WYKORZYSTAĆ DAR LOSU
Nie mamy nic do stracenia, wreszcie chcemy cieszyć się grą w piłkę – mówią polscy piłkarze. W niedzielę na ich drodze do ćwierćfinału staną mistrzowie świata.
Awans do MŚ jest wielkim sukcesem, wyjście z grupy byłoby zdecydowanie większym wyczynem, potem gralibyśmy już wyłącznie o spełnianie marzeń – to słowa Wojciecha Szczęsnego z czerwcowego wywiadu dla „Przeglądu Sportowego”. Minęło prawie pół roku i oto życzenie bramkarza reprezentacji, postaci pomnikowej naszej drużyny, stało się ciałem. W niedzielę o godzinie 16 Polskę czeka mecz, jakiego nie grała od 1986 roku – o awans do czołowej ósemki świata. Wtedy żadnego z piłkarzy obecnej kadry nie było na świecie. Najstarszy z nich, Artur Jędrzejczyk, urodził się w listopadzie 1987 roku. – Teraz dajcie nam się cieszyć, na smutek przyjdzie pora – stwierdził trener Czesław Michniewicz po porażce z Argentyną (0:2), która dała nam awans do 1/8 finału.
Z Polaków zeszło napięcie
Biało-czerwoni osiągnęli sukces w najważniejszym turnieju, choć zrobili to w słabym stylu. W spotkaniach z Meksykiem i Argentyną jedynym celnym strzałem był… niewykorzystany rzut karny Roberta Lewandowskiego. Poza tym w meczach z Saudyjczykami i we wtorek z Argentyną Szczęsny obronił rzuty karne. Polacy nie grają ładnie, nie kreują okazji, ale są tam, gdzie chcieli i marzyli.
– Jesteśmy wśród 16 najlepszych reprezentacji świata i trzeba się cieszyć tą chwilą. Awans smakowałby inaczej, gdybyśmy grali lepiej i ładniej. Nie ma co ukrywać, że mecz z Argentyną był bardzo słaby w naszym wykonaniu. O ile jeszcze w pierwszej połowie mogło się wydawać, że jesteśmy blisko, że sprzyja nam szczęście, bo Wojtek obronił karnego, a momentami mogliśmy myśleć nawet o jakichś akcjach, to po przerwie – oprócz strzału głową Kamila Glika – nie pokazaliśmy niczego, nie mieliśmy pół następnej okazji, łatwo traciliśmy gole i dopisało nam szczęście, że rywale nie wbili nam kolejnych. A za chwilę czeka nas mecz z kolejną silną reprezentacją – to słowa Piotra Zielińskiego.
Bartosz Bereszyński dodał: – Dla większości z nas to spełnienie marzeń. Osiągnęliśmy cel minimum, mamy komfort psychiczny, wreszcie będziemy mogli spróbować cieszyć się grą w piłkę. Czeka nas piękny mecz, zejdą z nas emocje i ciśnienie, że musimy wreszcie wyjść z grupy na mundialu. Mamy już wolne głowy, w niedzielę nie będziemy faworytem, ale dalej mamy swoje cele i chcemy zajść w tym turnieju jak najdalej. Liczę, że wreszcie zagramy mecz, na który wszyscy czekają i jakiego sobie życzą: z polotem, młodzieńczą fantazją, do przodu, bo nie mamy nic do stracenia. Słowa prawego obrońcy brzmią ładnie, ale niestety mogą wyglądać na pobożne życzenie. Tym razem nie będzie już odwrotu, ktoś będzie musiał przegrać, odpaść i spakować walizki. Szczęsny w bramce to może być za mało, na mundialu mecz goni mecz, ledwo skończyła się „operacja Argentyna”, a już zaczęły się przygotowania do starcia z Les Bleus, którzy mimo kłopotów kadrowych zachwycają w Katarze. Pozwolili sobie na porażkę z Tunezją (0:1), ale grali w rezerwowym składzie i mieli już zapewniony awans z pierwszego miejsca po zwycięstwach z Australią (4:1) i Danią (2:1). Pocieszające dla Polski jest to, że w każdym spotkaniu zespół Didiera Deschampsa tracił gola.
Warto było cierpieć
I cóż ja mogę powiedzieć? – uśmiechał się Zieliński. – Wystarczą dwa słowa: „mistrz świata”. Widziałem, jak grali drugą połowę meczu z Australią.
Bawili się. Na początku przegrywali, ale szybko odrobili straty i później tylko cieszyli się grą. Mimo kontuzji wielu kluczowych piłkarzy dalej mają bardzo silny skład i pozostają faworytem turnieju. Nasza szansa? Podejdziemy do meczu spokojnie, wreszcie będziemy się cieszyć meczem, tylko musimy od siebie więcej wymagać, kreować więcej okazji, grać z większym polotem, pasją i radością. Nie możemy znowu stanąć z tyłu i tylko się bronić, bo potrafimy grać w piłkę. Sądzę, że będziemy mieć więcej miejsca, więc trzeba z tego skorzystać. Mam nadzieję, że w kraju kibice są z nas dumni, będą oglądać mecz z Francją i nas wspierać, a my dostarczymy im więcej radości. W niedzielę trzeba iść rano do kościoła, pomodlić się, a potem usiąść przed telewizorem i ściskać kciuki. Francja prezentuje podobny poziom co Argentyna. My wiemy, co musimy poprawić i co trzeba robić inaczej. Na pewno nie możemy ciągle biegać za piłką. Musimy dłużej się przy niej utrzymywać i wyprowadzać kontry – stwierdził rozgrywający. I znowu słowa to jedno, a rzeczywistość drugie. Zieliński przyznał, że trudniejszego meczu od tego z Argentyną jeszcze w kadrze nie grał, a zaliczył prawie 80 występów. Żartował, że Leo Messi i spółka „zabrali nam sprzęt, więc musieliśmy za nim biegać”. W piłkarskim slangu „sprzęt” to jest piłka. Z Francuzami, dowodzonymi przez Kyliana Mbappe, będzie równie trudno. Naszych czeka kolejne cierpienie, a traci na tym przede wszystkim błyskotliwy pomocnik, któremu piłka częściej lata nad głową niż grzecznie słucha się stopy. W fazie grupowej cel uświęcił środki. – Można było awanso
wać w lepszym stylu, z piłką przy nodze nasza gra mogła wyglądać lepiej, ale przecież to my sami ją oddaliśmy Argentyńczykom. Za łatwo ją traciliśmy albo nie graliśmy do przodu, albo spowalnialiśmy akcje. I tak wyglądało to nasze cierpienie. Ale jest lekarstwo na to, by piłka nie fruwała nad głowami: musimy grać po ziemi – mówił Zieliński po spotkaniu z Argentyną. Prawda jest jednak taka, co podkreślają wszyscy piłkarze, że gdyby przed przylotem do Kataru ktoś im powiedział, że dostaną się do 1/8 finału w stylu wołającym o pomstę do nieba, to każdy przyjąłby ten dar losu bez sekundy zastanowienia.