Ryzyko było zbyt duże
MACIEJ FRYDRYCH: Pogoda was zaskoczyła. Co się stało w piątek? BARTŁOMIEJ SIELEWSKI: Byłem w trasie, jechałem na mecz do Płocka. Koło godziny 16.00 byłem w pobliżu Łodzi, a zaczął padać śnieg. Kiedy dojechałem na stadion, to śniegu napadało bardzo dużo, a dodatkowo ciągle padał. Warunki były fatalne. Z pewnością mieliśmy mniej czasu niż Widzew Łódź, aby przygotować murawę na spotkanie. Pogoda utrudniała nawet dotarcie na stadion, bo sędziowie mieli opóźnienie. Przez to decyzja została podjęta nieco później.
Gdyby Wisła miała zaplanowany mecz na 20.30, to zdołałaby doprowadzić murawę do użytecznego stanu?
Nie wiem. Mamy odpowiedzialne za to jednostki, więc nie chcę wypowiadać się w ich imieniu. Trzeba pamiętać, że za tydzień przyjeżdża do nas Lech Poznań, a gdybyśmy w piątek rozegrali mecz z Wartą, to trudno byłoby doprowadzić murawę do odpowiedniego stanu na przyszły weekend. Ryzyko było zbyt duże.
Decyzję podejmowali sędziowie oraz kapitanowie?
Tak. Była ona jednomyślna. Jaka była reakcja zespołu? Wszyscy uważali, że to dobra decyzja. Nie sądzę, aby ktoś chciał grać przy takiej pogodzie. Gdyby mecz się odbył, to o wyniku decydowałby przypadek. Zarówno my, jak i Warta gramy piłkę poukładaną, więc lepiej rozegrać to spotkanie w normalnych warunkach.
Padła już jakaś propozycja terminu, kiedy będzie można rozegrać to spotkanie?
Nieoficjalnie – 1 marca. Jest to wstępna data, która nie została potwierdzona.
Jest pan dyrektorem ds. skautingu profesjonalnego, więc chciałbym zapytać o okno transferowe. Ściągnęliście do zespołu Pawła Chrupałłę. Długo przyglądaliście się temu zawodnikowi?
Pawła zauważyliśmy jakiś czas temu. Byliśmy nim zainteresowani, więc długo go obserwowaliśmy. Pojawiła się okazja, aby go wypożyczyć, ale na korzystnych warunkach dla nas, gdyż mamy opcję go wykupić. Paweł to bardzo ciekawy piłkarz, a zarazem młodzieżowy reprezentant Polski. Jako klub nic nie ryzykujemy, a zarówno my, jak i nasz zawodnik możemy zyskać.
Z tego, co pamiętam, to lubi pan sprowadzać do klubu zawodników, którzy mają coś do udowodnienia, a w przeszłości wykazywali potencjał. Paweł to jeden z takich piłkarzy?
Tak. Zanim podpisaliśmy kontrakt, pogadałem z Pawłem. To była szczera rozmowa. Mówił, że inaczej wyobrażał sobie wypożyczenie do Kristiansund. Trener obiecał mu, że będzie częściej na murawie, a skończyło się inaczej. Przez to był nieco podrażniony. Widać, że jest zmotywowany, chce coś udowodnić i pokazać się polskim kibicom. Na razie Paweł nie zagrał w żadnym meczu, ale na treningach pokazuje coraz wyższy poziom. Liczymy, że zaprezentuje swoje umiejętności, bo potencjał i ambicje ma, ale musi przekonać do siebie szkoleniowca.
W weekend zakontraktowaliście Dawida Ziębę. To przyszłościowy ruch?
Tak, bo to bardzo młody zawodnik. Jest młodzieżowym reprezentantem Polski. Przedstawiliśmy mu ścieżkę rozwoju, a sam był chętny, aby reprezentować nasze barwy. Dawid uważa, że podjął dobrą decyzję, bo pozytywnie zaskoczyło go to, jak wszystko u nas funkcjonuje. To jest melodia przyszłości, a my chcemy dawać młodym Polakom szansę. To dobra droga dla klubu, aby szkolić zawodników, którzy z czasem będą pokazywali swój potencjał.
To nie jest piłkarz, który w tym sezonie będzie grał w pierwszym zespole?
W tym momencie trenuje i będzie grał w rezerwach.
Nikt nie odbiera mu szansy pokazania się w pierwszym zespole, bo może się okazać, że nagle wyląduje w seniorach. Sztab na czele z trenerem Pavolem Staňo bacznie obserwuje piłkarzy w rezerwach, więc drzwi otwarte są dla każdego. Muszą dać impuls i przekonać szkoleniowca.
Czy macie już pomysł, jak zastąpić Davo, który odszedł do KAS Eupen? Planujecie kogoś ściągnąć do zespołu jeszcze w tym oknie? Trudno będzie jeden do jednego zastąpić Davo. Uważam, że mamy mocną kadrę, więc mam nadzieję, że któryś z naszych piłkarzy dostanie szansę, którą wykorzysta. Są postacie w zespole, które mają swoje atuty, więc sztab szkoleniowy dałby radę zapełnić tę lukę. Czy rozglądamy się za kimś nowym? Tak, mamy wyselekcjonowaną grupę zawodników, z którymi prowadzimy rozmowy. Składa się na to wiele czynników, więc nie mogę powiedzieć, czy uda się kogoś ściągnąć na tę pozycję jeszcze w tym oknie transferowym. Ciągle nad tym pracujemy.
Były próby, aby Davo został w klubie jeszcze pół roku?
Trudno mi powiedzieć. To była decyzja przemyślana przez zarząd i sztab szkoleniowy. Davo bardzo chciał się rozwijać i skorzystać z oferty Belgów. Jednak grał u nas pół roku, po czym poszedł do lepszego klubu, co dobrze świadczy o Wiśle. To spory atut w przyszłych rozmowach z potencjalnymi nowymi zawodnikami, bo oni zwracają na to uwagę. Każdy zagraniczny piłkarz chciałby, aby przyjście do nowego zespołu było dla niego trampoliną.
Pojawiają się pogłoski, że Anton Krywociuk trafi do koreańskiego Daejeon Hana Citizen FC. Czy ten ruch jest już potwierdzony? Wszystko na to wskazuje. Transfer jest na ostatniej prostej.
W styczniu w Wiśle nie działo się za wiele, jeżeli chodzi o odejścia zawodników. Teraz nagle Davo i Krywociuk zmieniają barwy. Spodziewaliście się tego?
Nie spodziewałem się, że zainteresowanie naszymi zawodnikami będzie tak duże. Wiedziałem, że coś może się wydarzyć, ale nie sądziłem, że otrzymamy tak wiele zapytań. Ale to dobrze świadczy o naszej pracy w klubie, bo jednak nasi piłkarze są rozchwytywani.
Czy w tym oknie transferowym możemy się spodziewać, że ktoś trafi do Wisły?
Nie chciałbym składać takich deklaracji. Decyzja nie należy do mnie. Jeżeli ktoś ma trafić, to musi być wzmocnieniem i przemyślanym ruchem. Nie powinno się łatać dziury na siłę.
Czy któryś z waszych zawodników prowadzi bardziej zaawansowane rozmowy z innym zespołem? Zimą pojawiła się bardzo dobra oferta za Steve’a Kapuadiego, a jednak klub z niej nie skorzystał. To pokazuje, że Wisła nie nastawiała się tylko na sprzedaż zawodników. Nasze ruchy są przemyślane, a pieniądze nie grają tu najważniejszej roli.
Celem Wisły są europejskie puchary?
Generalnie każdy piłkarz ma ambicje, chce wygrywać, a jego zawodowe marzenie to gra w pucharach. Mówię to jako były zawodnik. Po rundzie jesiennej byliśmy na wysokim miejscu w tabeli, a ta jest bardzo spłaszczona, więc zaledwie dwa czy trzy mecze mogą wywindować nas na lokaty gwarantujące grę w eliminacjach. Jeśli będzie szansa walczyć o coś dużego, to na pewno damy z siebie wszystko.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a początek rundy jesiennej był w waszym wykonaniu znakomity. To było coś wspaniałego. Serce cieszyło się, gdy Wisła wygrywała spotkanie za spotkaniem. W tym momencie Nafciarze są postrzegani inaczej, niż kiedy ja reprezentowałem te barwy. Nasi rywale mają do nas inne podejście. Jesteśmy drużyną bardziej dojrzałą i renomowaną, co budowaliśmy latami. To dla nas dobry moment, więc mam nadzieję, że będziemy to kontynuować.
W tym sezonie Wisła budziła postrach.
Na pewno. Nasi rywale wiedzą, że mierzą się z zespołem, który ma swój styl i jest poukładany. Staramy się grać w piłkę, a nie przepychać kolejne mecze. Chcemy narzucać swój styl gry, choć oczywiście nie zawsze nam się udaje. Patrząc na całokształt, uważam, że gramy dobrze.
Pojawiła się w pana głowie myśl, że chciałby pan dołączyć do chłopaków na boisku?
Oczywiście, miałem takie myśli. Cieszyłem się, że w przeszłości
Za tydzień przyjeżdża do nas Lech Poznań, a gdybyśmy w piątek rozegrali mecz z Wartą, to trudno byłoby doprowadzić murawę do odpowiedniego stanu na przyszły weekend.
dołożyłem cegiełkę do tego, jak klub wygląda teraz. Tęskni pan za boiskową adrenaliną?
Nie będę ukrywać, że tak. Na szczęście moje stanowisko pozwala mi być blisko szatni oraz w ciągłym kontakcie z zawodnikami. To dla mnie pewna rekompensata tego, że dziś nie jestem już piłkarzem. Nie czuję się całkowicie odcięty od klimatu szatni, tym bardziej że w zespole jest sporo chłopaków, z którymi grałem. Jednak na pewno nic nie zastąpi boiskowej adrenaliny.
Jak odnajduje się pan w roli dyrektora ds. skautingu?
Jestem bardzo zadowolony. To świetne zajęcie, w którym dobrze się czuję. Początki nie były łatwe, ale obecnie wszystko jest OK.