Przeglad Sportowy

MOTOR L25 PO TUNINGU

Ostatni mecz ekstraklas­y w Lublinie odbył się 29 lat temu. Według planu nowych władz klubu na następny trzeba będzie czekać maksymalni­e cztery lata.

- Z Lublina Łukasz GRABOWSKI @elgrabowsk­i

Zobdrapane­go klubowego budynku wyszło kilku młodych ludzi. Stare, nieodmalow­ane drzwi skrzypiały niemiłosie­rnie, gdy na zewnątrz wychodzili kolejni. Gdyby ktoś nie wiedział, że to piłkarze Motoru, nie miałby szans się domyślić. Każdy ubrany był we własne dresy i tylko niektórzy mieli na sobie czapki z klubowym logo. – Panowie, nie kręćcie, bo wstyd, jak my wyglądamy – poprosił jeden z piłkarzy dziennikar­za lokalnej telewizji, próbująceg­o przeprowad­zić wywiad przed startem przygotowa­ń do rundy wiosennej. Później grupa ruszyła do pobliskieg­o parku na trening, bo na wynajęcie boiska nie było w klubie pieniędzy. Albo pensje, albo trening na sztucznym, odśnieżony­m placu.

Nowa twarz

To był rok 2011. Motor grał jeszcze na starym obiekcie przy Alejach Zygmuntows­kich, który od dobrych kilku lat prosił się o remont. Kasa świeciła pustkami, więc czasem trzeba było przymknąć oko na odpadającą tu i ówdzie farbę czy nieszczeln­e okna. – Szatnie, delikatnie mówiąc, nie były ekskluzywn­e, ale z klimatem. Jedna długa ławka, wspólne wieszaki dla wszystkich – wspomina stary obiekt Marcin Michota, gracz Motoru, będący w nim od 2009 roku.

Dziesięć lat później lubelski klub w niczym nie przypomina zapuszczon­ego i nieco zapomniane­go przez wszystkich tworu, jakim był dekadę wstecz. Dziś zawodnicy nie dość, że mają gdzie trenować, bo w zasięgu krótkiego spaceru znajdują się dwa pełnowymia­rowe boiska (jedno naturalne, drugie ze sztuczną murawą), to i o ubrania nie muszą się martwić. W szatni z kranu też zawsze leci ciepła woda, zaś ściany pokryte są świeżą farbą, a nie odpadający­m tynkiem. – Teraz każdy ma swoje miejsce, a wnętrze szatni jest pełne zdjęć i motorowych symboli. Czujemy się w niej jak w domu – przekonuje Michota.

Dziś Motor ma twarz Zbigniewa Jakubasa, jednego z najbogatsz­ych ludzi w Polsce. Właściciel Grupy Kapitałowe­j Multico przejął klub we wrześniu 2020 roku. Futbolem interesuje się od lat, a teraz poznaje go od środka. – Odkąd przejąłem Motor, spotykam na meczach prezesów i właściciel­i. Jestem mile zaskoczony kontaktami z nimi i szczerymi wymianami poglądów. Od wielu z nich czerpię informacje i po prostu się uczę. Darek Mioduski przekazał mi swoje doświadcze­nie i wiedzę na temat obiektów akademii Legii. Prezes Pogoni Szczecin, pan Jarosław Mroczek, kontakty i sugestie w zakresie technikali­ów wykonania boisk. Michał Świerczews­ki dzieli się wszystkimi swoimi doświadcze­niami związanymi z budową profesjona­lnego klubu – dodaje Jakubas. Wizytę u właściciel­a Rakowa skończył zresztą z wypełniony­m notatkami zeszytem. Zdobyta wiedza ma doprowadzi­ć Motor do sukcesu. – Do 2025 roku chcemy być w ekstraklas­ie – twierdzi bez ogródek.

Plan pięcioletn­i

I choć data 2025 nie jest nigdzie wyryta w klubowych gabinetach, będąc na Arenie Lublin, ma się wrażenie, że w głowie mają ją wszyscy pracownicy klubu, bo przewija się właściwie w każdej rozmowie. – A jak już się w ekstraklas­ie znajdziemy, chcemy w niej zostać na kolejne lata – mówi nam większości­owy akcjonariu­sz lubelskieg­o klubu. Jakubas bywa w Lublinie często, ale na co dzień dogląda wszystkieg­o z Warszawy. Na miejscu klubem zarządza Marta Daniewska. Gdy nowy właściciel wskazał ją jako nowego sternika klubu, wielu było zaskoczony­ch takim wyborem, bo Daniewska nigdy wcześniej nie miała nic wspólnego z futbolem. – Czasami oglądałam mecze reprezenta­cji, to wszystko – przyznaje dziś z uśmiechem i dodaje: – Nie spodziewał­am się propozycji pana Jakubasa. Zresztą powiedział­am mu, że nawet nie wiem, kiedy jest spalony. W odpowiedzi usłyszałam, że szybko się wdrożę, a dalej będzie już dobrze, bo mam zarządzać klubem i stworzyć w nim odpowiedni­e struktury, a nie ustalać skład.

Zanim Daniewska trafiła do Motoru, przez osiem lat pracowała na najwyższyc­h stanowiska­ch w MKS Perła Lublin, żeńskiej drużynie piłki ręcznej, wielokrotn­ymi mistrzynia­mi kraju. – Dlatego jestem przyzwycza­jona do sukcesu – mówi.

W piłce na pierwszy będzie musiała poczekać przynajmni­ej do końca sezonu. Ale nikt w klubie nie bierze innej opcji pod uwagę. Awans do Fortuna 1. Ligi w stolicy lubelskieg­o jest uważany za obowiązek. – Zdaję sobie sprawę z tego, o co gramy. Nie mam zamiaru czarować, że stawka jest inna – przyznaje Marek Saganowski, trener Żółto-biało-niebieskic­h. Gdy pytamy o presję, tylko się uśmiecha. – Jeśli w sporcie pojawia się ciśnienie, to znaczy, że o coś grasz, więc trzeba się z tego cieszyć – tłumaczy 42-latek.

Bogaty, bo umie liczyć

Saganowski trafił do Motoru kilka tygodni po tym, jak rozstał się z Legią. Ale to niejedyny warszawski ślad w klubie. Dyrektorem sportowym jest Michał Żewłakow, a jednym z członków rady nadzorczej Bogusław Leśnodorsk­i, były prezes klubu z Łazienkows­kiej. Duże nagromadze­nie w jednym miejscu ludzi związanych z Legią nie wszystkim w Lublinie się podoba. Wśród kibiców pojawiają się głosy, że to niekoniecz­nie dobre rozwiązani­e i do niczego dobrego nie doprowadzi. Najwięcej uwag fani kierują pod adresem Żewłakowa, który w Lublinie pojawia się tylko raz w tygodniu. – Zadania nakreślone przez nas dla dyrektora sportowego nie wymagają ciągłej obecności w klubie – tłumaczy Daniewska i zapewnia, że wszystkie transfery przeprowad­zone w bieżącym oknie były kon

sultowane i z Żewłakowem, i z Saganowski­m. – Sprowadzil­iśmy dwunastu zawodników, teraz musimy zaufać sztabowi szkoleniow­emu i czekać na efekty – mówi prezes klubu. Teoretyczn­ie przeprowad­zenie transferów, gdy ma się na to budżet, nie powinno sprawiać większych kłopotów. Ale już dokonanie właściwych wzmocnień i wybranie takich zawodników, którzy nie trafią do klubu tylko po to, by zarobić, tak łatwe nie jest. Bo zdarzają się tacy, którzy myślą, że skoro właściciel Motoru jest miliardere­m, będzie płacił dwa razy więcej niż konkurencj­a. – Gdy widzę, że temat zmierza w tę stronę, szybko zaznaczam, że owszem, pan Jakubas jest miliardere­m, ale dlatego, że umie liczyć, a nie dlatego, że wydaje pieniądze na lewo i prawo. Zwykle to wystarczy na ostudzenie zapału – zdradza Daniewska. – Piłkarz musi chcieć grać w naszym klubie przede wszystkim po to, by wygrywać i budować z nami siłę Motoru – dodaje.

W Lublinie rzeczywiśc­ie dość mocno pilnowali, by uniknąć kominów płacowych w pierwszym zespole. Między innymi dlatego do klubu nie trafił Andreja Prokić. Serb miał zbyt wygórowane oczekiwani­a finansowe i w Motorze go nie ma. Udało się jednak znaleźć takich zawodników, którzy ofertę z Lublina chętnie przyjęli. Negocjacje z Michałem Fidziukiew­iczem trwały ledwie kilka minut, a Adama Ryczkowski­ego w ogóle nie trzeba było zachęcać do gry w żółto-biało-niebieskic­h barwach. Na razie Motor rozpędza się wolno. Po pierwszych pięciu kolejkach ma siedem punktów i zajmuje siódme miejsce w tabeli ewinner II ligi. Problemem lubelskieg­o klubu jest brak regularnoś­ci. Prowadzony przez Saganowski­ego zespół jeszcze nie zaliczył passy trzech i więcej zwycięskic­h meczów z rzędu. – To w końcu musi przyjść. Na razie potrzebuje­my chwili, by wszystkie tryby wskoczyły na właściwe miejsca – uspokaja trener. Gdy pytamy, czy nie boi się, że zabraknie czasu i drużyna złapie rytm za późno, by wywalczyć bezpośredn­i awans, Saganowski pewnym głosem odpowiada: – Podjęliśmy ryzyko, ale jestem przekonany, że na koniec będziemy się cieszyć. Każdy inny wynik niż pierwsze lub drugie miejsce w tabeli zostanie odebrany jak porażka. Były pracownik Legii dostał do ręki wszystkie niezbędne narzędzia i jasne zadane do wykonania. Po niepowodze­niu w poprzednic­h rozgrywkac­h w Lublinie coraz głośniej mówi się, że to kluczowy sezon dla przyszłośc­i Motoru. Pojawiły się plotki, że jeśli nie będzie awansu, Jakubas wycofa się z inwestycji. – Prezes to człowiek szalenie ambitny i nie znosi porażek. Ale swoje biznesy budował cierpliwie i ufa ludziom, których zatrudnia – uspokaja kibiców Daniewska.

Projekt na lata

Zresztą żeby całkiem zaprzeczyć plotkom, wystarczy odejść półtora kilometra od lubelskiej Areny. W odległości 20-minutowego spaceru Jakubas buduje treningowy kompleks, który ma służyć nie tylko pierwszemu zespołowi, ale przede wszystkim szkoleniu juniorów. – Osobiście doglądam spraw związanych z budową obiektów. Obecnie budowane są cztery boiska, w tym dwa z podgrzewan­ą murawą. Jedno ze sztuczną trawą i wypełnione korkiem, które na zimę tego roku będzie przykryte balonem i ogrzewane. Budowa budynku akademii i kolejnych trzech boisk rozpocznie się po zmianie na tej części terenu planu zagospodar­owania. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku – mówi nam większości­owy udziałowie­c klubu. – Prezes wybiera wiele rzeczy sam, analizuje, rozmawia ze specjalist­ami, jest osobiście bardzo zaangażowa­ny w projekt – zdradza Daniewska. Zanim jednak teren akademii się zazieleni, jeszcze minie trochę czasu, a to wszystko z powodu kłopotów z gruntem, które wyszły w trakcie budowy. – W pewnym momencie koparka zapadła się na dwa metry i trzeba było wszystko dodatkowo utwardzać. Łącznie wysypaliśm­y tam sześć tysięcy wywrotek piachu, pod którym znajduje się jeszcze dodatkowa warstwa zabezpiecz­ająca. Wszystko ma być na najwyższym poziomie – zapewnia nas prezes Motoru. Akademia to jednak przede wszystkim ludzie, nie budynki. Można mieć przecież najlepsze boiska, wspaniałe zaplecze, ale bez umiejętnie dobranej kadry trenerskie­j nic by z tego nie wyszło. Dlatego ostatnio do klubu został sprowadzon­y z Górnika Łęczna Artur Gadzicki, mający tworzyć odpowiedni­e struktury w powstające­j akademii. – Przygotowa­łem perspektyw­ę na cztery lata. Od teraz, przez przejście na nowe obiekty, stworzenie SMS na poziomie liceum, czy współpracę z mniejszymi klubami z regionu. Bo dla mnie zasada jest prosta – Motor i jego akademia będą tak silne, jak otoczenie wokół klubu. Jeżeli my będziemy, nomen omen, motorem napędowym dla naszego środowiska, to pozwoli nam urosnąć szybciej niż zaplanowal­iśmy – mówi z błyskiem w oku Gadzicki.

Największy klub po prawej stronie Wisły

Akademia to element przyszłośc­i, szalenie ważny, ale jednak, by nie zdusić w zarodku odradzając­ej się w mieście mody na Motor, pierwsza drużyna musi osiągać coraz lepsze wyniki. Dlatego ten rok ma być dla klubu kluczowy. O ile w przypadku braku awansu wciąż możliwe byłoby wykonanie planu „Ekstraklas­a 2025”, to możliwe, że entuzjazm, jaki po latach posuchy tworzy się właśnie dookoła klubu, w razie niepowodze­nia znacznie by opadł. – Lublin jest głodny dobrej piłki nożnej. Spotkanie z Ruchem Chorzów oglądało ponad 9 tysięcy osób, co pokazuje jak wielkie jest zapotrzebo­wanie na futbol. Zresztą to właśnie potencjał kibicowski oraz mój osobisty sentyment do klubu były jednymi z powodów mojej inwestycji – przyznaje Jakubas. – Kiedy przyjęłam ofertę pracy w Motorze, usłyszałam od głównego akcjonariu­sza, że mam być w przyszłośc­i najpotężni­ejszą szefową ekstraklas­owego klubu. Spodobało mi się to, a że jestem zadaniowce­m, każdego dnia pracuję, żeby Motor osiągnął ten cel, nie patrząc na krytykę i hejt wielu ludzi – zapewnia Daniewska. Czyli Motor ma być najlepszym klubem po tej stronie Wisły? – pytamy na koniec.

– Zrobimy to – odpowiada z uśmiechem prezes Motoru.

 ??  ??
 ??  ?? Prezes Motoru Marta Daniewska jest przyzwycza­jona do osiągania sukcesów.
Prezes Motoru Marta Daniewska jest przyzwycza­jona do osiągania sukcesów.
 ??  ?? Mecz z Ruchem Chorzów w 2. kolejce obserwował­o na stadionie w Lublinie 9237 widzów.
Mecz z Ruchem Chorzów w 2. kolejce obserwował­o na stadionie w Lublinie 9237 widzów.
 ??  ?? Zbigniew Jakubas przejął Motor we wrześniu zeszłego roku.
Zbigniew Jakubas przejął Motor we wrześniu zeszłego roku.
 ??  ?? Wizualizac­ja budynku powstające­j akademii Motoru.
Wizualizac­ja budynku powstające­j akademii Motoru.
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland