Dotrzymała słowa
Katarzyna Wasick kapitalnie otworzyła ME! Dwa razy biła rekord kraju i awansowała do finału 50 m kraulem. Dziś powalczy o medal.
Jeszcze przed początkiem imprezy w Budapeszcie pływaczka przekonywała, że jest dobrze przygotowana i mocna. – Poprawię rekord Polski – zapewniała. I jak powiedziała, tak zrobiła. W dodatku dwukrotnie! Zarówno w eliminacjach, jak i w wieczornym półfinale Wasick biła najlepsze wyniki w karierze, które jednocześnie były także oczywiście rekordami kraju. Ten obecnie wynosi 24.34, ale chyba nie warto się do niego przywiązywać. We wtorkowym finale ponownie może zostać poprawiony.
Kolejny krok
29-latka do decydującego wyścigu zakwalifikowała się z trzecim wynikiem. Bez dwóch zdań będzie się więc liczyła w walce o podium. Po pierwszym dniu rywalizacji wygląda na to, że niezwykle mocne są Pernille Blume oraz Ranomi Kromowidjojo, ale nie jest to nic zaskakującego. Pierwsza to przecież aktualna mistrzyni olimpijska na tym dystansie, a druga jest jedną z najszybszych kobiet w historii tej konkurencji. W finale może się jednak wydarzyć bardzo dużo. Dunka i Holenderka na pewno nie są poza zasięgiem Wasick, która znowu będzie potrzebowała doskonałego wyścigu. Bo w formie, co zdążyła udowodnić, jest doskonałej. Plan minimum, czyli finał i rekord kraju już zrealizowała. Teraz czekamy na kolejny krok.
Słaba atmosfera
W poniedziałek w naszej reprezentacji na słowa uznania zasłużył również Ksawery Masiuk. 16-latek w eliminacjach ustanowił kapitalny rekord życiowy na 50 m st. grzbietowym (25.05). W półfinale, którego był zdecydowanie najmłodszym uczestnikiem, okazał się już co prawda o 0.2 s wolniejszy, ale 13. miejsce w debiucie w ME może uznać za wynik co najmniej dobry.
I jeśli chodzi o plusy, to niestety wszystko. Rozczarowaniem zakończył się występ naszych sztafet 4x100 m st. dowolnym, a przede wszystkim z męską wiązaliśmy nadzieje przynajmniej na finał. Rano w składzie zabrakło najszybszego w kadrze Jakuba Kraski, który chciał zaoszczędzić trochę sił i pomóc kolegom dopiero w wyścigu medalowym. Takiej okazji jednak nie dostał, a ryzyko w tej sytuacji kompletnie się nie opłaciło. „Na zebraniu wszyscy zaakceptowaliśmy ten wybór. Atmosfera jest słaba, team spirit uleciał” – napisał w mediach społecznościowych Kacper Majchrzak. Biorąc pod uwagę, że to dopiero początek ME, nie jest to zbyt optymistyczna informacja... Wydarzeniem pierwszego dnia ME był za to występ Klimenta Kolesnikowa na 50 m st. grzbietowym. Rosjanin poprawił w tej konkurencji własny rekord świata i został pierwszym człowiekiem, który pokonał ten dystans poniżej 24 sekund (23.93).