Ucieszyli się zbyt wcześnie
Tunezja ze zwycięstwem, ale bez awansu. Grająca w rezerwowym składzie Francja zawiodła.
Przed ostatnią kolejką w grupie D wszystkie trzy zespoły miały szansę na dalszą grę w mistrzostwach świata (Francja zapewniła sobie awans do kolejnej fazy po drugim meczu). Les Bleus zdjęli ponaddwudziestoletnią klątwę, zgodnie z którą europejscy obrońcy tytułu odpadali z mundiali po fazie grupowej. Między innymi dlatego selekcjoner aktualnych mistrzów świata zdecydował się na aż dziewięć zmian w wyjściowym składzie w porównaniu z poprzednim meczem przeciwko Danii (2:1). Orły Kartaginy do awansu do fazy pucharowej potrzebowały zwycięstwa nad Francją i remisu Danii z Australią, względnie wygranej zespołu z Europy pod warunkiem, że sami wyżej pokonają Les Bleus. Zadanie wydawało się o tyle karkołomne, iż Tunezja była wśród trzech drużyn (obok Meksyku i Urugwaju), które do tej pory nie zdobyły ani jednej bramki. Podopieczni Jalela Kadriego na przekór statystykom od początku spotkania wzięli się do roboty. Piłka we francuskiej bramce wylądowała już w piątej minucie. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego trafił Nader Ghandri, który znajdował się jednak na spalonym i sędzia nie uznał gola. Dwadzieścia minut później Francuzi mieli najdogodniejszą sytuację do objęcia prowadzenia. Po kontrataku i dobrym podaniu Youssoufa Fofany przed szansą stanął Kingsley Coman, ale źle przyjął sobie piłkę, w efekcie czego jego strzał minął tunezyjską bramkę.
Zespół Didiera Deschampsa niczym nie zachwycił. Zawodnicy, którzy od pierwszych minut wyszli na boisko, udowodnili, że doświadczony selekcjoner nie mylił się, pozostawiając ich na ławce rezerwowych we wcześniejszych, ważniejszych meczach.
Na boisku dominowała drużyna z Afryki. Bardzo długo Tunezyjczycy bili jednak głową w mur. W końcu jednak dopięli swego. W 58. minucie Wahbi Khazri dostał piłkę w okolicy środkowego koła, ruszył w stronę bramki Francuzów i płaskim strzałem z szesnastego metra pokonał Steve’a Mandandę. Bramka napastnika Montpellier sprawiła, że na pół godziny przed końcem spotkania to właśnie Tunezja miała wirtualne miejsce w 1/8 finału mistrzostw świata. Kilka minut później euforię afrykańskich kibiców na stadionie w Dosze zagłuszyła jednak wieść o golu dla Australii w rozgrywanym równolegle drugim spotkaniu tej grupy. Deschamps uznał, że mistrzom świata porażka nie przystoi nawet w meczu dla nich mniej istotnym, więc szybko zareagował – na boisku pojawiły się jego największe gwiazdy. Kylian Mbappe, Antoine Griezmann i Ousmane Dembele w dwóch pierwszych meczach w Katarze stworzyli w sumie aż 28 sytuacji bramkowych, teraz mieli jednak mniej czasu i inną motywację.
W ostatniej minucie doliczonego czasu gry wydawało się, że zmiany przyniosą efekt choćby w postaci remisu, bo do siatki trafił Griezmann, ale – podobnie jak w przypadku Tunezyjczyków – radość trwała krótko. Po interwencji VAR arbiter dopatrzył się spalonego i gola dla Francuzów nie uznał.