Jak zagrać dobry mecz i wszystko popsuć
Mam wrażenie, że choć Czesław Michniewicz osiągnął dobry wynik, doprowadzając, niezależnie od stylu, reprezentację Polski do 1/8 finału MŚ, sporo mundialem w Katarze przegrał. Na początku turnieju dał się poznać jako człowiek skrajnie przywiązany do defensywnej strategii. Można zrozumieć, że pierwsze grupowe spotkanie z Meksykiem chcieliśmy rozegrać asekuracyjnie, ale gdy widać było, że przeciwnik nie jest najsilniejszy, brakowało mi w grze Polaków od pewnego momentu elementu ryzyka. Spotkanie z Arabią Saudyjską było dużo lepsze, choć wynik 2:0 trochę przykrył fakt, że mieliśmy w nim sporo szczęścia. Za starcie z Argentyną, choć nasz sposób gry nie mógł się podobać, trochę kadry broniłem, bo to było specyficzne spotkanie, w którym sytuacja grupowa sprawiała, że nawet przegrywając 0:2, nie opłacało się ryzykować. Mecz z Francją? Mimo wyniku jeden z najlepszych tej reprezentacji w ostatnim czasie. Patrząc w nim na Polaków, czułem nie tylko zadowolenie, ale momentami wręcz dumę, że nasza drużyna narodowa potrafi grać w ten sposób w fazie pucharowej wielkiego turnieju. Można było pozostawić po sobie i swoim występie dobre wrażenie. A ono niestety jest w tej chwili fatalne. Okazało się, że można zagrać dobry mecz, a później wszystko popsuć. ała ta sytuacja z premią od rządu, która miała wynieść między 30 a 50 mln zł (już sam fakt, że przed turniejem nie znano ze stuprocentową pewnością jej wysokości, jest groteskowy), uderza we wszystkich, choć najbardziej w piłkarzy. Sięgnięcie po te pieniądze byłoby odebrane fatalnie, podobnie jak sama wysokość tej sumy. Uderza w premiera i przedstawicieli rządu, bo ci w obliczu inflacji i niełatwej sytuacji gospodarczej decydują się przeznaczać wielką kwotę na sportowców, którym akurat takich środków nie brakuje. Późniejszy zabieg – próba tłumaczenia, że chodziło jednak o specjalny fundusz PZPN wspierający piłkę młodzieżową – to nic innego jak kolejny strzał w stopę. Związek nie wypadał już najlepiej wcześniej, gdy prezes Cezary Kulesza, jak się okazało, nie znał zapisu dotyczącego przedłużenia umowy z Michniewiczem. Teraz, gdy temat premii (ta miała być początkowo wypłacana z pominięciem PZPN) dodatkowo nie spodobał się ważnym osobom w związku, nie zdziwię się, jeśli w najbliższej przyszłości dojdzie do reakcji ze strony Kuleszy i jego współpracowników, a ofiarą tej sytuacji zostanie Michniewicz. reszcie to zamieszanie uderza też w trenera kadry, o którego przyszłości mogą, jak się wydaje, decydować nie tylko kwestie sportowe, piłkarskie. Patrząc wyłącznie na nie, bliżej mi do myśli, że powinien pozostać na stanowisku, ale jednocześnie usiąść z ważnymi postaciami kadry i nieco zrewidować swoje nastawienie taktyczne, tym bardziej że nasza grupa w eliminacjach EURO 2024 nie należy do najtrudniejszych. Zachowując się jednak nerwowo na konferencji prasowej, gdy dziennikarz Interii Wojciech Górski zadał mu pytanie o krytyczne słowa Roberta Lewandowskiego i Piotra Zielińskiego na temat taktyki Polaków, selekcjoner na pewno sobie nie pomógł. Dziwna była ta jego reakcja, tym bardziej że dostał oczywiste pytanie, które należało wręcz zadać, bo cała Polska żyła już nie tylko meczem z Francuzami, ale również tym, co powiedziało po nim dwóch liderów kadry. Michniewicz nie wytrzymał ciśnienia, a po „aferze premiowej” i jej kulisach (rozmowy podczas turnieju dotyczące tego, ile procent należy się komu itd.) jest w sytuacji nie do pozazdroszczenia.
CW