MILIK – CICHY PRZEGRANY
Arkadiusz Milik mógł być jednym z bohaterów piłkarskiej reprezentacji Polski na mistrzostwach świata w Katarze. Nie potrafił sobie jednak pomóc i nie pomógł mu Czesław Michniewicz. Niby selekcjoner nie jest od tego, by piłkarze w doskonałych humorach spełniali indywidualne marzenia, ale tutaj chodzi o coś odwrotnego. Spełniający się Milik na boisku działałby w interesie drużyny, a więc również selekcjonera.
W★★★
natłoku analiz, ocen i komentarzy dotyczących występu Biało-czerwonych, a jeszcze bardziej wokół samego Czesława Michniewicza, ten wątek trochę ginie. Kto by się przejmował Milikiem, jeżeli płonie cały las. Zbyt wiele spraw nie zadziałało w fazie grupowej, by teraz uznawać, że nawet bardzo dobra gra napastnika Juventusu Turyn mogłaby cokolwiek zmienić. Był moment, kiedy Milik mógł jednak dać naszej drużynie nowy impuls. Nawet go dał, bo w meczu z Arabią Saudyjską (2:0) pojawił się w wyjściowym składzie. Jako wsparcie dla Roberta Lewandowskiego działał za jego plecami, ale też schodził do boku. Dla Lewego taki piłkarz to duże wytchnienie. Ileż razy on opowiadał, że chciałby grać z drugim napastnikiem, bo wtedy zyskuje więcej swobody, łatwiej mu się urwać, bo obrońcy muszą mieć oczy dookoła głowy, uwagę dzielą na dwóch snajperów. Robert doskonale wie, że w taki sposób jego partner z ataku też może ruszyć z akcją, kiedy z kolei on swoją aktywnością zaabsorbuje przeciwnika. Bardzo dawno, bo już osiem lat temu, mieliśmy piękny efekt tej współpracy, dzisiaj to już klasyka. W pamiętnym zwycięskim meczu Polski z Niemcami (2:0) pierwsza bramka padła po szybkiej akcji i dośrodkowaniu z prawej strony Łukasza Piszczka. Środkiem pola karnego nadbiegali Milik i Lewandowski. Niemcy sporo uwagi musieli poświęcać napastnikowi
Bayernu Monachium, dzięki czemu ówczesny gracz Ajaksu Amsterdam złapał trochę przestrzeni i bez trudu głową skierował piłkę do siatki. Wzorowa, nie taka znowu oczywista współpraca i historyczny gol.
P★★★
otem o Miliku grającym w kadrze mówiło się różnie, ale raczej krytycznie. Raziła jego nieskuteczność. Ma wiele sytuacji strzeleckich, umie poszukać piłki, ładnie uderzyć, no ale nie wpada. Od 2016 roku, kiedy zdobył zwycięską bramkę w starciu z Irlandią Północną (1:0) na EURO, wykazuje się zadziwiającą regularnością. Niestety, mało chwalebną dla rasowego napastnika, bo właśnie od tego czasu strzelał dla reprezentacji jednego gola w roku. To już czas przeszły, bo tym obecnym w ogóle nie wpisał się na listę strzelców. We wspomnianym meczu z Arabią Saudyjską miał, jak to on, doskonałą okazję, lecz głową posłał piłkę w poprzeczkę. Gdyby poleciała ciut niżej, bramkarz nie miałby szans na obronę.
Mimo to nie grał źle, wykonał kawał roboty w defensywie, wykorzystując dobre warunki fizyczne, przepychał się z rywalami. Oczywiście napastnika rozlicza się z goli i jest to całkiem dobra tradycja, ale właśnie w tym sęk, że był na boisku drugi napastnik, a Lewandowski miał asystę i bramkę (gola strzelił już po zejściu Milika, ale patrzmy na efekt). Wygraliśmy 2:0, o to chodziło. Co z tego, skoro następny mecz, z Argentyną (0:2), Milik przesiedział na ławce. Michniewicz tak mocno skupił się na bronieniu, że uznał, iż gracz Juventusu do niczego nie jest mu potrzebny. Można sobie tylko wyobrażać, jak się poczuł – skoro z najmocniejszym rywalem nie gra ani minuty, znaczy, że się nie nadaje. Taki przekaz popłynął. W meczu z Francją (1:3), kiedy nasi zrzucili już niewidzialne pęta, Milik też usiadł na ławce. Michniewicz dał mu zagrać końcowe pół godziny. Nic nie strzelił, a jeszcze pozwolił strzelić Kylianowi Mbappe, bo powinien był do niego energiczniej doskoczyć. No pech na całego. Teraz to nawet selekcjoner ma alibi, czemu na niego mocniej nie postawił – przecież z Francją zagrał. Niby tylko pół godziny, ale kiedy wchodził, było tylko 0:1. I jako napastnik zawiódł, a jeszcze bardziej, he, he, jako obrońca. To jednak tylko mały wycinek prawdy, nieoddający złożonej rzeczywistości.
C★★★
iekawie o Miliku w Katarze wypowiedział się na kanale Prawda Futbolu w rozmowie z Romanem Kołtoniem Zbigniew Boniek. „Napastnik, żeby dobrze grać, musi czuć, że jest potrzebny drużynie, że trener na niego liczy, a nie każdym zagraniem udowadniać, że należy mu się miejsce w drużynie. W takiej sytuacji w kadrze od dwóch, trzech lat jest Milik. W związku z tym było widać, że Milik nie miał swobody grania, jaka zdarza mu się w klubie” – ocenił Boniek, wybitny reprezentant Polski, ale też były piłkarz Juve.
Boniek rozumie mundialowe cierpienia Milika i potrafi o nich opowiedzieć, a ja ciągle się dziwię, dlaczego Michniewicz nie korzystał z potencjału Milika w ofensywie. Niby wiem, że jego taktyczna filozofia jest inna, a mimo to moje zdziwienie nie słabnie. Jeżeli mamy napastników z dwóch potężnych zachodnich klubów, na dodatek obaj są w niezłej formie i dobrze się czują razem na boisku, to dlaczego na nich nie stawiać, żeby dać sobie jakiś atut na połowie rywala nie tylko w starciu z Saudyjczykami? Michniewicz oczywiście miał prawo podjąć inną decyzję, ale w bezpłciowych, jeżeli chodzi o ofensywę, meczach z Meksykiem i z Argentyną poniósł tego konsekwencje. A możliwe, że i z Francją czujący wsparcie trenera i grający od początku Milik dałby nam w ataku brakujący konkret.