Prezes PZPN musi być energetyczny
Dla wielu sympatyków piłki nożnej wybór Cezarego Kuleszy na prezesa PZPN jest niespodzianką, natomiast dla tych, którzy siedzą w piłce i są trochę bliżej, już niekoniecznie. Od trzech miesięcy dało się wyczuć, że Kulesza jest dla Marka Koźmińskiego bardzo poważnym konkurentem w wyścigu o fotel szefa związku. Gdyby nie pandemia, rok temu raczej wygrałby Koźmiński i to bez problemu. Jednak w tym okresie zaniedbał kilka rzeczy i to spowodowało, że wybory były meczem do jednej bramki. Przewaga nowego prezesa była olbrzymia, co zmusza do zadania pytania: dlaczego kontynuator poprzedniej ekipy przegrał z kretesem? Trzeba przyznać, że w ostatnich latach PZPN mocno zyskał wizerunkowo, potroił budżet, za co należą się brawa dla ekipy Zbigniewa Bońka z sekretarzem generalnym Maciejem Sawickim na czele. Osobiście czułem większą energię w obozie Kuleszy, a przejścia na jego stronę baronów, którzy chwilę wcześniej sprzyjali Markowi, może oznaczać, że czuję tak nie tylko ja. To stanowisko musi zajmować osoba energetyczna, która zarazi entuzjazmem resztę ludzi. Marek wyraźnie stracił czujność i być może był zbyt pewny, że wygra wybory bez pracy oddolnej, czyli w regionach. Tak się nie stało. Co teraz? Jest nowy prezes, który będzie rozliczany za wyniki. Bo wbrew temu, co powiedział Boniek, można, a nawet trzeba rozliczać za to prezesa związku. Pełna zgoda co do pochwał dotyczących części marketingowej i organizacyjnej, ale to jednak prezes wybiera trenera, który później odpowiada za wynik, a koniec końców odpowiedzialność i tak bierze szef federacji.
Myślę, że właśnie z tego powodu Kulesza będzie miał łatwiej. Przed nami mecze w eliminacjach mistrzostw świata. Awans do dużego turnieju dla funkcjonowania związku jest istotny. Udział w nim wiąże się z korzyściami wizerunkowymi, ale przede wszystkim finansowymi. Obecnie PZPN ma stabilną sytuację, ale żeby móc to utrzymać i dalej się rozwijać, reprezentacja musi regularnie jeździć na wielkie imprezy. To nie będzie łatwe, a ewentualne niepowodzenie może pójść na konto byłego prezesa, podobnie jak awans. Komfort Kuleszy polega na tym, że będzie wygrany w obu przypadkach, choć wiadomo, że nie zakładamy czarnego scenariusza, czyli braku awansu.
Ocena Kuleszy będzie zależała od tego, jakimi ludźmi się otoczy. Wydaje się, że Zbyszek Boniek popełnił jeden błąd, choć wszyscy gramy do jednej bramki. Jednak tak jak w polityce, tu też istnieje opozycja, która wykorzystała to, że Zbyszek nie wykreował wokół siebie ludzi na tyle mocnych, żeby mogli kontynuować jego pracę. To może być przestroga dla obecnego prezesa. Niezręcznie jest mi się wypowiadać o Marku, bo to mój były reprezentacyjny kolega. Na pewno popełnił zbyt wiele błędów, żeby wygrać. Wyniki pokazały, że środowisko nie chciało mu zaufać i Marek musi sobie z tym poradzić.
Zaraz wraca do gry kadra. Wygrana z San Marino czy z Albanią to obowiązek, ale potem musimy zrobić wszystko, żeby zrewanżować się Anglikom. Na Wembley byliśmy blisko remisu. Drużyna Garetha Southgate’a może jeszcze odczuwać trudy mistrzostw Europy, co powinniśmy spróbować wykorzystać. Zwłaszcza że ewentualna wygrana uspokoiłaby pojawiające się opinie, dotyczące wymiany Paulo Sousy na Stanisława Czerczesowa, które dla mnie są niepoważne, biorąc pod uwagę moment, w którym się znajdujemy. Portugalczyk może sobie pomóc, bo na końcu trener jest oceniany przez pryzmat wyników.