Triumf w deszczu
Robert Kubica, Yifei Ye i Louis Deletraz wygrali dla ekipy WRT drugą z rzędu rundę ELMS. Na Red Bull Ringu potwierdzili potencjał.
Dwa wyścigi, dwa zwycięstwa. Zespół Roberta Kubicy, choć to debiutanci, idzie jak burza w European Le Mans Series. Zwycięstwo na torze Red Bull Ring nie było jednak tak „łatwe”, jak to pierwsze, w Barcelonie. Załoga ORLEN Team WRT przedzierała się do czołówki z dziewiątej pozycji i w słońcu, i w deszczu – zarówno na gładkich, jak i deszczowych oponach. Kluczową rolę w tej walce odegrał Kubica. Gdy w kwalifikacjach Louis Deletraz uzyskał dopiero piąte pole startowe, zdawało się, że w końcu debiutanci są bliżej pozycji, na której powinni się znajdować od początku sezonu. – Warunki były trudne, tor częściowo suchy, a ja jechałem na slickach. Ciężko było złożyć okrążenie. Cel na wyścig? Odnieść drugie zwycięstwo – zapewniał jednak Szwajcar, który w 10-minutowej czasówce w ostatniej chwili zastąpił Yifeia Ye.
Polak wypracował przewagę
To właśnie Chińczyk został wytypowany na start w wyścigu i początkowo nie radził sobie za dobrze. Już w drodze do pierwszego zakrętu stracił dwie pozycje, a kilometr dalej spadł na 9. miejsce. – Start był gorączkowy. Pierwszy raz to ja ruszałem, więc się trochę stresowałem i próbowałem po prostu nie popełnić błędów – tłumaczył Ye, który od tej pory jechał doskonale. Trzymał bardzo mocne tempo i atakował rywali. Pod koniec swojego przejazdu, gdy odbijał na pas serwisowy, był już… pierwszy!
ZAŁÓG
ukończyło drugą rundę sezonu ELMS.
MIEJSCE
zajęła w LMP3 załoga Inter Europol Competition z Mateuszem Kaprzykiem. Drugie auto teamu znalazło się miejsce wyżej.
Nasza załoga straciła jednak sporo czasu z powodu problemów podczas pit stopu i kiedy auto przejął Kubica, do lidera tracił ponad 30 sekund. Z pomocą przyszła pogoda. Nie tylko konieczność jazdy na gładkich oponach po mokrym torze, ale też trudne decyzje – kiedy zjechać na pit stop i jakie założyć opony. Gdy Robert odbijał do alei serwisowej, w ostatniej chwili mechanicy zamiast ogumienia przejściowego (lekko nacinane) złapali za pełne deszczówki.
– Zacząłem na suchym torze, niestety na pierwszych 10–12 okrążeniach miałem problemy, nie byłem zadowolony z tempa, ale mieliśmy plan odnośnie do tych opon na wypadek, gdyby nie było deszczu – relacjonował Kubica. – Okrążenie zjazdowe było dość chaotyczne, zastanawialiśmy się, jakie opony założyć. Postanowiłem, i na szczęście zespół się ze mną zgodził, żeby wziąć pełne deszczówki. Nie pomógł nam wyjazd samochodu bezpieczeństwa, ale w niektórych miejscach toru było jak na basenie. Gdy warunki się poprawiły, kluczowe było, aby wyrobić sobie przewagę, bo nasz główny rywal, zespół G-drive i auto 26, był na oponach przejściowych i miał inną strategię. Udało mi się odjechać na jakieś 50 sekund, ale to i tak nie było wystarczające… – opowiadał.
Zmusił do błędu
Na trzecią zmianę wyjechał Louis Deletraz i to on postawił kropkę nad i. Dogonił, a następnie wyprzedził lidera po zaciętej walce i dowiózł do mety zwycięstwo! – Naciskałem i w końcu zmusiłem rywala do błędu, a że miałem lepsze tempo, mogłem mu potem jeszcze odjechać – mówił Szwajcar po odebraniu trofeum za zwycięstwo. – Mam nadzieję, że po kolejnym wyścigu będzie trzy na trzy – dodawał.