Przeglad Sportowy

Polscy piłkarze na łasce losu

- Michał ZARANEK publicysta „Przeglądu Sportowego” Więcej niż piłka

Prawie pół wieku temu polscy kibice przeżyli wielką radość po remisie. Teraz przyszło nam się cieszyć z porażki, bo dała naszej reprezenta­cji pierwszy w tym wieku awans z grupy na mistrzostw­ach świata. Co zrobić, takie czasy. Dobrze, że ten nieszczęśl­iwy termin mistrzostw świata i zimno za oknem nie sprzyjały świętowani­u wyjścia z grupy na ulicach, bo świętowani­e po takiej grze i takim wyniku byłoby groteskowe. Choć kibice w barach i pubach, publicznoś­ć w studiach telewizyjn­ych była w radosnych nastrojach. Tamten „zwycięski” remis na Wembley z Anglikami był początkiem złotej ery naszej piłki, ta „szczęśliwa” porażka z Argentyną, chyba nikt nie ma wątpliwośc­i, ani trochę tego nie zapowiada. Tych meczów poza radością z awansu nic nie łączy. eśli już spotkanie z Argentyną coś może przypomnie­ć, to raczej nasze pożegnanie z mundialem sprzed czterech lat. Wtedy kilkanaści­e minut przed końcem ostatnich meczów w grupie H Senegal przegrywał 0:1 z Kolumbią, a Polska prowadziła 1:0 z Japonią. Dla Azjatów te wyniki oznaczały, że zajmą drugie miejsce, bo przy równej liczbie zdobytych punktów i identyczny­m stosunku bramek mieli mniej (4 do 6) żółtych kartek od Afrykanów. Właśnie z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w środę przez pół godziny. Polska i Meksyk po cztery punkty, gole po 2:2 i o awansie decydować miała mniejsza liczba otrzymanyc­h żółtych kartek (było 5:7 na naszą korzyść). Cztery lata temu Japończycy przestali atakować, żeby nie dostać jakiegoś upomnienia, piłkarze obu drużyn podawali sobie piłkę na środku boiska, pozorowali grę (Kamil Grosicki nawet na polecenie trenera Adama Nawałki usiadł na boisku, żeby wymusić na arbitrze przerwę), Japończycy zdali się już na łaskawy los. No i co, nie było tak w Dosze? Argentyńcz­ycy wstrzymali w końcówce ofensywę, a Polacy odliczali minuty i nasłuchiwa­li wieści z drugiego meczu. Całe szczęście, że Saudyjczyc­y strzelili gola i nie trzeba było już liczyć bramek i kartek. Na świecie nie będą już się chyba tak śmiali z parodii, jak było po tym spotkaniu z Japonią. ep Guardiola jest fantastycz­nym trenerem, ale potrafi też czasem coś mądrego powiedzieć. „Największy­m ryzykiem jest brak podjęcia ryzyka” – to jedna z jego kwestii. Byłaby smutnym memento dla każdego z członków polskiej ekipy, gdyby Meksykanie zdobyli jeszcze jedną bramkę czy Argentyńcz­ycy nie odpuścili. Tak niewiele brakowało. Do końca życia nie wybaczylib­y sobie, że w żadnym momencie meczu z Argentyną nie podjęli ryzyka, nie zaatakowal­i śmiało i zdecydowan­ie, nie wzięli spraw we własne ręce. Że całym ich planem na to spotkanie była obrona i liczenie na korzystny wynik drugiego meczu – zdanie się na wyrok kapryśnego losu. „Bozia nad nami czuwała” – jak przyznał trener Czesław Michniewic­z. o nic, nie ma co wybrzydzać, udało się, moneta spadła na dobrą stronę. W końcu: remis z Meksykiem, zwycięstwo nad Arabią i porażka z Argentyną – to były wyniki, jakich się spodziewan­o i na jakie liczyliśmy. O stylu trzeba zapomnieć, zresztą czy ktokolwiek spodziewał się ładnej i odważnej gry? Tym bardziej że trener i piłkarze zapowiadal­i coś zupełnie innego. Wyszliśmy z grupy, co już jest sukcesem i tym trzeba się zadowolić. Czy można liczyć na więcej, gdy w niedzielę ruszy na nas na obu skrzydłach huragan francuskic­h mistrzów świata – Mbappe i Dembele? Pewnie znowu cała nadzieja w Wojciechu Szczęsnym, chyba jedynym polskim piłkarzu, którego zapamięta świat z tego mundialu. Inni nikomu raczej nie zapadną w pamięć.

JPN

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland