ZAKSA reaktywacja?
W hicie Plusligi siatkarze z Kędzierzyna-koźla pokonali 3:1 Asseco Resovię. Czy mistrz Polski znowu będzie wielki?
Dwa znakomite sety w przegranym 2:3 starciu z Itasem Trentino, wygrany sobotni ligowy klasyk z Asseco Resovią i cztery zwycięstwa w pięciu ostatnich starciach Plusligi – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-koźle wysyła jasny sygnał, że powoli wraca do gry o najwyższe stawki. Pytanie, czy będzie na tyle mocna, by obronić mistrzostwo i Puchar Polski, a także włączyć się do walki o trzeci z rzędu triumf w Lidze Mistrzów. – Od jakiegoś czasu czujemy, że nasza gra jest lepsza. Mimo że porażki wciąż nam się zdarzają, widzimy, że wszystko idzie w dobrym kierunku, a wygrana z liderem Plusligi wlała w nasze serca wiele optymizmu – mówi rozgrywający ZAKS-Y Marcin Janusz.
Nadzieja w Bednorzu
Po odejściu Kamila Semeniuka do Perugii początek sezonu w wykonaniu klubowych mistrzów Europy nie był imponujący. Kędzierzynianie przegrali z Jastrzębskim Węglem Superpuchar Polski, a w Pluslidze doznali aż sześciu porażek i po raz pierwszy od ośmiu lat nie byli liderem rozgrywek na półmetku rozgrywek. Nie zrobili też furory w Lidze Mistrzów, przegrywając oba spotkania z Itasem Trentino i o awans do ćwierćfinału będą musieli walczyć w barażu z… Aluronem CMC Wartą Zawiercie.
Kibice wiele obiecywali sobie jednak po transferze Bartosza Bednorza, który po wywalczeniu wicemistrzostwa Chin w barwach Szanghaj Bright związał się z ZAKS-Ą. I rzeczywiście, przyjmujący reprezentacji Polski, choć pierwszy mecz w nowych barwach miał niezbyt udany (porażka 1:3 z Treflem Gdańsk), w kolejnych dał ZAKS-IE nową jakość. Z dobrej strony pokazał się już w starciu z Trentino, w którym kędzierzynianie prowadzili 2:0 w setach, by przegrać ostatecznie 2:3, a w sobotę został wybrany na MVP mecz z Resovią. Zdobył 19 punktów, w tym 4 blokiem i 3 zagrywką, walnie przyczyniając się do wygranej. – Po porażce w Gdańsku i Lidze Mistrzów z Trentino potrafiliśmy się podnieść. Pokazaliśmy charakter i mam nadzieję, że nasza forma cały czas będzie zwyżkowała. Jeśli ominą nas kontuzje i choroby, będziemy mogli pracować nad słabościami i dojść do celów, które założyliśmy sobie przed sezonem. Najważniejsze momenty sezonu dopiero przed nami – mówi przyjmujący ZAKS-Y Aleksander Śliwka. I rzeczywiście, w starciu z liderem ZAKSA znowu pokazała swoje największe atuty, z których słynęła w poprzednich sezonach. Grała zespołowo i nie poddawała się, mimo prowadzenia gości. W pierwszej partii kędzierzynianie cały czas gonili rywala, który miał nawet pięć punktów przewagi (12:7). Pierwszy remis zanotowano przy stanie 22:22, pierwsze prowadzenie ZAKS-Y przy… setbolu 24:23. Po bloku Śliwki na Macieju Muzaju gospodarze wygrali jednak pierwszego seta, ale co chyba ważniejsze, pokazali stare mistrzowskie oblicze. – Pierwszy set był kluczowy, ale godna uwagi jest też nasza pogoń w trzecim secie (goście prowadzili w nim 11:3 –przyp. red.). Wszystkich strat nie odrobiliśmy, ale pozwoliło nam to dobrze wejść w czwartą partię i wygrać mecz – mówi Śliwka. Czy rzeczywiście ZAKSA wrzuciła już piąty bieg, okaże się niebawem – w środę kędzierzynianie podejmą w ćwierćfinale Pucharu Polski Trefla, z którym niedawno przegrali w Pluslidze,
a na początku marca stoczą bratobójczy bój z Aluronem CMC Wartą Zawiercie w barażu Ligi Mistrzów. I tu na potknięcia nie mogą już sobie pozwolić.
Wpadka Jurajskich Rycerzy
Przykra wpadka przytrafiła się za to w 22. kolejce Plusligi zawiercianom, którzy w sobotę sensacyjnie ulegli 0:3 GKS Katowice. Zawiercianie grali wprawdzie osłabieni brakiem Uroša Kovačevicia i libero Santiago Dananiego, a podstawowy atakujący Dawid Konarski wchodził tylko na krótkie zmiany, ale nikt nie spodziewał się chyba porażki z rozbitym mentalnie zespołem, który przystępował do tego starcia po serii dziewięciu kolejnych porażek. Szansy na odrobienie części strat do Resovii nie zmarnował za to Jastrzębski Węgiel, który pokonał 3:0 Trefla. Kluczowy dla losów meczu był pierwszy set, w którym goście mieli w górze dwie piłki meczowe. Ściągnięty w trakcie sezonu z Cuprum Lublin Moustapha M’baye popisał się jednak znakomitymi blokami, zatrzymując ataki najpierw Bartłomieja Bołądzia a potem Patryka Niemca i gospodarze wygrali tę partię 37:35. W kolejnych z każdą minutą ich przewaga rosła.