Nie każdego dnia mamy podium
Natalia Maliszewska (na zdjęciu) zanotowała średnio udane zawody o Puchar Świata w Dreźnie. Można jednak się było tego spodziewać, bo Polka jechała do Niemiec mocno osłabiona. Jeszcze na tydzień przed zawodami walczyła z chorobą. Sobota w wykonaniu Maliszewskiej była do zapomnienia. Jako jedyna Polka awansowała do ćwierćfinału na 1000 m. W nim jednak wzięła udział w kolizji z Suzanne Schulting, po której obie upadły na lód. Sędziowie uznali ją za winną upadku utytułowanej Holenderki i wykluczyli naszą zawodniczkę. Schulting została dopuszczona do startów i kilkadziesiąt minut później mogła cieszyć się z wygranej na 1 km. Niedzielne zawody od początku układały się dobrze dla reprezentantek Polski, które rywalizowały w sprincie. Maliszewska wygrała swój bieg ćwierćfinałowy. Nicola Mazur i Kamila Stormowska także wywalczyły awans do kolejnego etapu.w półfinale nie poszło już tak łatwo. Maliszewska, która startowała z trzeciego pola, natychmiast wyprzedziła Ariannę Valcepinę. Do mety dojechała na drugiej pozycji za plecami Xandry Velzeboer. Blisko awansu do finału była Stormowska,
która finiszowała na trzecim miejscu, ale przegrała z czasem z Koreanką Minjeong Choi. W decydującym biegu fantastyczną formę m.in. z ME potwierdziła Schulting, która szybko objęła prowadzenie, którego nie oddała do końca. Za jej plecami dojechała mocna Velzeboer. W finale Maliszewska długo jechała jako trzecia, lecz po tym, jak wmieszała się w walkę z Choi, spadła na piątą lokatę. Mimo to obroniła pozycję lidera w klasyfikacji generalnej na dystansie 500 m. Na pochwałę zasługuje Mazur, która wygrała finał B i została sklasyfikowana jako szósta. DL