Marzę o dziesięciu złotach
NATALIA ŻACZEK: Pewnie niewiele osób zdaje sobie sprawę, że jeśli chodzi o letnie igrzyska paraolimpijskie, nasza reprezentacja zajmuje 9. miejsce w rankingu medalowym wszech czasów. Stwierdzenie, że należymy do potęg, chyba nie będzie przesadą?
ŁUKASZ SZELIGA (PREZES POLSKIEGO KOMITETU PARAOLIMPIJSKIEGO): Nie, nie będzie to przesada. To nie jest przypadek. To efekt blisko 50 lat. W początkowych edycjach medali było najwięcej, ale i tak przez ten cały czas udaje się być na 9. pozycji. Mam nadzieję, że wyjazd do Tokio trochę poprawi ten dorobek
Powtórka medalowa z Rio jest realna? Polscy paraolimpijczycy zdobyli wówczas 39 medali.
Będzie bardzo trudno. Jeśli zdobędziemy 28 medali, to zostanie spełnione minimum, ale to jest sport i wszystko może się wydarzyć. Bardzo chcielibyśmy powtórzyć wynik z Rio, natomiast mnie bardziej ucieszyłoby, gdyby udało się zdobyć nie 9 a 10 złotych medali w porównaniu do tamtych igrzysk. Jest dużo znaków zapytania, bo przez półtora roku rywalizacja sportowa na najwyższym poziomie była wyłączona. Mieliśmy małą próbkę w postaci mistrzostw Europy w paralekkoatletyce, ale nie można z nich wyciągać wniosków jeden do jednego. Liczę nie tylko na wyniki sportowe, ale na to, że w klubach rozdzwonią się telefony, ludzie będą pytać, gdzie można się zapisać, by rozpocząć aktywne życie. To ważne, by mieć świadomość, że ta aktywność jest możliwa. To też ważny przekaz, który płynie z igrzysk paraolimpijskich.
Igrzyska paraolimpijskie w Rio były pierwszymi transmitowanymi w naszej telewizji. Otrzymywał pan sygnały, że wpłynęło to na wzrost zainteresowania wśród kibiców?
Po Rio tak, natomiast mieliśmy też duży odzew teraz, po paralekkoatletycznych mistrzostwach Europy, które miały miejsce w Bydgoszczy. Dostawaliśmy sygnały z klubów, że było wiele zapytań o to, jak i gdzie można trenować. Tym razem transmisja będzie bardziej rozbudowana, bo będziemy mieć dostęp do wszystkich sygnałów, które będą produkowane w Tokio.
A co ze sponsorami? Oni także bardziej otworzyli się na sportowców z niepełnosprawnościami? Ta sytuacja poprawia się z igrzysk na igrzyska. Niewielkim, kilkunastoosobowym zespołem pracujemy nad tym, żeby było jeszcze lepiej. Jest coraz więcej obszarów, w których zauważa się sport olimpijski jako przykład, wzór do naśladowania. Każda z tych osób już wygrała walkę ze swoimi słabościami, bo przeszła mozolny proces treningowy. Pokazywanie tej perfekcji sportowej u zawodników, którzy startują w igrzyskach, jako czegoś istotnego, a nie koncentrowanie się na niepełnosprawności, to też taki japoński sposób widzenia, że nieważne, co robimy, ważne, że jesteśmy w tym perfekcyjni i profesjonalni. Cieszę się, że ruch paraolimpijski jest dzisiaj w tym miejscu, w którym jest, że igrzyska odbywają się po igrzyskach olimpijskich. Nie planuje się tego w oderwaniu od siebie, ale jako uzupełniające się wydarzenia sportowe, więc płynie z tego dużo pozytywnych przesłań, a nasi zawodnicy z pewnością dostarczą kibicom wiele emocji. Jestem przekonany, że pokażą 100 procent swoich możliwości. Mogę tylko zaprosić do akcji #kibicujemyparaolimpijczykom i bycia z nami.
Wśród sportowców z niepełnosprawnościami, którzy sięgają po najwyższe laury, pojawia się czasem złość czy żal, że ich sukcesy nie są tak doceniane, jak tych pełnosprawnych?
Myślę, że w środowisku zawodnicy patrzą na to, co dzieje się pozytywnego. Rzeczywiście, kiedy odbywały się igrzyska w Londynie, praktycznie nie było naszej ekipy telewizyjnej. Ktoś trochę przespał sprawę. Teraz mamy coraz więcej zainteresowanych mediów. Zawodnicy mają też świadomość, że ta historia ma inny przebieg. Pracujemy nad tym, żeby idea igrzysk i sportu paraolimpijskiego miała coraz lepszą pozycję w marketingu sportowym czy na rynku medialnym. W dużym stopniu pracowałem też nad tym, by zostało spełnione pewne minimum, które jest niezbędne do identyfikacji z olimpijczykami, jak np. te same stroje startowe. Także to, że mieszkamy w tej samej wiosce, bardzo dobrze robi naszym zawodnikom. Jest wiele takich obszarów, na których jesteśmy traktowani tak samo. Resort sportu od 2013 roku wyrównał pewne standardy. Stypendia ministerialne mają taką samą strukturę jak w sporcie olimpijskim, więc coraz mniej jest sytuacji, w których paraolimpijczycy mogliby się czuć dyskryminowani.
Od lat jeździ pan na igrzyska w różnych rolach. Proszę zatem podzielić się swoim ulubionym paraolimpijskim wspomnieniem.
Chyba największe wrażenie do tej pory zrobiło na mnie coś, co zaobserwowałem w Londynie. Przygotowano tam ceremonię otwarcia i zamknięcia, w której aktorami biorącymi udział w wydarzeniu były osoby z niepełnosprawnościami. Pojawiło się dużo elementów związanych z akrobatyką, widziałem tam kosmiczne rzeczy w ich wykonaniu. Ktoś mimo niepełnosprawności poświęcił lata, by chwilę brać udział w tym spektaklu i dopełnić sportowego widowiska. Zresztą każde igrzyska to niezwykły moment i już samo bycie ich częścią jest niesamowite.
Liczę nie tylko na wyniki sportowe, ale na to, że w klubach rozdzwonią się telefony, ludzie będą pytać, gdzie można się zapisać, by rozpocząć aktywne życie.