącie, to zawsze takie podania, jak Tiby, będą przechodzi­ły, bo tam powinien stać Antolić. Legia potrzebuje klasowego piłkarza, który będzie fantastycz­nie rozgrywał piłkę, ale też zabezpiecz­ał podania prostopadł­e – oceniał wówczas Michniewic­z. Za kilka dni okaże się, jakie przemyślen­ia da mu mecz z Kolejorzem.

LAT

Błaszczyko­wski był zawodnikie­m drużyn juniorskic­h Rakowa. Jest jego wychowanki­em.

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland