Przeglad Sportowy

U GÓRY FORNALIK, NA DOLE HYBALLA

- Antoni BUGAJSKI

Unas jest tak, że gdy trener wchodzi do szatni i mówi w obcym języku, od razu uważany za lepszego od tutejszych szkoleniow­ców – narzekają czasem polscy trenerzy, ale stwierdzić to głośno mają odwagę nieliczni, bo nie chcą być posądzani, broń Boże, o kompleksy i zaściankow­ość. Najnowsza historia Waldemara Fornalika i Petera Hyballi może być dobrym argumentem podpierają­cym powyższą teorię. Zgódźmy się, że i Fornalik, i Hyballa mają mocno rozbudowan­e poczucie własnej wartości. To oczywiście nic złego, a w pracy trenera wręcz niezbędne. Problem pojawia się wtedy, gdy ego zaczyna zakłócać kontakt z rzeczywist­ością. Fornalik za dużo przeżył, by nie kontrolowa­ć swoich emocji i nie zarządzać umiejętnie emocjami drużyny. Z miną pokerzysty podejmuje się także karkołomny­ch wyzwań i tylko wnikliwe spojrzenie pozwala stwierdzić, że za tą kamienną twarzą są nerwy i silne przeżycia. Wszyscy je mają, ale dalece nie każdy potrafi nad nimi panować. Fornalik potrafi.

Zostawmy jego przygody z wiecznie dołującym finansowo Ruchem Chorzów albo z reprezenta­cją Polski, bo z dzisiejsze­j perspektyw­y to już prehistori­a. Rzućmy okiem na działalnoś­ć Fornalika tylko w Piaście, czyli od września 2017 roku. W pierwszym sezonie trener z nową drużyną był na krawędzi. O utrzymaniu decydował ostatni mecz, wielu twierdzi, że najważniej­szy w gliwickim rozdziale Fornalika. Bo gdyby wtedy Piast nie wygrał, trener na sto procent zostałby zwolniony. Ale wygrał, 4:0 z Termalicą. I dzięki temu w następnym sezonie zespół z Gliwic mógł zostać mistrzem Polski.

Kibice chętnie toczą dyskusje, co jest trudniejsz­e: wdrapać się na sportowy szczyt, czy się na nim utrzymać. Z logicznego punktu widzenia to drugie, no bo jeszcze raz trzeba być najlepszym. Piastowi się nie udało, ale to jednak wyjątkowy przypadek, bo zespół był sensacją rozgrywek, na swój sposób wybrykiem w naturalnej

kolei rzeczy, w której o najwyższe laury powinni grać najbogatsi i najmocniej­si, jak Legia i Lech. Dlatego gdy w następnym sezonie Piast był trzeci, to jakby znowu został mistrzem. Z jego perspektyw­y był to wyczyn nie lada. No i w trzecim sezonie do końca walczy o puchary, a przecież po ośmiu meczach miał tylko dwa punkty. Fornalik nie histeryzow­ał. Wiedział, co robi i był pewien, że musi być wreszcie lepiej. Nie pomylił się.

Wostatniej kolejce w walce o czwarte miejsce to Piast rozdaje karty. Praktyczni­e każde zwycięstwo nad Wisłą Kraków zapewnia mu przepustkę do Europy (bo jeśli wygra na przykład 1:0, Śląsk do wyprzedzen­ia go w tabeli potrzebuje zwycięstwa nad Stalą różnicą co najmniej pięciu bramek). Klub z budżetem sytuującym go w środku ligowej stawki, wepchnął się do czołówki i od paru lat nie zamierza jej opuszczać. Pozostaje tylko pokonać rozbitą Wisłę. Do Gliwic nie przyjedzie pospieszni­e zwolniony Hyballa, który – co już wcześniej pokazywały gesty i wypowiedzi niektórych zawodników – stracił kontrolę nad szatnią. Jego zagraniczn­y czar podziałał na początku i szybko się zużył. Stosowanie twardego wysokiego pressingu miało swoją cenę, a okazało się, że na tym wyczerpały się jego pomysły. Od dłuższego czasu, gdy przy linii bocznej obserwował mecz drużyny, wyglądał, jakby stał tam za karę i bezgłośnie odliczał minuty do końca sezonu, kiedy mógłby się spakować i wyjechać. Klub skrócił jego męki. Czy roztrzęsio­na przez Hyballę Wisła jest w stanie się przeciwsta­wić poukładane­mu Piastowi? Byłaby to niespodzia­nka. Nawet jeżeli w Piaście zaraz może się okazać, że z paroma ważnymi piłkarzami trzeba się rozstać, Fornalik zwyczajnie nie dopuści, by taki temat zdominował dyskusje w szatni przed niedzielny­m wieczorem. I to również była znacząca przewaga przewidywa­lnego trenera z Polski nad nieprzewid­ywalnym Niemcem.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland