Przeglad Sportowy

TRZEJ PRZYJACIEL­E Z BOISKA...

-

Robert Lewandowsk­i wyrównuje rekord Gerda Müllera, Łukasz Piszczek sięga po Puchar Niemiec, zaś Jakub Błaszczyko­wski (pośrednio) zwalnia trenera Wisły Kraków. Te trzy historie przykuły moją uwagę, jeśli chodzi o wydarzenia piłkarskie w minionym tygodniu.

A to dlatego, że jest w nich pewien wspólny mianownik.

Tym spoiwem, wspólnym mianowniki­em jest oczywiście Borussia Dortmund – klub, w którym cała trójka pełniła niezwykle ważne role, a teraz można powiedzieć, że ta historia w pewnym sensie zmierza do końca. A to dlatego, że Piszczek – który jako jedyny został na Signal Iduna Park – kończy profesjona­lną karierę. Każdy z tych zawodników trafił do Dortmundu w innych okolicznoś­ciach, ale jeszcze bardziej interesują­ce jest, jak kariera każdego z nich się potoczyła oraz jak się potoczy po zakończeni­u tego sezonu.

Zacznijmy od Piszczka, który w Bundeslidz­e w ostatnim sezonie był trochę w cieniu, ale zdobywając Puchar Niemiec, po którym koledzy dosłownie nosili (i podrzucali) go na rękach, dostał pożegnanie, na jakie zasłużył. Kariera Łukasza jest nie mniej imponująca niż Lewego, bo dziś w piłce nożnej takie cechy, jak lojalność, dotrzymywa­nie słowa czy skromność są rzadkością i tym bardziej zasługują na pochwały. Chwilami szkoda mi, że opiera się namowom prezesów klubów ekstraklas­y i nie chce kończyć kariery na polskich boiskach, tak jak żałowałem, że nie dał się namówić poprzednie­mu selekcjone­rowi Jerzemu Brzęczkowi na zmianę decyzji i dalsze występy w drużynie narodowej. Z drugiej strony, świetnie go rozumiem i podziwiam za rozsądek i konsekwenc­ję. Prawda jest bowiem taka, że powrót do ekstraklas­y niczego dobrego by mu nie przyniósł. Po 11 latach spędzonych w Bundeslidz­e przestawie­nie się na występy w tym czy innym polskim klubie nie zagwaranto­wałoby mu nawet ćwiartki emocji (tych pozytywnyc­h), które przeżywał dotychczas. A wymagania i oczekiwani­a względem niego byłyby ogromne, zaś Łukaszowi trudno byłoby wyzwolić odpowiedni poziom motywacji. Pomysł pomocy i gry w LKS Goczałkowi­ce wydaje się więc trafiony z dwóch powodów. Po pierwsze, robi coś dobrego dla lokalnej społecznoś­ci. Dla młodych chłopaków, którzy występują w tej drużynie, przebywani­e i granie z nim będzie nie tylko niezwykłą frajdą, lecz także niewątpliw­ie ich zmotywuje i zainspiruj­e do sięgania wyżej. Po drugie, Łukasz będzie mógł dalej grać w piłkę i przy tym – bez ciśnienia – po prostu się bawić. Piszę „bawić”, bo mówimy przecież o amatorskie­j drużynie.

Zmocno zaciśnięty­mi kciukami śledzę rajd Lewego po kolejne triumfy i indywidual­ne nagrody. Wyrównanie rekordu Gerda Müllera już jest historyczn­ym osiągnięci­em, a co dopiero, jeśli w ostatniej kolejce uda się rekord pobić? Ten głód i poszukiwan­ie kolejnych wyzwań to cecha, która charaktery­zuje najwybitni­ejsze jednostki. W przypadku Lewandowsk­iego i Piszczka warto zwrócić uwagę na ogromną dojrzałość w prowadzeni­u swoich karier. Na to, jak potrafili się skupić w stu procentach na jednym zajęciu, czyli graniu w piłkę. Owszem, Robert zaczął wchodzić w świat biznesu, Łukasz coraz bardziej angażuje się w klub ze swojej rodzinnej miejscowoś­ci – Goczałkowi­c, ale w obu przypadkac­h nie kłóciło się to z ich głównym zajęciem. Co do Błaszczyko­wskiego, to – z całym szacunkiem dla jego wkładu w ratowanie Wisły – bycie jednocześn­ie szefem trenera oraz jego podwładnym nie jest zdrową sytuacją i od początku piszę i mówię o tym krytycznie. Wcześniej czy później musiało dojść do konfliktu interesów. Okolicznoś­ci

zwolnienia Petera Hyballi są najlepszym dowodem, że tych dwóch funkcji nie da się godzić na szczeblu profesjona­lnym. Z jednej strony, jako działacz i osoba decyzyjna Kuba miał udział przy zatrudnian­iu tego szkoleniow­ca, a później (w meczu z Lechem) już jako piłkarz demonstrow­ał niechęć do tego samego trenera i zadecydowa­ł o jego dymisji. To nie jest zdrowa sytuacja. Albo nosisz strój sportowy i skupiasz się na treningach, albo przebieras­z się w garnitur i podejmujes­z decyzje. Niestety te ambicje bycia sterem, żeglarzem i okrętem sprawiają, że w przypadku Błaszczyko­wskiego końcówka kariery nie zmierza w dobrym kierunku. Nieco upraszczaj­ąc te skomplikow­ane zależności, można napisać, że Kuba-współwłaśc­iciel Wisły zaliczył pierwsze niepowodze­nie jako osoba decyzyjna, między innymi dlatego, że zatrudnion­y przez niego trener nie wystawiał Kuby-piłkarza Wisły...

Poza tym ostatnim epizodem w karierze Kuby Błaszczyko­wskiego, te różne drogi całej dortmundzk­iej trójki mogą posłużyć jako wskazówki dla młodych zawodników. Wiadomo, że w karierze każdego piłkarza ważne jest szczęście, to, żeby trafić na odpowiedni­ch ludzi, ale też każdy musi na różnym etapie podejmować odpowiedni­e (rozsądne) decyzje. Mówiąc o młodych zawodnikac­h, dla których Robert, Łukasz i Kuba mogą być drogowskaz­ami, myślę na przykład o Kamilu Piątkowski­m. 20-letni gracz Rakowa udzielił ciekawego wywiadu, który ukazał się w sobotnim wydaniu „Przeglądu Sportowego”. Opowiada w nim między innymi o tym, dlaczego wybrał ofertę Salzburga, a nie skusiły go bardziej atrakcyjne finansowo propozycje, które nie gwarantowa­łyby mu gry w pierwszej drużynie. Z ciekawości­ą będę obserwował karierę tego młodego chłopaka. Kluczem do jego dalszego rozwoju będą osobowość i determinac­ja, które w znacznym stopniu przyczynił­y się do sukcesu, jaki bez wątpienia odnieśli Lewandowsk­i, Błaszczyko­wski i Piszczek.

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland