POLSKA JAK KORONA W EKSTRAKLASIE
Jestem trochę zdziwiony narracją przedstawianą przez Czesława Michniewicza, który mówi, że chciałby grać pięknie, widowiskowo, ale… nie ma kim. Czyli w skrócie: nie czujemy się dobrze, będąc przy piłce, więc chcemy ją oddać rywalom, biegać za nią i po przechwycie grać kontratakami. To dla mnie dziwne, bo jednak w rozwoju każdej drużyny jest cel, żeby przy piłce utrzymywać się jak najdłużej.
Rozumiem sens. Rzeczywiście w ostatnich latach największe sukcesy nasza reprezentacja odnosiła, grając kontratakami, mając w zespole szybkich skrzydłowych, ofensywnie usposobionych obrońców i dobrych defensywnych pomocników. Teraz mam jednak wrażenie, że nie jesteśmy dobrze zorganizowaną drużyną po stracie piłki. Dajemy rywalom za dużo przestrzeni oraz swobody.
Dziwi mnie także, że w tę narrację weszli też zawodnicy, którzy albo przyznają selekcjonerowi rację, albo „grają w jego grę”, mówiąc, że oni również nie czują się dobrze wtedy, kiedy muszą dominować nad rywalem, używając ataku pozycyjnego. I gdy twierdzą, że nie są stworzeni do takiego grania.
Co na to Piotr Zieliński lub Robert Lewandowski? Ten ostatni chyba będzie musiał uzbroić się w podobną cierpliwość, jaką ma Bartosz Śpiączka z Korony – można wysnuć wniosek, że nasza reprezentacja na mundialu chce odegrać rolę, jaka przypadła Koronie w Ekstraklasie. Czyli przeszkadzamy, czekamy na odbiór i przechodzimy do kontrataku. Jej napastnik czeka czasami 80 minut na szansę strzelecką. Mam nadzieję, że Robert będzie chciał wykazać się dużą cierpliwością, bo mecz z Holandią pokazał coś innego. Widziałem wtedy frustrację naszego kapitana, który oczekiwał wsparcia od swoich kolegów, a tego nie otrzymał, bo ci byli zbyt wycofani.
„Grają w grę trenera”. Trochę zaczyna to wyglądać na alibi. Jeśli nie wyjdziemy z grupy, trener Michniewicz będzie mógł powiedzieć, że przecież podkreślał, że nie bardzo mieliśmy kim grać kreatywny, wielopodaniowy futbol i że sami zawodnicy przyznawali, że rzeczywiście się w tym dobrze nie czują, więc zastosował jedyną taktykę, na którą było stać zespół. Czyli innymi słowy: odpowiedzialność spadnie na piłkarzy, a nie selekcjonera. Mam nadzieję, że nie tylko nie przegramy z filozofią i założeniami trenera, ale także z pogodą. Nie najlepszym pomysłem było rozgrywanie spotkania w środę przeciwko Chile, gdy temperatura była bliska zeru, skoro jutro mamy pierwszy mecz na mundialu z Meksykiem przy 30-stopniowym upale, na stadionie bez klimatyzacji. Czytałem wypowiedź mistrza olimpijskiego Tomasza Majewskiego, który wielokrotnie bywał w Katarze i powiedział, że przyjazd tam to był zawsze ogromny szok dla organizmu, z kolei aklimatyzacja trwa około tygodnia. Dziwię się, że nie polecieliśmy tam na co najmniej tydzień przed spotkaniem z Meksykiem. Mimo wszystko mam nadzieję, że w Katarze Lewandowski będzie tak skuteczny jak w Barcelonie, Zieliński pokaże kunszt, Matty Cash udowodni, dlaczego od kilku sezonów ma niepodważalną pozycję w klubie Premier League, Zalewski potwierdzi, że zasługuje na bycie „Golden Boyem”, a Wojciech Szczęsny zagra co najmniej tak dobrze jak z Walią. Wtedy będzie przepięknie!