W formie i z golem
Mateusz Klich został najskuteczniejszym Polakiem w historii Premier League.
Nic złego się nie dzieje. Po prostu nie jestem robotem i dopadło mnie zmęczenie – mówił nam w marcu Mateusz Klich, kiedy wylądował na ławce rezerwowych Leeds. Polak miał rację – nic niepokojącego się nie wydarzyło. Po kilku trudniejszych tygodniach reprezentant Paulo Sousy wraca do formy, co dobrze wróży przed zbliżającymi się mistrzostwami Europy. W sobotę Klich, po pięciu miesiącach przerwy, ponownie strzelił gola w Premier League, otwierając wynik meczu z Burnley (4:0). – To był fantastyczny strzał – podsumował bramkę zdobytą zza pola karnego Peter Crouch, kiedyś napastnik klubów angielskiej ekstraklasy, a dziś ekspert telewizyjny.
Odzyskał świeżość
Klich ma na koncie cztery ligowe trafienia w tym sezonie. To sobotnie oznacza, że został samodzielnym polskim liderem strzelców wszech czasów w Premier League. Ale nie to jest najważniejsze w przypadku blisko 31-letniego zawodnika. Klich przede wszystkim odzyskał świeżość i miejsce w podstawowym składzie. Kłopoty z grą w jedenastce były pomocnik m.in. Cracovii miał na przełomie marca i kwietnia. Najpierw spotkanie z West Hamem (0:2) zakończył już po pierwszej połowie, ponieważ Marcelo Bielsa zdecydował się na zmianę. Później w pięciu meczach Klich wchodził na boisko na kilkanaście ostatnich minut, raz nawet – w wygranym 2:1 spotkaniu z Manchesterem City – ani na chwilę nie podniósł się z ławki rezerwowych, co zdarzyło się po raz pierwszy w tym sezonie. Ale od trzech kolejek Polak jest regularnie wpisywany do podstawowego składu. Dwa poprzednie mecze rozegrał od początku do końca, w sobotę zszedł w 76. minucie. – Z Burnley na wyjeździe gra się trudni, ale broniliśmy dobrze i jednocześnie wykorzystaliśmy swoje okazje strzeleckie – mówił po meczu zadowolony Klich, który za występ dostał od lokalnego serwisu Leeds-live notę 7 (tylko trzech graczy dostało wyższą) z komentarzem: „Obiecujący występ po kilku trudniejszych miesiącach”. Satysfakcję może mieć nie tylko nasz zawodnik, ale również
MECZÓW
drużyna. W ostatnich tygodniach Leeds prezentuje się bardzo dobrze – od połowy marca przegrało tylko jeden z dziewięciu meczów. Po drodze urwało punkty Chelsea (0:0), Liverpoolowi (1:1) i Manchesterowi United (0:0). Tym samym zespół z Elland Road zadał kłam teoriom, że w Premier League w pierwszym sezonie po awansie będzie miał bardzo trudno, ponieważ piłkarze nie wytrzymają kondycyjnie wymagań trenera Marcelo Bielsy.
Leeds coraz mocniejsze
– Ludzie powtarzali, że w pewnym momencie się wypalimy, ponieważ w każdym meczu gramy na dużej intensywności. Ale w rzeczywistości nasz skład jest coraz mocniejszy. W poprzednich dwóch sezonach w Championship mieliśmy do rozegrania więcej meczów – przypomina Klich, a Bielsa dodaje: – Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że moglibyśmy nie wytrzymać sezonu pod względem fizycznym. Leeds jest na wysokim, 10. miejscu w tabeli i już dawno zapewniło sobie utrzymanie. W przeciwieństwie do pozostałych beniaminków – West Bromwich i Fulham – które na pewno wrócą do Championship.