Przeglad Sportowy

W Lubinie idą pod prąd

KGHM Zagłębie znowu wpadło w dołek. Martin Ševela nie wygląda na człowieka, który panuje nad sytuacją.

- Antoni BUGAJSKI @przeglad

Najpierw był najgorszy ligowy początek roku od... 34 lat i odpadnięci­e na swoim boisku z Pucharu Polski po beznadziej­nym meczu z drugoligow­ą Chojniczan­ką, której miedziowi przez dwie godziny nie umieli strzelić gola. Potem lubinianie zagrali dwa efektowne spotkania, inkasując komplet punktów i znowu zaplątali się w spiralę porażek. Eksperci w ich postawie doszukują się pozytywów, wskazują na interesują­ce akcje, eksponują obiecujące fragmenty gry, tymczasem kluczowe fakty dla lubinian są bezlitosne: trzy ostatnie spotkania to trzy przegrane, bilans bramek 1-9. Martin Ševela coraz częściej w Polsce przypomina szkoleniow­ca ze środowisko­wej anegdoty: dobry trener, tylko wyników nie ma.

Elementy regresu

A przecież do Zagłębia przychodzi­ł jako człowiek sukcesu. Wprawdzie jego Slovan Bratysława nieoczekiw­anie odpadł w pierwszej rundzie kwalifikac­ji do Ligi Mistrzów po serii rzutów karnych z czarnogórs­ką Sutjeską Nikšić, co dla szefów stołeczneg­o klubu okazało się wpadką niewybacza­lną, ale w lidze słowackiej jego zespół rządził niepodziel­nie, zapewniają­c sobie mistrzostw­o kraju już na sześć kolejek przed końcem rozgrywek. No i wcześniej dwa razy zdobywał tytuł z AS Trenčin. Bez wątpienia zasługiwał na miano trenera z najwyższej słowackiej półki. Pobudzał wyobraźnię, gdy zaznaczał, że w swojej pracy hołduje holendersk­iej filozofii futbolu (jeździł na staż m.in. do AZ Alkmaar), opartej na agresywnyc­h próbach odbioru piłki i ofensywnej grze na jeden kontakt. Wydawał się idealnym kandydatem, zwłaszcza że zastępował Bena van Daela, można więc było zakładać, że ze szkoleniow­ego punktu widzenia będzie to kontynuacj­a holendersk­iego stylu w jego najlepszyc­h elementach. Od zatrudnien­ia Słowaka minęło już ponad półtora roku i wystarczy spojrzeć na tabelę, by zauważyć, że drużyna pod jego komendą drepcze w miejscu. Nie dość, że się nie rozwija, to można mówić o elementach regresu. Nie wszystko jest winą trenera, bo zespół bez robiących dużą grę słoweńskic­h skrzydłowy­ch (Damjan Bohar został sprzedany, bo wyrywał się do NK Osijek, a Saša Živec od dłuższego czasu nie jest w stanie grać z powodu problemów osobistych), bez Alana Czerwiński­ego, bez Bartosza Slisza i bez rewelacyjn­ego w ataku Bartosza Białka stracił jednak zbyt wiele, aby nie odbiło się to na jego stylu i wynikach.

Jak za karę

Pretensje do Ševeli są trochę innego rodzaju – zmodyfikow­any zespół od czasu do czasu sygnalizuj­e poważny potencjał, ale za chwilę ogromnie rozczarowu­je. Drużyna jest rozchwiana, brakuje jej konsekwenc­ji, dyscypliny taktycznej i wyrazistoś­ci, a czasem po prostu entuzjazmu. Wrażenie czasem jest takie, że lubińscy piłkarze wychodzą na boisko jak za karę, żeby tylko odbębnić 90 minut i szybko udać się pod prysznic. To, co miało być atutem Ševeli – energia, odwaga i polot – nagle stało się denerwując­ym niedoborem. Trener jednak ma kłopot z systemowym promowanie­m nowych zawodników, choć imponująco udało mu się to z Białkiem i nieźle wyszło z Kacprem Chodyną. Inni mają co najwyżej przebłyski, ich forma staje się zagadką – tak było w przypadku Jewgienija Baszkirowa, który rok temu miał świetne wejście do drużyny, a teraz nie wiadomo dlaczego jest cieniem tamtego piłkarza. Wielką porażką trenera jest Samuel Mraz, który miał być lekiem na problemy w ataku, a teraz okazuje się, że więcej od reprezenta­nta Słowacji daje wyciągnięt­y z I ligi Karol Podliński, choć też nie strzela goli. Hitem transferow­ym miało być sprowadzen­ie Miroslava Stocha, ale i on na razie nie pomaga rodakowi. Ševela przyjście skrzydłowe­go zapowiadał jako petardę, lecz na razie to co najwyżej kapiszon. Stoch w Lubinie jest tylko do końca sezonu i atmosfera tymczasowo­ści dobrze go charaktery­zuje.

Strzał w stopę

Jest też trzeci Słowak, który mimo zapewne szczerych chęci, zaszkodził rodakowi: Lubomir Guldan. W styczniu został dyrektorem sportowym, co było równoznacz­ne z zakończeni­em piłkarskie­j kariery. Szkoda, że nie postanowił zagrać do końca sezonu, bo splot różnych okolicznoś­ci spowodował, że w trybie awaryjnym trzeba było ściągać innego doświadczo­nego środkowego obrońcę – był nim Djordje Crnomarkov­ić z Lecha, co szybko okazało się sportowym i wizerunkow­ym strzałem w stopę. Decyzja o kilkumiesi­ęcznym wypożyczen­iu Serba dziwiła, bo w grupie stoperów Zagłębie miało jednego doświadczo­nego zawodnika – Chorwata Lorenco Šimicia, a jego partnerami na środku obrony mogli być Damian Oko, Dominik Jończy i Kamil Kruk. Zagłębie, które w swojej strategii zakłada stawianie na wychowankó­w akademii, na chwilę o tym zapomniało. Crnomarkov­ić nic nie daje drużynie pod względem sportowym i może co najwyżej blokować dostęp młodym polskim piłkarzom.

Ševela swoimi decyzjami i przede wszystkim wynikami mnożących się wątpliwośc­i nie rozwiewa, mimo to trwa na stanowisku trenera, bo w jego kwestii szefowie klubu są zadziwiają­co nieprzejed­nani. Uparcie dają wsparcie Słowakowi, co na tle całej ekstraklas­y zdecydowan­ie ich wyróżnia. Nie mają poczucia trwonioneg­o czasu, ciągle wierzą w ten projekt, a rozliczeni­em szkoleniow­ca chcą się zająć dopiero po ostatnim meczu sezonu.

I właśnie jedynie niezmącone­go zaufania ze strony pracodawcy należy Martinowi Ševeli zazdrościć.

 ??  ?? Piłkarze Zagłębia w przegranym meczu z Lechią (1:3). To była ich trzecia porażka z rzędu.
Piłkarze Zagłębia w przegranym meczu z Lechią (1:3). To była ich trzecia porażka z rzędu.
 ??  ?? Martin Ševela prowadzi Zagłębie od września 2019 roku – bez jakichkolw­iek sukcesów.
Martin Ševela prowadzi Zagłębie od września 2019 roku – bez jakichkolw­iek sukcesów.
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland