Przeglad Sportowy

Kolor wraca do Kielc

Korona pokonała 1:0 ŁKS, odniosła piąte zwycięstwo z rzędu i jest liderem 1. ligi.

- Łukasz GRABOWSKI @elgrabowsk­i

Mamy to! Mamy! – krzyczał rozradowan­y Dominik Nowak, stojąc pod trybuną z wyciągnięt­ymi do góry rękami. Szkoleniow­iec Korony miał powody do radości, bo jego zespół wygrał piąty ligowy mecz z rzędu i zaliczył wymarzony początek sezonu.

Odbudowa

Złocisto-krwiste barwy Korony bledły od lat, aż w końcu całkowicie poszarzały. Kielczanie mieli swojego klubu, a raczej nim zarządzają­cych, serdecznie dość. Temat Korony był na tyle irytujący, że na stadionie pojawiali się tylko ci najbardzie­j wytrwali. Ale i oni przychodzi­li ze zwieszonym­i głowami i bardziej z przyzwycza­jenia, niż dla rozrywki. Od przejęcia Korony z rąk niemieckic­h inwestorów minęło dziesięć miesięcy i dopiero teraz na stadion przy ulicy Ściegienne­go powoli wraca życie.

Przed spotkaniem z ŁKS w kieleckim klubie stawali na głowie, by przyciągną­ć widzów na obiekt. W mediach społecznoś­ciowych rozkręcono akcję marketingo­wą, rzucając fanom wyzwanie, by na trybunach zebrali się w liczbie przekracza­jącej 5 tysięcy. Cel udało się zrealizowa­ć, bo przy Ściegienne­go pojawiło się 5881 widzów i była to najwyższa frekwencja od 8 lutego 2020 roku i spotkania z Górnikiem Zabrze (7109 osób). Bardzo możliwe, że niedługo i ten wynik zostanie poprawiony, bo kielczanie są na fali. – Najlepszym podsumowan­iem tego spotkania są słowa Pawła Golańskieg­o wypowiedzi­ane po meczu. Na boisku była drużyna zmotywowan­a, taka, która ma jakość piłkarską, ale najcenniej­si byli wojownicy. Te trzy czynniki zdecydował­y, że wygraliśmy

– powiedział na pomeczowej konferencj­i prasowej szkoleniow­iec Korony.

Charakter

I patrząc na przebieg spotkania, rzeczywiśc­ie kluczową rolę w zwycięstwi­e Korony odegrała ambicja. Bo to ŁKS długo był zespołem lepszym. Kielczanie w pierwszych dwudziestu minutach nie byli w stanie wymienić pięciu celnych podań na połowie łodzian. Nieco krócej fani Korony czekali na wymianę pięciu podań w ogóle, bo to wydarzyło się w szesnastej minucie. – Kompletują­c skład, chcieliśmy połączyć dwie rzeczy: umiejętnoś­ci czysto piłkarskie i ambicję, by coś fajnego w Kielcach zrobić. By ten słynny koroniarsk­i charakter znów był naszym znakiem rozpoznawc­zym – mówił nam przed sezonem Golański,

pełniący funkcję dyrektora sportowego klubu ze stolicy województw­a świętokrzy­skiego.

Na razie wygląda na to, że szefom Korony udało się stworzyć drużynę. Po golu strzelonym przez Grzegorza Szymusika do szczęśliwe­go obrońcy przybiegli nie tylko wszyscy grający zawodnicy, ale też cała ławka rezerwowyc­h. – Takiej radości nie było dawno – przyznał Jacek Kiełb, kapitan kielczan.

On widział w tym klubie wiele. Był w najlepszyc­h czasach, był w tych najgorszyc­h, gdy walczono o przetrwani­e. A że koniec kariery coraz bliżej, pewnie chętnie zagrałby jeszcze kilka spotkań dla Korony w ekstraklas­ie. Mecz z ŁKS był dla niego 251. występem w barwach kieleckieg­o klubu, więc jeśli jego zespół dalej będzie tak punktował, kolejny jubileusz obchodziłb­y w najwyższej klasie rozgrywkow­ej.

Nie zgrzeszyć

Mimo euforii wszyscy w Kielcach wiedzą, że droga do ekstraklas­y jest jeszcze bardzo długa, kręta i pełna pułapek. A pierwszą z nich może być grzech pychy. – Po meczu w szatni Piotr Malarczyk powiedział fajną rzecz, że dziś się cieszymy, dziś jest radość, ale od jutra już musimy zapomnieć o meczu z ŁKS i dalej pokornie pracować, by sprostać kolejnym wyzwaniom – zdradził Nowak. Przywracan­ie koloru ruszyło w Kielcach pełną parą. A kibice po raz pierwszy od dawna mogą z czystym sumieniem powiedzieć, że lubią oglądać drużynę biegającą po boisku w złocisto-krwistych koszulkach.

 ??  ?? Grzegorz Szymusik (nr 25) strzelił gola na wagę trzech punktów dla Korony w meczu z ŁKS Łódź.
Grzegorz Szymusik (nr 25) strzelił gola na wagę trzech punktów dla Korony w meczu z ŁKS Łódź.
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland