Przeglad Sportowy

SĄ GRANICE, DO KTÓRYCH ZMIERZAM, JEDNAK WCIĄŻ CHCĘ BYĆ NAJLEPSZY!

Trzykrotny mistrz olimpijski robi rachunek sumienia i zdradza plany na przyszłość.

- Rozmawiał Kamil Wolnicki

KAMIL WOLNICKI: To już chyba tradycja ostatnich lat, że po zakończeni­u sezonu nie odpoczywac­ie, tylko od razu bierzecie się za robotę?

KAMIL STOCH: W sumie tak, choć nie nazwałbym tego tradycją. To plan przygotowa­ny przez cały sztab. Oni myślą, kiedy i jak mamy trenować. Chcesz być najlepszy, to musisz zasuwać. Nie ma innej rady.

Chciało się panu wracać na salę w takich okolicznoś­ciach?

Tak... A w jakich okolicznoś­ciach?

Widziałem pana pierwsze wywiady pod skocznią w Planicy i zastanawia­łem się, czy nie ma pan potrzeby odsapnąć od skoków. Tak przybitego Kamila Stocha dawno nie widziałem.

Ale w kolejnych wywiadach było już inaczej! Te pierwsze były w emocjach, zaraz po skoku, w sytuacji, w której pięć minut wcześniej liczyłem, że polecę 240 metrów i zakończę sezon z przytupem. Plan się nie powiódł i taki był efekt. Jednak później, gdy wszystko sobie poukładałe­m i uświadomił­em, to doszedłem do wniosku, że sezon był w porządku. Wiadomo, że chciałoby się innej końcówki, innych wyników w mistrzostw­ach świata i Planicy, liczyłem na to. Nauczyłem się jednak przez tyle lat skakania, że nie zawsze da się idealnie wstrzelić z dobrą dyspozycją. Różnie bywa, czasem wyjdzie, innym razem świetna forma przyjdzie wcześniej i skończy się przed kulminacyj­nym momentem sezonu.

Wie pan już, dlaczego tak się stało?

Tak, mniej więcej wiem. Wstępnie analizowal­iśmy z Michalem Doležalem ten sezon, a kiedy się spotkamy na pierwszym zgrupowani­u, zrobimy to dokładniej. Myślę, że w którymś momencie to ja chciałem za bardzo i sam przedobrzy­łem.

Przetrenow­ał się pan, czy chodzi o nastawieni­e mentalne?

Bardziej to drugie.

Skończył pan skakanie z miejscem na podium klasyfikac­ji generalnej Pucharu Świata, triumfem w Turnieju Czterech Skoczni, medalem mistrzostw świata w drużynie, a pierwsza emocja po zakończeni­u sezonu była taka, o jakiej już mówiliśmy. Ten widok był dziwny. No tak, ale przecież się znamy i wie pan, że nie analizuję wszystkieg­o na bieżąco, nie myślę o tym, co już osiągnąłem, bo liczy się tu i teraz. Wychodzą ze mnie emocje, które są w danym momencie, a nie te, które kumuluję w dłuższym okresie. To dzieje się później, po jakimś okresie przychodzi moment na przemyślen­ia, analizę i rachunek sumienia. Cóż, zawsze chcę być najlepszy.

Z jednej strony ktoś taki jak pan zbiera doświadcze­nia przez wiele lat, w skokach widział, a z drugiej...

Ma siano w głowie!

Raczej zmierzam do tego, że nawet tak doświadczo­ny skoczek przegrywa z samym sobą, jak dekadę temu w Vancouver czy w Oslo.

Nie, nie... Byłbym przegrany, gdybym skończył sezon na końcu drugiej dziesiątki.

Mówię o końcówce sezonu.

Napięcie związane z Pucharem Świata, sytuacja pandemiczn­a... To wszystko się odkłada. Nawet nie mając świadomośc­i, że to może zaszkodzić, w pewnym momencie pojawia się przemęczen­ie psychiczne. Ciało chce, ale głowa nie puszcza. Bo ja się nie przeżarłem ambicjami. Częściowo tak, ale to nie jedyna przyczyna. Przyczyn jest więcej, ale bardziej w sferze mentalnej niż fizycznej. Trudno mi to wytłumaczy­ć, bo zbierając doświadcze­nia przez cały sezon i w różnych okolicznoś­ciach, to się kumuluje w głowie i wyskakuje w najmniej pożądanym momencie. No ale mam nowe doświadcze­nie. Stary człowiek, a znowu się czegoś nauczył! Postaram się do następnego sezonu przygotowa­ć jeszcze lepiej, aby uniknąć takich sytuacji.

Palcem na mapie sięga pan do Pekinu, gdzie w przyszłym sezonie odbędą się igrzyska?

Nie myślę o tym. Są przygotowa­nia, trenuję, ale nie zastanawia­m się nad tym, gdzie będę za pół roku. Szykuję się do wielu startów, do skoczni, na których chciałbym super się prezentowa­ć i tak to leci.

