Zatriumfowała harmonia
Eintracht Frankfurt rośnie w siłę. Dzięki wygranej w Lidze Europy wystąpi w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
Eintracht po niemiecku znaczy harmonia i za naszą zachodnią granicą to słowo nadzwyczaj chętnie używano do nazywania klubów piłkarskich. W DFB zarejestrowanych jest ich ponad 300, ale przynajmniej od początku lat 90. nazwa nie pasowała tak bardzo do jakiejkolwiek drużyny, jak w ostatnich sezonach do tej z Frankfurtu nad Menem, czego ukoronowaniem jest środowy triumf w finale Ligi Europy.
Zaczęło się od kryzysu
Od sześciu lat Eintracht pnie się w górę. W tym czasie był finalistą (2017) i triumfatorem Pucharu Niemiec (2018), półfinalistą (2019) i zwycięzcą Ligi Europy (2022), ponadto wg raportu Deloitte w sezonie 2019/20 był w europejskim TOP 20 pod względem osiągniętych przychodów, a na początku maja jako piąty klub w Niemczech przebił barierę 100 tysięcy zarejestrowanych członków. A droga w górę zaczęła się od kryzysu sportowego, który o mały włos nie zakończyłby się spadkiem do II ligi.
W 2016 roku Die Adler dopiero po barażach z FC Nürnberg (1:0 i 1:1) utrzymali się w 1. Bundeslidze, natomiast przed kolejnym sezonem nowy dyrektor sportowy Fredi Bobić na przebudowę zespołu miał do wydania „zawrotną” sumę 2,5 mln euro. Kiepskie warunki na początek, prawda? Ale w pewnym sensie jeszcze trudniej było przed startem obecnych rozgrywek, bo z klubem z Hesji pożegnali się Bobić (do Herthy Berlin), prezes ds. sportowych Bruno Hübner (emerytura), trener Adi Hütter (do Borussii Mönchengladbach) i najskuteczniejszy napastnik od 40 lat Andre Silva (do RB Leipzig). Co więcej, odejścia pierwszych trzech ogłoszono w trakcie sezonu, kiedy Eintracht miał bardzo realne szanse na awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Ostatecznie wypadł poza TOP 4 i trafił do LE. Jako się rzekło, Bobić na starcie nie miał czym szastać, więc trzeba było działać inaczej, przede wszystkim wyszukiwać zawodników, którym nie udało się w innych klubach i chciano dać im szanse na odrodzenie. I tak za jego kadencji do Hesji trafili Ante Rebić z Fiorentiny (wypożyczenie), Omar Mascarell, głęboki rezerwowy Realu Madryt (900 tys. euro), Luka Jović z Benfiki Lizbona (wypożyczenie za 200 tys. euro) czy Andre Silva z Milanu (za 3 mln euro). Podobną ścieżką poszedł następca Bobicia, sprowadzony z Lipska Markus Krösche, który m.in. ściągnął za darmo Rafaela Borre (strzelca gola w finale z Rangersami), wypożyczył na półtora roku Ansgara Knauffa z Borussii Dortmund czy zapłacił 7 mln euro Bröndby za Jespera Lindströma. We Frankfurcie, gdzie za skauting odpowiada Ben
Manga, nie cena się liczy, a umiejętności i dopasowanie do zespołu. Z kolei zarządzanie drużyną powierzono Oliverowi Glasnerowi, z którego zrezygnowano w VFL Wolfsburg. Die Adler nie szastają forsą, co nie znaczy, że nie stoją solidnych fundamentach. W 2021 roku osiągnięto 60-procentowy wzrost przychodów komercyjnych na przestrzeni poprzednich pięciu lat. Na dobrych warunkach przedłużono kontrakt z firmą Indeed, sprzedano miejsca na rękawach DPD i prawa do nazwy stadionu Deutsche Bankowi, zainicjowano partnerstwo z Uberem. Co prawda z powodu zamkniętych trybun za sprawą