Czas na wielki hit
Przed siatkarzami ZAKS-Y Kędzierzyn-koźle mecz grupowy Ligi Mistrzów z Trentino Volley. Jastrzębianie chcą się odkuć po pierwszej ligowej porażce w sezonie.
Kędzierzynianie w dwóch ostatnich sezonach w wielkim stylu pokonywali Trentino Itas w finale Ligi Mistrzów. Jednak po odejściu jednego z liderów Kamila Semeniuka i kontuzjach, jakie w ostatnim czasie dotknęły ekipę mistrzów Polski, ZAKSA nie jest aż tak mocna, jak w poprzednich sezonach. I ma niezwykle napięty grafik spotkań. Dla kędzierzynian potyczka w Italii będzie trzecim meczem w ciągu zaledwie sześciu dni. W środę pokonali Cuprum Lubin, w sobotę wygrali 3:2 z PGE Skrą Bełchatów, teraz czas na hit w Lidze Mistrzów (godz. 20.30, Polsat Sport).
Wszystko, co mogą dać
Triumfatorzy siatkarskiej Champions League są świadomi swoich kłopotów, jeśli chodzi o przyjęcie i środek siatki, na którym jeszcze przez jakiś czas będą musieli radzić sobie bez rewelacyjnego w ostatnich miesiącach Davida Smitha i walczącego o powrót do gry po zerwaniu ścięgna Achillesa Norberta Hubera. – Na boisku zostawimy wszystko co możemy, choć nie mamy łatwego okresu. Prosto z meczu ligowego w Lubinie pojechaliśmy na kolejny do Bełchatowa, a stamtąd do Włoch. Musimy sobie jakoś radzić – mówi środkowy ZAKS-Y Dmytro Paszycki, który dał popis w starciu ze Skrą. Wygrana, mimo prowadzenia gospodarzy 2:1 w setach, mogła ZAKS-Ę podbudować.
Z kolei jastrzębianie, którzy we wtorek zagrają na wyjeździe z VFB Friedrichshafen (godz. 18, Polsat Sport), pojechali do Niemiec po pierwszej porażce w sezonie. Licznik kolejnych zwycięstw Jastrzębskiego Węgla zatrzymał się w sobotę na 14 spotkaniach, bo tuż przed trzecią kolejką Ligi Mistrzów Pomarańczowi sensacyjnie ulegli 1:3 Cuprum Lubin. – W poprzednich meczach były końcówki setów, kiedy wszystko nam „żarło” i wygrywaliśmy. W potyczce z Cuprum było odwrotnie. Nic nie wychodziło nam tak, jak byśmy chcieli. Szkoda, ale świat się nie kończy. Może to i dobrze, bo dostaniemy dodatkowego kopa do treningu.
Siatkarze Grupy Azoty ZAKS-Y Kędzierzyn-koźle dwukrotnie sięgali po triumf w Lidze Mistrzów po wygranych finałach z Trentino Volley. W obu spotkaniach znakomicie spisał się Aleksander Śliwka (na zdjęciu).
Do Niemiec jedziemy po zwycięstwo, bo choć ostatnia porażka siedzi z tyłu głowy, to chcemy się odkuć – zapowiada libero jastrzębian Jakub Popiwczak.
Napięty terminarz
VFB, z którym Pomarańczowi zmierzą się o godzinie 18, prowadzi były trener Jastrzębskiego Węgla Mark Lebedew. Wicemistrzowie Niemiec też w tym sezonie kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa i mają już dziewięć kolejnych wygranych, z czego dwie w Lidze Mistrzów. – Nie sądzę, żeby porażka Jastrzębskiego Węgla cokolwiek dla nich znaczyła. Mają bardzo napięty terminarz i to normalne, że nie mogą grać na najwyższym poziomie w każdym meczu. My na pewno powalczymy, tak jak w każdym spotkaniu – podkreśla Lebedew, od minionego sezonu prowadzący ekipę znad Jeziora Bodeńskiego. Także dzisiaj pierwszy mecz 1/8 finału Pucharu CEV rozegra PGE Skra Bełchatów. Jej rywalem będzie Narbonne Volley.