W bramce musi być lepiej
Dziś o 18.45 w grupie A Ligi Mistrzów Orlen Wisła Płock podejmuje Dinamo Bukareszt.
Są takie mecze, które po prostu wygrać trzeba i potyczka Nafciarzy z mistrzem Rumunii właśnie do nich należy. Po porażce tydzień temu w Bukareszcie 27:32 ponowna strata dwóch punktów może w praktyce oznaczać pożegnanie z górną połówką tabeli.
Trzeba patrzeć na grupę B
Dinamo, Wisła i duńskie GOG rywalizują o czwarte miejsce w grupie A. Czemu nie o wyższe? Bo wyprzedzenie Telekomu Veszprem i Paris Saint-germain przez kogokolwiek od początku było praktycznie nierealne, a i SC Magdeburg wydaje się poza zasięgiem, mimo że w Danii przegrał. Za nami już pierwsza część fazy grupowej tego sezonu Champions League, więc można pomału patrzeć, z kim w razie awansu przyjdzie się mierzyć Nafciarzom w 1/8 finału. W grupie B wszystko wskazuje na to, że walka o miejsca 3–6 (przypomnijmy, że pierwsze dwie lokaty są premiowane bezpośrednią promocją do ćwierćfinału, a dwie ostatnie oznaczają odpadnięcie z rozgrywek) rozstrzygnie się między Aalborgiem, Kilonią i Pickiem Szeged ze wskazaniem do czwartej pozycji na najsilniejsze w tym gronie THW. I właśnie dlatego dla Dinama, Wisły i Gudme tak ważne jest zajęcie jak najwyższego miejsca – przejście w walce o ósemkę kogoś z czołówki grupy B wygląda na misję niemożliwą, przynajmniej w obecnych realiach. W przypadku porażki z Dinamem w Orlen Arenie Wisła będzie miała już o cztery punkty mniej od Rumunów, co mogłoby się okazać dystansem nie do odrobienia. Tym bardziej że nawet w przypadku zrównania się na koniec punktami z Dinamem przewaga będzie po stronie zespołu z Bukaresztu dzięki lepszemu bezpośredniemu bilansowi gier. Płocczanie zatem muszą w czwartek wygrać za wszelką cenę i to najlepiej wyżej niż pięcioma trafieniami, właśnie po to, by mieć atut korzystniejszego wzajemnego bilansu po swojej stronie. I są na to szanse, bo nie można powiedzieć, że tydzień temu byli drużyną o wiele gorszą od gospodarzy. Jeszcze osiem minut przed końcem przegrywali tylko dwiema bramkami (26:28), końcówkę jednak zawalili. Zdecydowanie na wyższym poziomie muszą teraz zagrać płoccy bramkarze. Kristian Pilipović uzyskał bowiem tylko 21 procent skuteczności (5 obron na 23 rzuty), a Marcel Jastrzębski wypadł jeszcze gorzej (2/15, 13 proc.), co łącznie dało zaledwie 18 procent w wiślackiej bramce. Duet Dinama Khalifa Ghedbane i Saeid Heidarirad uzyskał 27 procent, zwłaszcza ten drugi – Irańczyk z rumuńskim obywatelstwem – w ostatnich minutach zamurował bukareszteńską bramkę.
Wyższego poziomu trzeba też oczekiwać od całej obrony Wisły, która przyzwyczaiła do znacznie lepszej postawy. Wystarczy rzut oka na tabelę, by przekonać się, że w pierwszej fazie rundy grupowej Nafciarze – wspólnie z FC Barceloną – mieli najlepszą defensywę w całej Lidze Mistrzów! Dlatego aż 32 stracone w rumuńskiej stolicy bramki mogą budzić zdziwienie i niepokój. Słabszą stroną wiślaków pozostaje atak – tylko PPD Zagrzeb i FC Porto dysponują gorszą ofensywą niż Płock. Być może wpływ na to mają kłopoty na środku drugiej linii, gdzie po kontuzjach Niko Mindegii, Gergo Fazekasa, Daniela Sarmiento i Dmitrija Żytnikowa trenerowi Xaviemu Sabate pozostał tylko debiutujący w tym sezonie w Lidze Mistrzów Kosuke Yasuhira. Choć akurat do 22-letniego Japończyka nie można mieć pretensji – ruchliwy, niesamowicie dynamiczny, z ciągiem na bramkę stanowi mocny punkt zespołu. Sęk w tym, że ze swoimi warunkami fizycznymi (173 cm, 63 kg) nie stanowi zagrożenia rzutowego (pięć bramek w sześciu meczach tego sezonu LM). A do poziomu podobnego pod względem gabarytów Holendra Luca Steinsa z PSG jednak sporo Yasuhirze brakuje.
Daszek się odradza?
Kibiców Wisły – a także reprezentacji Polski – może cieszyć lepsza gra Michała Daszka, który tej jesieni nie spisywał się zbyt dobrze. Trzydziestoletni prawy rozgrywający w Bukareszcie zdobył cztery bramki na sześć rzutów. Jego dobra gra będzie w rewanżu bardzo potrzebna, zwłaszcza jeśli kolejny kiepski występ przytrafi się koledze z pozycji Tomašowi Pirochowi. Zresztą w ogóle Czech w Lidze Mistrzów (może poza meczem z GOG Gudme) nie przekonuje. Wisła jakoś od lat nie może znaleźć na tę pozycję mocnego gracza. Chyba ostatnim prawym rozgrywającym z prawdziwego zdarzenia, który spełniał oczekiwania, był występujący w Płocku w latach 2015–19 Jose de Toledo. Potem co transferowy strzał, to pudło. Nafciarze cały czas patrzą raczej w górę tabeli i zwycięstwo z Dinamem może ten sposób myślenia podtrzymać. Za plecami czają się wprawdzie PPD Zagrzeb i FC Porto, ale jak dobrze pójdzie, za dwa tygodnie Nafciarze mogą praktycznie ostatecznie zgasić marzenia Chorwatów i Portugalczyków o wyprzedzeniu w grupie wicemistrzów Polski. No ale do tego bezwzględnie wymaganym krokiem jest pokonanie teraz Dinama.