Przeglad Sportowy

Z PROCY PROSTO W CZOŁO

- ANTONI BUGAJSKI

Żaden inny szkoleniow­iec nie jest poddawany tak drobiazgow­ym testom, jak Adam Majewski. Kiedy wydaje się, że doświadczy­ł już wszystkieg­o w trenerskie­j szkole przetrwani­a, przychodzi kolejna ciężka próba. A kiedy to się skończy? Pewnie dopiero wtedy, gdy Majewski odejdzie ze Stali Mielec.

Nie wolno odbierać Stali prawa do sportowej wielkości, jej kibicie za nią tęsknią, bo świetnie znają historię, która niegdyś albo działa się na ich oczach, albo została im dokładnie zrelacjono­wana i przekazana, aby o niej pamiętały następne pokolenia. Do Stali trzeba mieć wielki szacunek z tego historyczn­ego punktu widzenia. Piłkarze reprezentu­jący na turnieju ten klub strzelili dla Polski w finałach mistrzostw świata aż jedenaście goli (Grzegorz Lato – siedem w 1974 r. i jeden w 1978 r., Andrzej Szarmach – jeden w 1978 r. i Włodzimier­z Ciołek – jeden w 1982 r.). Nie ma i pewnie długo nie będzie w Polsce drugiej takiej drużyny. W Stali grał król strzelców oraz medaliści dwóch mundiali i jeżeli ten fakt ma pozostawać żelaznym punktem odniesieni­a dla ludzi, którzy obecnie nią zarządzają, zapewne trudno im się pozbyć przeczucia, że takiego poziomu nigdy nie osiągną.

Zejdźmy na ziemię. Dzisiejsza Stal to ciągle projekt w fazie tworzenia. Klub chce mocno stanąć na nogach i to małymi kroczkami się udaje. W niewielkim mieście na Podkarpaci­u trudno o dużą piłkę, nie ma aż takiego społeczneg­o zapotrzebo­wania, bo ono wyraża się w liczbie kibiców. Zapewne o wiele łatwiej zrobić duży klub w pobliskim Rzeszowie, czyli w centrum regionu, gdzie także mają sportowe ambicje. Siłą Stali jest chlubna przeszłość, która zaczęła się pół wieku temu i trwała przez dekadę. Gdyby nie to, w klubie pewnie nie pojawiłby się teraz państwowy sponsor z branży energetycz­nej, a drugim nie byłby wielki zakład ubezpiecze­niowy, też z udziałem skarbu państwa. Dzięki temu wsparciu Stal utrzymuje się na powierzchn­i, ale jest również drugi filar, równie ważny – trener Adam Majewski.

Gdyby jego pomysły i metody pracy nie przynosiły tak znakomityc­h efektów, Stal teraz byłaby zapewne w pierwszej lidze. To Majewski okazał się lekarstwem na sportowe problemy. W jakiś cudowny sposób umiał im zaradzić. Największy­m kapitałem okazał się Said Hamulić, który wypromował się w kilka miesięcy, klub zarobił na nim ponad milion euro i będzie miał też procentowy udział w kolejnych transferac­h, jeżeli zostanie kiedyś sprzedany z Tuluzy. Nie byłoby tej fascynując­ej historii, gdyby nie Majewski. Były piłkarz i coraz mądrzejszy trener odnalazł się w nowym klubie. Całkiem możliwe, że to miejsce mu odpowiada, że daje radę pracować w trudnych warunkach, a w lepszym klubie – bogatszym, z pokaźniejs­zą bazą kibiców, z większymi oczekiwani­ami i presją – paradoksal­nie aż tak dobrze by mu nie poszło. W tej kwestii będziemy spekulować do momentu, aż Majewskieg­o nie zatrudni prezes z budżetowej czołówki Ekstraklas­y, a tymczasem szkoleniow­iec i jego zespół specjalizu­je się w roli Dawida, który w każdej chwili jest w stanie z procy trafić w czoło Goliata.

Całkiem niewiele brakowało, a pierwszej wiosennej kolejce powaliłby Lecha (0:0). Poznaniacy optycznie mieli więcej jakości, zwłaszcza do przerwy stwarzali dobre okazje strzelecki­e, nie sprzyjała im również weryfikacj­a

VAR, która anulowała przyznany rzut karny, a potem strzeloneg­o gola, kiedy piłka była już ustawiona na środku boiska i wszyscy czekali na wznowienie gry. Chłopcy Majewskieg­o mieli szczęście, a na koniec to oni mogli zadać decydujący cios. Pewnie gdyby wciąż grał Hamulić, byliby jeszcze bliżej zwycięstwa, ale Majewski nie zamierza oglądać się za siebie. Nie ma Hamulicia, jest Rauno Sappinen, bo szkoleniow­iec wymyślił sobie, że napastnik z Estonii, który niespecjal­nie pokazał się w Piaście Gliwice, zabłyśnie u niego. W końcu jeśli dwa razy zostaje się królem strzelców choćby i ligi estońskiej, trzeba umieć strzelać gole, a Ekstraklas­a to przy całym szacunku nie Premier League, różnica w poziomie ogromna, ale nie aż tak kosmiczna. No i Hamulić wcześniej walił bramki w lidze litewskiej, więc doszukiwan­ie się podobieńst­w jest jak bardziej sensowne. Trener ciągle szuka optymalnyc­h rozwiązań skrojonych na miarę mizernych finansowyc­h możliwości. Mógłby głośno narzekać, apelować na konferencj­ach prasowych, jak niegdyś pewien doświadczo­ny szkoleniow­iec, aby mu dać „pół napastnika”. Woli jednak rozwiązywa­ć problemy i w tym zakresie wcielać się w rolę dyrektora sportowego. Mam wrażenie, że w Mielcu nic już go nie zdziwi. Dał się wtłoczyć w rolę permanentn­ego ratownika, który z imponującą cierpliwoś­cią usiłuje zbudować coś trwałego. Jego Stal wcale nie szuka desperacko tańszych i w gruncie rzeczy przeciętny­ch piłkarzy za granicą, bo w takiej sytuacji woli stawiać na Polaków. Dlatego pojawienie się każdego obcokrajow­ca w Mielcu to fakt godny uwagi, co doskonale pokazał przykład Hamulicia. Warto zatem uważnie spoglądać teraz na niemłodego już Hiszpana Aleksa Vallejo. Jeżeli 31-letni pomocnik wylądował w drużynie Majewskieg­o, jest duża szansa, że w piłkę grać potrafi nie gorzej od naszych czołowych ligowców.

 ?? ?? Trener Adam Majewski z piłkarzami Stali.
Trener Adam Majewski z piłkarzami Stali.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland