WOJTEK ODKUPIŁ WSZYSTKIE WINY
Wkolejnym meczu Wojtek Szczęsny skradł show. Myślę, że młodzi kibice, eksperci i dziennikarze za kilka czy kilkanaście lat będą mówić o mistrzostwach naszego bramkarza. Nie o mundialu Roberta Lewandowskiego, a o paradach Szczęsnego. W poprzednim felietonie napisałem, że ma szansę być brany pod uwagę w rankingu najlepszych bramkarzy turnieju. Po starciu z Argentyną jego szanse mocno wzrosły, stał się wręcz pewniakiem do tego tytułu, zwłaszcza że Polska awansowała i przed Szczęsnym kolejny bój. Biorąc pod uwagę klasę naszego rywala w 1/8 finału, należy się spodziewać, że znowu czeka go dużo pracy. Francja z pewnością sprawdzi jego możliwości. Przeanalizowałem sobie dotychczasowe mecze kadry za kadencji Czesława Michniewicza i tak naprawdę najwięcej zależy od postawy naszych bramkarzy. Mam na myśli spotkania, których nie przegraliśmy. Ze Szwecją (2:0) naszym najlepszym graczem był Wojtek, z Walią (1:0) na wyjeździe też, przeciwko Holandii (0:2) Łukasz Skorupski, podobnie z Chile (1:0) tuż przed samym mundialem. A na turnieju Szczęsny to klasa sama w sobie. Na podstawie 12 spotkań rozegranych pod wodzą Michniewicza można stwierdzić, że nasza taktyka oparta jest głównie na bramkarzach, a nie na Robercie Lewandowskim. Na szczęście oni nie zawodzą, Wojtek poczuł duże zaufanie i oddaje to drużynie w trudnych momentach. Przed meczem z Argentyną zastanawialiśmy się, kto zatrzyma Leo Messiego. Teraz już wiemy, że tym kimś był Szczęsny. Takimi meczami i takim mundialem przechodzi się do historii. Myślę, że za jakiś czas w naszej pamięci utkwią nam łzy Roberta po strzelonym golu z Arabią oraz interwencje Wojtka.
Trzeba powiedzieć, że przy taktyce naszego selekcjonera bramkarze nie mogą się nudzić. Nasza gra opiera się na głębokiej defensywie, nie chcę mówić, że na przeszkadzaniu, choć w wielu fragmentach meczów tak to wygląda. Jeśli nie tracimy goli, to chwali się organizację w grze obronnej, ale tak naprawdę najwięcej zależy od postawy naszych bramkarzy. Nawet jeśli bronimy nisko, zagęszczamy pole karne, to nasi rywale i tak dochodzą do sytuacji strzeleckich, w dodatku Wojtek obronił w Katarze już dwa rzuty karne. Tym bardziej cieszmy się, że Szczęsny trafił z formą, bo nie wiem, co by się działo i gdzie byśmy byli, gdyby nasz bramkarz nie był w takiej dyspozycji. Pamiętamy jego poprzednie turnieje, trzeba przyznać, że były fatalne. Czy to ze względu na zdrowie i kontuzje, czy na pomyłki, jakie zdarzyły mu się w meczu z Senegalem (1:2) na mundialu i ze Słowacją (1:2) na ostatnim EURO. Do tego starcie z Grecją (1:1) na mistrzostwach Europy rozgrywanych w naszym kraju. Teraz Wojtek spłacił kredyt, który zaciągnął w przeszłości. Myślę, że ciążyło mu to, może nie mówił o tym głośno, ale los go nie oszczędzał. Prezentuje się znakomicie i powiedzenie, że bramkarz jest jak wino, akurat do niego pasuje. Mam wrażenie, że Wojtek jest nie tyle lepszym piłkarzem, bo od dawna był znakomity, ale na pewno jest silniejszy mentalnie. Wygląda na bardziej wyciszonego, odpornego na niepowodzenia, presję, krytykę. Być może wpływa na to fakt, że to jego ostatni mundial, o czym sam głośno powiedział. Ewidentnie chce dobrze pożegnać się z imprezą tej rangi i jako jedyny z naszych kadrowiczów dobrze się bawi w Katarze. Zamykamy jednak mecz z Argentyną i już myślimy o Francji. O rywalu
Saudyjską równie mocnym, dlatego spodziewam się niestety podobnego scenariusza co w środę. Trzeba wziąć pod uwagę nakładające się zmęczenie naszych zawodników, praktycznie w każdym meczu więcej biegaliśmy za piłką niż przeciwnicy. A trzeba podkreślić, że Francuzi wystawili rezerwowy skład na mecz z Tunezją (0:1), dzięki czemu największe gwiazdy będą wypoczęte. Trójkolorowi bronią tytułu i przed turniejem zastanawialiśmy się, jak wypadną w Katarze. Głównie ze względu na poważne osłabienia, choć pojawiła się ostatnio informacja, że być może do drużyny dołączy Karim Benzema.
Francja wygląda bardzo solidnie, zespół Didiera Deschampsa jest silny fizycznie, a przy tym imponuje ich zaawansowanie techniczne. Szybko przechodzą z obrony do ataku, każde podanie za linię defensywy to zagrożenie dla rywali. Kylian Mbappe czeka na takie piłki i zwykle do nich dopada. Budzić obawy może szybkość naszych defensorów, trudno sobie wyobrazić Kamila Glika, który ściga się z gwiazdą PSG. To nie jest żaden przytyk w kierunku naszego obrońcy. Martwi również fakt, że nie wywieramy presji na rywalu w środkowej strefie, nie zawężamy pola gry, co było widać w środę. Piłkarze Meksyku i Arabii Saudyjskiej potrafili to zrobić z Argentyną, wychodząc wyżej. To utrudnia rywalowi rozgrywanie, natomiast my zostawiamy dużo miejsca i kwestią czasu jest, kiedy rywal złapie odpowiedni rytm.
Taka gra z Francuzami nie przyniesie nam niczego dobrego. Zastanawiam się, jaki to będzie mecz. Nie będziemy już mówić o zwycięskiej porażce. Poza tym można przegrać w różny sposób. Kanada postawiła się mocniejszym i jej kibice z pewnością nie będą czuć się rozczarowani. Na ostatnim mundialu podobnie było z Peru i Marokiem. Zrobiły show, warto było te drużyny oglądać. W drodze rozwoju jest to ważne, bo można przypuszczać, że za 3,5 roku podczas następnego turnieju Kanada będzie jeszcze groźniejsza. Oczywiście, jeśli utrzyma tempo rozwoju. W przeciwieństwie do nas, jeśli zostaniemy przy naszej obecnej filozofii. Trudno wymagać czegoś od Roberta Lewandowskiego, jeśli otrzymuje piłkę 40, czasem 50 metrów od bramki rywala. Brakuje mu wsparcia, nawet wtedy, gdy w teorii jest na boisku drugi napastnik. Gdy zobaczyłem skład na mecz z Argentyną, to pomyślałem sobie „szacunek dla trenera”, ale potem było mi szkoda Karola Świderskiego, który dublował pozycję prawego obrońcy, a niejednokrotnie był między jednym stoperem a drugim. Jest coś w stwierdzeniu, że faza ataku to też element obrony. Bo to powoduje, że defensorzy rywala czują się bezpieczni, widzą przecież, że nic im nie grozi, że przeciwnik nie podejmuje żadnego ryzyka. Jeśli nie grasz agresywnie, nie stosujesz pressingu, to prędzej czy później rywal to wykorzysta. Obawiam się, że z Francją ponownie się o tym przekonamy. Trochę niebezpiecznie zaczynamy się zbliżać do narracji, o której słyszeliśmy od trenera i zawodników, że „nie potrafimy grać w piłkę”. Każdy kolejny mecz, z wyjątkiem fragmentów przeciwko Arabii, to potwierdza. A przecież mamy zawodników Barcelony, Juventusu, Napoli, Aston Villi czy Romy. Gdy przypomni się, jak bardzo krytykowało się Jerzego Brzęczka za niewykorzystanie potencjału, to co powiedzieć teraz? Wystarczy spojrzeć na statystyki Lewandowskiego, który w jedenastu meczach zdobył zaledwie trzy bramki.