SUAREZ MÓWI ADIOS
LUIS SUAREZ W ATLETICO (MECZE I GOLE)
Urugwajczyk w niedzielę po raz ostatni zagra w barwach Atletico Madryt i prawdopodobnie w ogóle w Laliga.
Pożegnanie Luisa Suareza odbyło się w zeszłym tygodniu, gdy po raz ostatni wystąpił, przynajmniej w roli piłkarza gospodarzy, na stadionie Atletico Wanda Metropolitano. Teraz w starciu z Realem Sociedad czeka go w ogóle pożegnanie z drużyną i zapewne z Hiszpanią. W Laliga spędził osiem lat, sześć pierwszych w Barcelonie. Zdobył z nią 13 trofeów, w tym to za triumf w Lidze Mistrzów w 2015 roku, ale przed dwoma laty nowy trener Dumy Kataloni Ronald Koeman postanowił się go pozbyć. Tak trafił do Atletico, gdzie pokazał, że jeszcze nie jest skończony. W zeszłym sezonie strzelił 21 goli, pomagając drużynie sięgnąć po tytuł.
W tych rozgrywkach już nie było tak dobrze. W pierwszej części sezonu radził sobie jeszcze nieźle, ale ostatnie miesiące były dla niego trudne. Od pierwszego, lutowego meczu z Manchesterem United (1:1) w Lidze Mistrzów do starcia z Sevillą (1:1) w poprzedniej kolejce dziewięć razy wszedł z ławki, pięciokrotnie w ogóle nie pojawił się na boisku i tylko raz wyszedł w pierwszym składzie. Powodem była m.in. konkurencja w zespole. Wcześniej Antoine Griezmann leczył przez dwa miesiące kontuzje, Joao Felix też miewał urazy i nie był w optymalnej formie. Wiosną Francuz z Portugalczykiem jednak już grali, do tego w składzie byli Angel Correa i Matheus Cunha. 35-letni Suarez znalazł się na bocznym torze i stało się jasne, że na kolejny sezon nie zostanie.
Wzruszające pożegnanie
Oficjalnie Atletico ogłosiło to przed starciem z Sevillą. „Po zakończeniu meczu Wanda
Metropolitano odda hołd Suarezowi i Hectorowi Herrerze, którzy żegnają naszą rodzinę” – napisano i zaapelowało do fanów, aby ci nie opuszczali miejsc. Urugwajczyk zszedł z boiska w 65. minucie. Schodził ze łzami w oczach, potem na ławce zakrył twarz koszulką. Po ostatnim gwizdku został z honorami pożegnany. Koledzy zrobili dla niego szpaler i go wyściskali. – Chciałbym podziękować wszystkim kibicom i ludziom za miłość od pierwszego dnia, a kolegom z drużyny za otwarcie drzwi w trudnym momencie – przemawiał na boisku Urugwajczyk. Fani bardzo cenili piłkarza. „Lucho, dziękujemy, że uczyniłeś nas mistrzami” – napisali na wielkim transparencie. Jakże inne było to pożegnanie niż to z Barceloną, które odbyło się w formie konferencji, gdy Urugwajczyk został zmuszony do odejścia. Koeman go nie chciał, ale trener Atletico Diego Simeone mu zaufał. Suarez idealnie pasował charakterologicznie do drużyny argentyńskiego szkoleniowca. Zawsze walczył o każdą piłkę, naciskał rywali, nie odpuszczał w trudnych momentach. Biologii jednak nie da się oszukać, nie każdy jest Robertem Lewandowskim czy Karimem Benzemą. 35-letni Urugwajczyk zaczął wyraźnie obniżać loty, choć zakończy sezon z przyzwoitym dorobkiem. Na razie zdobył 11 bramek w lidze, po jednej w Pucharze Króla i Lidze Mistrzów. W najlepszym sezonie 2015/16 strzelił 59 goli, w tym 40 w lidze. Wtedy jedyny raz sięgnął po koronę króla strzelców, w innych latach Lionel Messi i Cristiano Ronaldo byli poza zasięgiem.
Teraz Anglia
Z tym pierwszym mocno się przyjaźni, dlatego nie brak głosów, że może trafić do PSG, gdzie z Neymarem mogliby jeszcze odtworzyć wielki atak sprzed lat. To chyba mało realne. W tej chwili najbardziej prawdopodobne jest przejście do Aston Villi. Urugwajczyk mógłby też trafić do MLS, ale nie chce jeszcze wyjeżdżać z Europy. Nie jest pewne, czy w pożegnalnym meczu zagra od początku. Ostatnia kolejka wbrew pozorom ma znaczenie dla Atletico. Zapewniło sobie co prawda miejsce w Lidze Mistrzów, ale obecnie walczy o utrzymanie miejsca na podium. Poza prestiżem daje to konkretne korzyści finansowe. Różnica między trzecią i czwartą pozycją w wypłatach wynosi 7 mln euro. Na podstawie treningów można wnioskować, że w niedzielę Simeone postawi na Griezmanna i Cunhę, a Suarez wejdzie z ławki.