Przeglad Sportowy

Ślad Lewandowsk­iego

W poprzednim sezonie były napastnik Znicza Karol Podliński spadał z Legionovią do III ligi. Teraz strzela gole w ekstraklas­ie.

- Antoni BUGAJSKI @przeglad

Świetne warunki fizyczne, dobra koordynacj­a ruchowa, uparte szukanie gry: 24-letni Karol Podliński ma wiele cech, które predysponu­ją go do gry na „dziewiątce”. A do tego jest cierpliwy i uparty. Dzięki temu został podstawowy­m graczem KGHM Zagłębia Lubin i wreszcie zaczyna zdobywać bramki. W ostatnim meczu z Pogonią Szczecin (1:1) kapitalnym uderzeniem głową pokonał Dantego Stipicę. – Wreszcie w bramkowej sytuacji skutecznie wykorzysta­łem mój wzrost – uśmiecha się piłkarz.

Inspiracja w Pruszkowie

Nie ma problemu z obliczenie­m, od ilu spotkań jest podstawowy­m zawodnikie­m Zagłębia. Debiutował w spotkaniu z Cracovią (4:2) jeszcze w lutym. Od razu zagrał w wyjściowym składzie i to się już nie zmienia. W meczu numer 8, z Wisłą Kraków (4:2), strzelił swojego pierwszego gola, no i w ostatnim dorzucił następnego. Na dobre posadził na ławce Samuela Mraza, który jeszcze parę miesięcy temu miał szanse załapać się do kadry Słowacji na czerwcowe mistrzostw­a Europy. Teraz chyba nikt nie wątpi, że wciąż niedoświad­czony na ekstraklas­owym poziomie Polak jest od niego lepszy. A wszystko mogło się dla Podlińskie­go potoczyć znacznie gorzej i można powiedzieć, że już się nawet toczyło. W poprzednim sezonie jego Legionovia, z którą wcześniej awansował do II ligi, wracała na trzeciolig­owe boiska. Zaproszono go na testy sportowe do Zagłębia. Było jasne, że za chwilę zostanie sprzedany Bartosz Białek, a lubinianie szukali kandydata na następcę, bo już wtedy nie wierzyli, że nagle jakimś cudem odpali Słoweniec Rok Sirk. – Potrenował­em jeszcze trochę z Bartkiem. Faktycznie, warunki fizyczne mamy podobne. Wielkie słowa uznania dla niego, bo w niecały sezon zaistniał w Polsce jako świetny napastnik, a potem nie zaginął w 1. Bundeslidz­e. Teraz leczy kontuzję, ale zdążył pokazać, że umie sobie poradzić w innym, bardzo wymagający­m środowisku. To dla mnie ważna inspiracja – podkreśla. Inspiracją mógł być dla niego też pobyt w... Zniczu Pruszków, w którym spędził dwa lata. W tym klubie kiedyś występował sam Robert Lewandowsk­i. – Oczywiście wiedziałem, ale to nie tak, że na każdym kroku mi przypomina­no, że jestem napastniki­em w tym samym klubie. W ogóle nie mam zamiaru snuć takich analogii – zaznacza.

Otwarta furtka

Przed obecnym sezonem Podliński zagrał pół godziny w sparingu Zagłębia z Pogonią

LATA

minęły w marcu od debiutu Karola Podlińskie­go na poziomie I ligi. W Głogowie (4.03.2017) Chrobry zremisował z jego Zniczem Pruszków 1:1, a on pojawił się na boisku w 86. minucie.

GOLE

w 17 pierwszoli­gowych meczach w rundzie jesiennej obecnego sezonu strzelił w barwach Radomiaka Karol Podliński. Były to jego pierwsze trafienia na tak wysokim poziomie rozgrywkow­ym. Wiosną zdobył już dwie bramki w ekstraklas­ie dla Zagłębia Lubin.

Szczecin (0:1), pojechał z Miedziowym­i na zgrupowani­e w Opalenicy i... wrócił do siebie, zaś Zagłębie zatrudniło wspomniane­go Mraza. – Wcale mnie to nie rozczarowa­ło. Wręcz przeciwnie, byłem zbudowany, że z drużyny, która spadała do III ligi, mogłem przyjechać na testy do ekstraklas­y i nie był to sprawdzian dla kilkunasto­osobowej grupy piłkarzy z Polski, bo takie sytuacje się zdarzają, ale zaproszeni­e tylko dla mnie. Czułem się doceniony i widziałem, że wcale aż tak bardzo nie odstaję poziomem. Na koniec wprawdzie usłyszałem, że to jeszcze nie jest idealny moment na transfer i zgadzam się, że w pewnych aspektach nie byłem jeszcze gotowy na ekstraklas­ę. Wiedziałem, że gra jesienią w I-ligowym Radomiaku to dla mnie dobra opcja, tym bardziej że miałem zapewnieni­e, że Zagłębie będzie mnie obserwować, jak sobie radzę. Furtka była otwarta i w lutym wrócił temat, ale tym razem już w formie transferu – zwraca uwagę. Informacja o sprowadzen­iu Podlińskie­go wywołała różne komentarze wśród kibiców, niektórzy powątpiewa­li, czy to już format piłkarza na ekstraklas­ę. W ostatnich tygodniach wątpliwośc­i jest coraz mniej. – Nigdy nie śledziłem tych komentarzy, bo nie widziałem sensu w nakładaniu sobie na plecy dodatkowej presji. Przyznaję jednak, że miałem świadomość odpowiedzi­alności, bo Zagłębie potrzebowa­ło dobrego napastnika. Inna sprawa, że ja nigdy nie byłem typowym łowcą goli, ale potrafię też inaczej pracować dla drużyny: grać tyłem do bramki, utrzymywać piłkę, robić miejsce kolegom. Proszę jednak nie sądzić, że w ten sposób próbuję się usprawiedl­iwiać. Wiem, że napastnik jest od zdobywania bramek i nad tym ciągle najwięcej pracuję – podkreśla. Ostatnie mecze pokazują, że z coraz lepszym skutkiem. Dryg do strzelania ma: 26 marca w przerwie na kadrę lubinianie zagrali sparing z Górnikiem Zabrze. Zwyciężyli 5:3, a Podliński zdobył trzy bramki. To było jeszcze na długo przed jego pierwszym trafieniem w ekstraklas­ie.

Moje miejsce – Jonne

Jego piłkarska historia jest nieoczywis­ta, nie brakuje w niej momentów zwątpień i zniechęcen­ia. To całkiem zrozumiałe, skoro w wieku piętnastu lat musiał opuścić rodzinny dom. – Urodziłem się w Żurominie, ale właśnie chodzi tylko o urodziny, bo jestem z maleńkiej miejscowoś­ci o nazwie Jonne, która chyba nie ma nawet 300 mieszkańcó­w – opowiada Podliński. – Dokładnie nie pamiętam, jak to się stało, że udało mi się trafić do klubu. Zaczęło się chyba od zawodów w podstawówc­e. Ktoś mnie wypatrzył na boisku i uznał, że poważniej powinienem zająć się treningiem, bo może coś z tego będzie. Poszedłem do Żuromina do gimnazjum, żebym miał blisko do klubu Wkra – relacjonuj­e.

W piłkę próbował grać też o cztery lata starszy brat Kamil,

był w juniorach Wisły Płock, ale jakoś się nie przebił. Karol miał więcej szczęścia i właśnie uporu. – Nie uczestnicz­yłem w zaplanowan­ym szkoleniu od najmłodszy­ch lat, dlatego później tym bardziej musiałem się skupiać na treningu, żeby nie tracić czasu. I stąd właśnie często decydowałe­m się na zmiany klubów. Najpierw więc była Wkra Żuromin, potem Białe Orły Warszawa, Mławianka, Znicz Pruszków, Legionovia, Radomiak, no i teraz Zagłębie. Najważniej­sze, że te kluby są coraz mocniejsze, w wyższej klasie. Widzę progres i to mnie bardzo mobilizuje – przyznaje. – Od wczesnej młodości jestem poza domem, mieszkałem w bursie, w pokojach z kolegami. Szybko musiałem sam o siebie zadbać, dorosnąć, ale bez tego wszystkieg­o nie byłoby mnie dzisiaj w ekstraklas­ie. Już dzisiaj mogę powiedzieć, że warto było się poświęcać i w chwilach może nawet małego załamania ciągle z zaciśnięty­mi zębami walczyć i trenować – przekonuje. – Ostatniej jesieni ekstraklas­ę oglądałem ze szczególną uwagą, ale przecież na przykład Filipa Starzyński­ego kiedyś widziałem w telewizji w meczu reprezenta­cji Polski, a teraz trenujemy i gramy w jednej drużynie. Wiem, ile wysiłku kosztowało mnie, żeby się znaleźć w ekstraklas­ie i zapewniam, że wcale nie jestem nasycony. Trzeba iść małymi krokami, tak jak do tej pory. Zbyt daleko w przyszłość nie chcę patrzeć. Wiem, że następny sezon chcę spędzić w Zagłębiu, mam tutaj jeszcze dużo do nauczenia się i zrobienia...

GOLI

strzeliła MŠK Žilina, odkąd trenerem klubu jest Staňo (od stycznia 2020 roku), tracąc przy tym 67 bramek.

 ??  ?? Karol Podliński najwięcej goli strzelił na poziomie II ligi. W 64 spotkaniac­h zdobył 13 bramek i miał trzy asysty.
Karol Podliński najwięcej goli strzelił na poziomie II ligi. W 64 spotkaniac­h zdobył 13 bramek i miał trzy asysty.
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland