Strzelali, ale nie trafiali
Z czego Aleksandar Vuković może być zadowolony? Jego zespół dochodzi do sytuacji bramkowych. Z czego nie? Ze skuteczności.
Po spotkaniu z Jagiellonią (0:0) trener Piasta Aleksandar Vuković wprost przyznał, że zdobyty tylko punkt nie do końca go satysfakcjonuje. W końcu jego zespół zimę spędził w strefie spadkowej, a w przypadku wygranej z drużyną z Białegostoku wyprzedziłby go w tabeli i znalazłby się nad kreską. Rozczarowanie szkoleniowca jest tym bardziej uzasadnione, że gliwiczanie byli stroną dominującą i mogli oraz powinni strzelić jeszcze trzy gole. – Zrobiliśmy zdecydowanie więcej, by wygrać – po spotkaniu Vuković kręcił głową. Ale przyznał, że było kilka powodów do optymizmu. – Wcześniej mieliśmy problemy ze stwarzaniem sytuacji, z kolei w meczu z Jagiellonią oddaliśmy kilkanaście strzałów. Mieliśmy pięć, sześć bardzo dobrych okazji, dwukrotnie obiliśmy słupek – wyliczał Vuković.
Jedno zostało to samo
Czterdziestotrzyletniego szkoleniowca może też cieszyć, że po stracie bramki (piękne trafienie z dystansu Wojciecha Łaskiego, który jeszcze przed przerwą zmienił kontuzjowanego Jesusa Imaza) nastawienie zespołu pozostało takie samo. – Szczególnie w drugiej połowie nadal byliśmy drużyną, która dyktuje warunki. Po straconej bramce mieliśmy kolejne sytuacje i szkoda, że wykorzystaliśmy tylko jedną – mówił Vuković.
Były wieloletni piłkarz Legii, a także jej trener, zespół przejął na finiszu rundy jesiennej od Waldemara Fornalika. Wtedy podkreślał, że pozostałe do końca roku trzy mecze ligowe i jeden pucharowy chce potraktować głównie jako okazję do poznania drużyny. W trakcie obozu w Hiszpanii zaczął ją lepić po swojemu. W sparingach Piast prezentował się inaczej niż jesienią. Grał odważniej i wyżej. Czy w niedzielę gliwiczanie zaprezentowali się choć w zbliżony sposób do tego, czego oczekuje Vuković? – Pod wieloma względami tak – przyznał trener Piasta, ale od razu wrócił do braku skuteczności.
Jedno, co pozostało w jego zespole takie samo, to zagrożenie kreowane przez Damiana Kądziora, szczególnie po zagraniach ze stałych fragmentów gry. Tym razem jednak urodzony w Białymstoku 30-latek nie dopisał sobie kolejnej, szóstej już asysty. Zagraniem przy wyrównującym golu popisał się za to Michał Chrapek.
Kontuzja Imaza
Jagiellonia z wywalczonego punktu może być bardziej zadowolona. Przede wszystkim dlatego, że utrzymała przewagę nad bezpośrednim rywalem. Trener białostoczan Maciej Stolarczyk przyznał, że to Piast miał więcej z gry, ale martwi go kontuzja Imaza, autora ośmiu ligowych bramek w tym sezonie. Bezpośrednio po meczu Stolarczyk nie potrafił określić, jak długa przerwa w występach czeka Hiszpana.