EUROWYBORY JUŻ DZIŚ
W samo południe selekcjoner Paulo Sousa ogłosi, kogo zabiera na zgrupowanie przed EURO. Czterech zawodników już wyeliminowały kontuzje.
Portugalczyk wcale nie ma trudnego zadania, wybierając kadrę, którą zabierze na turniej. Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się to zdecydowanie bardziej skomplikowane, ale zmieniono przepisy: może powołać aż 26 zawodników, a czterech pewniaków wyeliminowały urazy. Pole do manewru i dywagacji jest niewielkie.
Puchacz w miejsce Recy
Spekulacje dotyczą głównie tego, kto zastąpi kontuzjowanych. Do nieobecności Krystiana Bielika i Jacka Góralskiego Portugalczyk
miał czas się przyzwyczaić, bo już na pierwszym zgrupowaniu musiał radzić sobie bez nich. Nowością są urazy Krzysztofa Piątka i Arkadiusza Recy, czyli zawodników, których Sousa wystawiał w podstawowym składzie. Obrońca Crotone usłyszał wyrok w sobotę. Przyleciał do Polski z nadzieją, że szczegółowe badania potwierdzą wcześniejsze diagnozy włoskich lekarzy, którzy twierdzili, że uraz prawego kolana nie jest zbyt poważny. Niestety. Okazało się, że konieczny jest zabieg.
W meczu
z Romą
Reca starł się z Edinem Džeko i naciągnął więzadło poboczne oraz uszkodził łąkotkę. Oznacza to, że co najmniej na miesiąc jest wykluczony z normalnych treningów. To zbyt długo, aby był brany pod uwagę przez Sousę. Pierwszy mecz (ze Słowacją) Polacy rozegrają już 14 czerwca. Selekcjoner musi więc zmierzyć się z tym samym problemem, co jego poprzednicy, znaleźć lewego obrońcę. Marcowe spotkania pokazały, że nie zamierza powielać pomysłu Jerzego Brzęczka, który wielokrotnie ustawiał na tej pozycji prawego obrońcę Bartosza Bereszyńskiego. Portugalczyk wybierał między Recą a Maciejem Rybusem.
– Lata mijają, a ta pozycja cały czas jest deficytowa, wciąż rozmawiamy o tym samym. Teraz wydaje się, że sprawa się wyjaśniła, naturalnym wyborem jest Rybus, jego sytuacja wyjściowa wygląda znakomicie – mówi Jakub Wawrzyniak, który przez całą karierę reprezentacyjną słyszał rozważania, czy nadaje się na lewą stronę defensywy w kadrze. Wtedy reprezentacja grała jednak ustawieniem z czterema obrońcami. Sousa preferuje inne rozwiązanie. – Objął kadrę jako trener, który chce grać trójką obrońców, pokazał to w marcu, nie sądzę, aby to się zmieniło. Dlatego zastanawiajmy się, kto zagra nie na lewej obronie, a na lewym wahadle – zauważa Wawrzyniak. Szybko wymienia zawodnika, który w 26-osobowej kadrze może zastąpić Recę. Jego głównym kandydatem jest Tymoteusz Puchacz, który w marcu znalazł się na szerokiej liście Sousy. Portugalczyk go nie powołał, ale zaprosił na mecz z Andorą, chciał, by obejrzał spotkanie z trybun przy ulicy Łazienkowskiej. – Na jego ocenę na pewno mocno rzutuje rozczarowująca postawa Lecha, jednak ja jego umiejętności piłkarskie szanuję. Ma duże możliwości, powinien poradzić sobie na poziomie reprezentacyjnym – uważa Wawrzyniak i porównuje obrońcę Kolejorza do Rybusa. – Maciek jest mały, nabity, ma lepsze zdrowie do biegania, za to Tymek ma dobry timing. Przewagą Rybusa jest doświadczenie, lepsze nawyki na boisku w grze defensywnej – ocenia były kadrowicz.
Szansa Świderskiego?
Drugim dużym problemem Sousy jest sytuacja w ataku. 14 maja Piątek przeszedł zabieg stawu skokowego i selekcjoner musi szukać zastępcy napastnika Herthy. A to wcale nie jest proste, bo jego skuteczność w reprezentacji była niezła: osiem goli w 18 meczach i u Sousy wcale nie był skazany na ławkę. Portugalczyk na dzień dobry udowodnił, że nie blefuje stwierdzając, że w pierwszym składzie widzi miejsce dla trzech napastników. Teraz musi modyfikować plany, bo wypadło mu bardzo ważne ogniwo.
– Poza pewniakami Lewandowskim i Milikiem w 26-osobowej kadrze widziałbym Karola Świderskiego, który w marcu nie zawiódł, i Kubę Świerczoka. Napastnik Piasta kreuje sobie okazje i ma niezłą skuteczność. Zastanawiam się tylko, na co przede wszystkim zwraca uwagę Paulo Sousa, bo Świerczok nie ma dobrych statystyk biegowych. Kuba nie pracuje za bardzo dla drużyny, jeśli to jest istotne dla Portugalczyka, to może go pominąć. Chociaż dla mnie jest naj
ważniejszym to, że strzela gole – mówi Wawrzyniak, który przed poniedziałkowymi powołaniami zastanawia się jeszcze nad tym, których graczy z polskiej ligi powoła Sousa i czy na jego liście znajdą się zawodnicy Pogoni i Legii. Nie ma natomiast wątpliwości, że w kadrze powinien być Kamil Grosicki, mimo że skrzydłowy West Bromwich Albion jeśli gra, to jedynie w rezerwach klubu. – Nie wiemy, w jakiej formie jest dziś Kamil, jednak jego osobowość, to, jak ważną jest częścią naszej drużyny, sprawia, że warto go zabrać, szczególnie, że kadra jest powiększona do 26 nazwisk. Myślę, że warto podjąć to ryzyko, a potencjalni konkurenci do gry w kadrze specjalnie nie naciskają – twierdzi Wawrzyniak, jeden z dwóch polskich piłkarzy, którzy uczestniczyli w trzech wielkich turniejach. Wie, jak wyglądały zgrupowania przed mistrzostwami świata i Europy, uważa, że jeśli Sousa faktycznie zabierze do Opalenicy tylko 26 wybrańców i nie będzie już przeprowadzał tam selekcji, to będzie to bardzo dobra decyzja. Jego poprzednik Adam Nawałka był innego zdania: powoływał większą liczbę graczy, dopiero po zgrupowaniu w Arłamowie podawał ostateczną listę. – To w niczym nie pomagało. Pamiętam, co się działo przed mistrzostwami we Francji w 2016 roku. Byłem po urazie pięty, przez pierwsze dziewięć dni nie trenowałem. Gdyby nie to, byłbym spokojny, że pojadę na turniej, jednak kontuzja sprawiła, że potęgowały się moje wątpliwości. Nie tylko moje, wieczorami zaczynały się rozważania, wyliczanki, kto może zostać, kto pojechać. To zaburza spokój – uważa niecały miesiąc przed turniejem Wawrzyniak.
Dziś w południe dowiemy się, na ile nazwisk faktycznie zdecydował się selekcjoner. Pewne jest jedno: 1 czerwca musi zostać wysłana do UEFA ostateczna, 26-osobowa lista.