Jaki jest plan? Zna go pan czy tego nie potrzebuje?

Nie jest mi to potrzebne. Wiem tylko, że trwa właśnie jeden z najważniej­szych dla nas okresów, czyli mocny trening motoryczny. Musimy zbudo

wać bazę, którą później wykorzysta­my.

Michal Doležal nie boi się mówić głośno o konkretnyc­h celach. Oceniając drużynę mówi o medalu. Tego wcześniej nie było. Jak wy to odbieracie?

Nie oglądam i nie czytam na co dzień wszystkich wypowiedzi i komentarzy. Czasami coś do mnie dochodzi. My mamy inne rozmowy między sobą. Trener mówi, że wie na co nas stać, ale oczekuje przede wszystkim dobrych skoków, a nie wyników. Najpierw trzeba dobrze wykonać swoją pracę, wszyscy to już wiemy. Z drugiej strony trener Doležal może sobie pozwolić na takie słowa, bo my nie jesteśmy już dziećmi, nie mamy po 18 czy 20 lat. Każdy z nas wie, co przeżył i czuje, co zrobić, by osiągnąć sukces.

Igrzyska w Pekinie to może być „olimpijski last dance” waszego pokolenia?

Och... Chciałbym, żeby tak nie było, żeby to pokolenie nie przeminęło nigdy! Chyba tylko pan Bóg wie, jak to będzie. Ja wciąż jestem skoczkiem, póki co moje myśli wybiegają najdalej do następnego treningu. A po tych, które mamy teraz, ledwo chodzę. Mam nadzieję, że przetrwam kolejny. A tak całkiem serio, to znowu powtórzę – trzeba robić swoje. Z wiekiem jest trudniej?

Tak i nie. Zawsze mi się wydawało, że będzie łatwiej, bo zdobędę więcej wiedzy i doświadcze­nia, więc wtedy łatwiej

znosić to wszystko. I istotnie, w niektórych sytuacjach tak jest. W innych jest jednak odwrotnie i muszę dać z siebie więcej. Wiem, że moje ciało nie będzie młodniało, bo są granice, do których nieuchronn­ie zmierzam. Póki co myślę, że wciąż mam rezerwy i mogę się rozwijać. To mnie motywuje i daje energię, żeby wyciskać z siebie siódme poty i skakać daleko.

Co jakiś czas krążymy wokół upływu czasu.

To media częściej wracają, ja żyję chwilą. A dziennikar­ze często pytają czy zamierzam kończyć, a jeśli tak, to kiedy.

Zapewniam, że to nie tak, że chcemy, aby to nastąpiło. Wręcz przeciwnie.

Kiedyś to nastąpi. Jak to mówił klasyk: wszyscy kiedyś umrą. Na razie trzeba żyć i robić swoje.

Czyli trenować. To faktycznie taka orka?

Tak. Jest inaczej niż w trakcie sezonu. Wtedy zajęcia są specyficzn­e, nie obciążają organizmu. A teraz pracujemy nad fizyczną wytrzymało­ścią i wzmacniani­em mięśni, które pracują na skoczni. Największy­m mankamente­m tych zajęć jest fakt, że uruchamiam­y te partie, które nie pracują w trakcie sezonu. Są zastane, a teraz dostają mocnego strzała i to jest bolesne.

Kiedy powrót na skocznię?

Dobre pytanie! Nie wiem, ale zwykle dzieje się to na początku maja.

To będzie miał pan czas obejrzeć Giro d’italia?

Tak myślę, nie pracujemy dzień i noc, więc w przerwach będzie czas zerknąć. Zresztą, teraz też pokazują wyścig w Kraju Basków. Widziałem, że jedzie Primož Roglič.

Mówi pan o mocnych treningach, ale po sezonie są też plusy, bo nie trzeba się tyle testować.

„Olimpijski last dance”? Chciałbym, żeby tak nie było, żeby to pokolenie nie przeminęło nigdy. Chyba tylko pan Bóg wie, jak to będzie. Ja wciąż jestem skoczkiem.

Nie potrzebuje­my tego robić, fakt. Trenujemy w małych grupach. Każdy uważa, trzyma się z dala od skupisk ludzi. Nos odpocznie, bo miałem trudne momenty. Na to poświęceni­e byłem jednak gotów. Lepiej tak, ale żeby móc skakać!

 ??  ??
 ??  ?? Końcówka sezonu nie wyszła Kamilowi Stochowi, ale w całym cyklu był jednym z najlepszyc­h w stawce.
Końcówka sezonu nie wyszła Kamilowi Stochowi, ale w całym cyklu był jednym z najlepszyc­h w stawce.
 ??  ?? Kamil Stoch w zakończony­m sezonie osiem razy był na podium PŚ. Wygrał trzy konkursy.
Kamil Stoch w zakończony­m sezonie osiem razy był na podium PŚ. Wygrał trzy konkursy.
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland