POWRÓT DO ŹRÓDEŁ
W czwartek Iga Świątek poznała drabinkę French Open. Jest w niej główną kandydatką do tytułu.
Takich notowań jak nasza liderka rankingu WTA w swoich najlepszych czasach nie miał w Paryżu nawet Rafael Nadal. Za sukces Igi we French Open bukmacherzy z Williama Hilla płacą zaledwie dwa funty za każdego postawionego. Następna w kolejce Simona Halep ma już przy swoim nazwisku przelicznik 9:1. Każdy, kto siedzi w branży, wie, że to po prostu przepaść. Przepaść oznaczająca, że właściwie rozgrywamy mecz Świątek kontra reszta świata. I tak scharakteryzował to wszystko Andy Roddick. – Jest ona i długo, długo nikt. Dawno nie było w kobiecym tenisie takiej dominatorki
– podkreślał w Tennis Channel. Jim Courier żartował z kolei, że mogłaby się obawiać tylko jednego: dzikiej karty dla Ashleigh Barty. Ale Australijka o tenisie dawno już zapomniała i bywa teraz nie na kortach, a na polach golfowych. A więc droga do tytułu wydaje się w tej sytuacji otwarta.
Halep znów w IV rundzie?
Drabinka z punktu widzenia Polki nie ułożyła się jednak idealnie. Oczywiście dziś każda rywalka jest w starciu z nią skazywana na pożarcie, ale lepiej mieć po drodze zawodniczki, które z założenia nie mogą zrobić żadnej krzywdy. A tu akurat po drodze są takie, które nie muszą wcale położyć głowy pod topór już w szatni. W drugiej rundzie może czekać nieobliczalna Ukrainka Dajana Jastremska, w trzeciej Rosjanka Ludmiła Samsonowa, która stoczyła z raszynianką trzygodzinny bój w Stuttgarcie. A już w czwartej – jak w dwóch poprzednich edycjach Garrosa – prawdopodobne jest starcie z Halep lub Jeleną Ostapenko.
Obie to, jak nasza mistrzyni, byłe triumfatorki turnieju. Z tą drugą Iga ma na razie bilans 0–3. Oczywiście dziś statystyki w przypadku Świątek w ogóle się nie liczą. Ona jest w takim sztosie, że leje każdą tenisistkę napotkaną na swej drodze. Agnieszka Radwańska nie ma wątpliwości, że Iga zdobędzie w Paryżu swój drugi wielki tytuł.
– Dziś jedyną konkurencją może być dla niej nawierzchnia, na której nie czułaby się komfortowo – ocenia mistrzyni turnieju Masters 2015 i finalistka Wimbledonu 2012. Ale wiadomo, że taka sytuacja nie będzie miała miejsca we Francji. Bo to jej pokój, salon, dom.
Rywalki szybko pękają
– Problem mógłby pojawić się też wtedy, gdyby w głowie pojawiła się jakaś presja. Ale na razie Iga świetnie sobie z nią radzi. Moim zdaniem nawet w pierwszej dziesiątce nie ma dla niej konkurencji. Żadna z rywalek nie podejmuje walki przez dwa sety. Jeżeli faktycznie jest problem w pierwszym, to potem intensywność gry dla tych dziewczyn jest tak duża, że w drugiej partii pękają – analizuje starsza z sióstr Radwańskich.
– Iga buduje swoją przewagę siłą, w ręce ma ogromną moc.
To jest coś, z czym trzeba się urodzić. To niewiarygodne, z jaką prędkością piłka odlatuje od jej rakiety. Do tego dochodzi regularność. Cały czas gra na tym samym poziomie i nie ma gorszych meczów. Są pojedyncze słabsze gemy, ale za chwilę wszystko znów jest na najwyższym poziomie – zauważa. – Trzeba jednak pamiętać, że na korcie jest też tak, że przeciwniczki ciągle uczą się gry Igi. Musimy pamiętać, że każdy mecz to nowa historia – przypomina.
My od siebie dodamy, że nowa, zwycięska historia. Po 5 turniejach i 28 kolejnych wygranych meczach wiemy, że we Francji ciąg dalszy nastąpi.