Falubaz Zielona Góra pierwszy raz od piętnastu lat spadł z PGE Ekstraligi.
GKM w ostatnim wyścigu sezonu uratował miejsce w żużlowej elicie. Po 15 latach żegna się z nią Falubaz.
Już dawno w PGE Ekstralidze nie było tak dużych emocji. W niedzielę walka o utrzymanie w lidze trwała do ostatnich metrów ostatniego wyścigu. Zielonogórzanie w nerwach oglądali spotkanie Zooleszcza DPV Logistic GKM Grudziądz z Eltrox Włókniarzem Częstochowa w telewizji i musieli liczyć, że częstochowianie wygrają ze zmobilizowanymi grudziądzanami. Ostatecznie jednak bohaterami meczu zostali Przemysław Pawlicki i Krzysztof Kasprzak, którzy wytrzymali wojnę nerwów i w ostatnim wyścigu rundy zasadniczej pokonali 4:2 parę Leon Madsen, Bartosz Smektała. Chwilę później obaj utonęli w objęciach swoich kolegów, a radość w drużynie GKM i na trybunach była porównywalna z tą, jaką widzimy po finałowych meczach PGE Ekstraligi. Ogromnej radości nie można się zresztą dziwić, bo mecz trzymał w napięciu. Jeszcze po 12. biegu gospodarze prowadzili ośmioma punktami, by przed wyścigami nominowanymi w zaskakujących okolicznościach stracić prawie całą przewagę. Już w czternastym wyścigu grudziądzanie byli blisko zwycięstwa w meczu, ale na ostatniej prostej Jonas Jeppesen minął Kennetha Bjerre i emocje zostały przedłużone. Jakby tego było mało, to przed ostatnią gonitwą błąd popełnił... kierownik startu, który źle włożył taśmę w stojak. Przez jego błąd całą procedurę startową przed najważniejszym biegiem sezonu trzeba było powtórzyć od początku.
Dla GKM Grudziądz to był mecz nie tylko o sześć milionów złotych, które za rok otrzyma każdy z klubów biorących udział w rozgrywkach PGE Ekstraligi, ale przede wszystkim o przyszłość całego ośrodka żużlowego. Z wagi spotkania doskonale zdawali sobie wszyscy zawodnicy drużyny, którzy od środy przebywali w Grudziądzu na zgrupowaniu.
Stanęli na wysokości zdania
W najważniejszym spotkaniu sezonu na wysokości zadania stanęli wszyscy seniorzy, a najlepszym dowodem na dobrą postawę grudziądzan jest fakt, że przez większość spotkania największe problemy miał... Nicki Pedersen. Najlepszy mecz w sezonie pojechał Kasprzak, któremu szybko spłaciła się inwestycja w nowy silnik, kupiony tuż przed tym spotkaniem. 37-latek jeździł znakomicie, a w jednym z wyścigów zdołał wyprzedzić Leona Madsena.
Bonus Motoru
Brawa należą się także Kennethowi Bjerre, który co prawda narzekał na stan nawierzchni, ale na dystansie nie miał problemów mijaniem rywali. W 7. biegu skutecznie bronił się przed atakami Lindgrena, dwa biegi później wyprzedził Bartosza Smektałę, a na ostatniej prostej minął Kacpra Worynę. – To był strasznie stresujący mecz, robiliśmy wszystko aby go wygrać . To był fatalny sezon, ale dziś wykonaliśmy swoją robotę – podsumował zawody Pedersen.
W drugim niedzielnym spotkaniu Motor Lublin co prawda nie zdołał wygrać w Lesznie, ale wywalczył bardzo cenny punkt bonusowy, a dzięki temu w rewanżowym półfinale z Moje Bermudy Stalą Gorzów będzie miał atut własnego toru.