Spartańska moc
Zespół z Wrocławia rozbił lidera z Gorzowa Wlkp. Włókniarz wygrał w Toruniu. W PGE Ekstralidze nie ma już niepokonanych drużyn.
Whicie 6. kolejki PGE Ekstraligi Sparta Wrocław nadspodziewanie łatwo rozprawiła się z gorzowską Stalą, zapewniając sobie wygraną jeszcze przed biegami nominowanymi. Wrocławianie ponownie musieli sobie radzić bez Taia Woffindena, który wprawdzie wznowił już treningi, ale nie był jeszcze gotowy do startu. Za Brytyjczyka, który doznał kontuzji 23 kwietnia w Grudziądzu, stosowane było „zastępstwo zawodnika”, w ramach którego gospodarze zdobyli aż 11 punktów.
Droga do sukcesu
Początek zmagań sugerował wyrównane starcie, bowiem po pierwszej serii miejscowi prowadzili zaledwie 13:11. Niezły rezultat goście w dużej mierze zawdzięczali jednak podwójnej wygranej w biegu młodzieżowców. W dalszej fazie meczu gospodarze budowali przewagę, która po 9. wyścigu wzrosła już do 12 punktów. Wrocławianie lepiej wyjeżdżali spod taśmy, a na dystansie umiejętnie poruszali się przy krawężniku. Ta droga najczęściej prowadziła do sukcesu.
Po stronie gości pierwsza seniorska „3” pojawiła się dopiero po 10. gonitwie, kiedy po dwóch niezbyt udanych startach przebudził się Bartosz Zmarzlik. Nie zachwycali Szymon Woźniak i Anders Thomsen. Zupełnie zawiódł natomiast świetnie dysponowany we wcześniejszych meczach Martin Vaculik. – Gdybym wiedział, jaka jest przyczyna gorszych startów, szybko bym ją usunął. Myślę, że jest to kwestia regulacji sprzętu – stwierdził Słowak przed kamerami nsport+ . Zupełnie inaczej sytuacja wyglądała po stronie gospodarzy. Zachwycali nie tylko liderzy Artiom Łaguta i Maciej Janowski. Imponująco szybki i skuteczny był także Gleb Czugunow, a cenne punkty dowoził do mety również Daniel Bewley. Spotkanie było wprawdzie dość jednostronne, ale kibiców rozgrzały
RAZY
w czterech ostatnich meczach w Toruniu wygrywali częstochowianie.
LAT TEMU
po raz ostatni zielonogórzanie jeździli w 1. lidze. Teraz walczą o utrzymanie w elicie. pojedynki Zmarzlika z Janowskim czy Łagutą. Po meczu we Wrocławiu w Ekstralidze nie ma już niepokonanych drużyn. Gorzowianie doznali pierwszej porażki w sezonie, ale utrzymali się na szczycie tabeli. Dla Stali przegrana ze Spartą była swego rodzaju zimnym prysznicem, a wrocławianie, wygrywając wyraźnie bez Woffindena, potwierdzili mistrzowskie aspiracje.
Odrodzenie Włókniarza
Mecze 6. kolejki były wyjątkowe, bowiem po raz pierwszy w tym sezonie na stadionach mogli pojawić się kibice. W Toruniu fani obejrzeli zawody najwyższego szczebla rozgrywek po raz pierwszy od sierpnia 2019 roku, kiedy to miejscowy zespół pożegnał się z elitą. Powrót na Motoarenę miał dla toruńskich kibiców słodko-gorzki smak. Po bardzo emocjonującym meczu gospodarze musieli bowiem uznać wyższość przyjezdnych z Częstochowy, którzy zaprezentowali niezwykłą determinację. Fantastyczny występ zaliczył młodzieżowiec Jakub Miśkowiak, który tylko raz musiał uznać wyższość rywala. Świetnie spisywali się Duńczycy Leon
Madsen i młody Jonas Jeppesen. Po stronie toruńskiej najlepszy był Jack Holder, na całej linii zawiódł natomiast jego starszy brat Chris. Częstochowianie przywrócili kibicom wiarę w walkę o najwyższe cele w tym sezonie. Za to w Toruniu mają teraz o czym myśleć. Pierwsza domowa porażka sprawia, że Anioły nie będą już miały takiego komfortu jak w pierwszych spotkaniach, po których torunianie zebrali sporo pochwał. Przed zawodnikami Apatora trzy mecze wyjazdowe i o poprawę nastrojów będzie niezwykle ciężko.
Po sobotnich spotkaniach lepsze nastroje muszą panować w Grudziądzu. GKM zdołał zremisować na własnym torze z Motorem Lublin i opuścił ostatnie miejsce w tabeli. Kibiców w Grudziądzu najbardziej cieszyć może odrodzenie Kennetha Bjerre. Duńczyk pojechał skuteczniej niż we wcześniejszych meczach obecnego sezonu. Można powiedzieć, że zaprezentował poziom, jakiego oczekiwano od niego przed startem rozgrywek. GKM zyskał nie tylko punktową, ale też psychologiczną przewagę nad Falubazem, który nie miał wiele do powiedzenia w Lesznie. Mistrzowie Polski wygrali 54:36, a Janusz Kołodziej wygrał wszystkie cztery wyścigi. Leszczynianie nabierają wiatru w żagle, zaś w Zielonej Górze zaczynają drżeć o utrzymanie. W sześciu meczach doznali pięciu porażek, w tym dwóch na własnym torze. Falubaz potrzebuje punktów jak powietrza. Problem w tym, że poza Patrykiem Dudkiem podopieczni Piotra Żyty są dalecy od optymalnej formy. Jeśli w domowych meczach ze Spartą i Apatorem znów zostaną pokonani, ich sytuacja stanie się katastrofalna.