GODNA PARA KRÓLEWSKA
Koronacja dokonana! Miłościwie nam panującą parą królewską na siatkarskim tronie będą w tym roku ŁKS Commercecon Łódź i Jastrzębski Węgiel. Co łączy królewską parę? Oba kluby pierwszy tytuł zdobywały w zamierzchłych czasach (jastrzębianie 19 lat temu, łodzianki aż 40), oba po raz trzeci sięgnęły po polską koronę. I to właściwie wszystkie podobieństwa. Różnic jest jednak więcej – największa taka, że Pomarańczowi 20 maja mogą zostać także królami Europy po polskim finale Ligi Mistrzów. A łodzianki? W czterech startach w Champions League tylko raz – w poprzednim sezonie – wyszły z grupy, zatrzymując się na barażach. Polskie męskie kluby rządzą dzisiaj w Europie, żeńskie wciąż nie są w stanie dobić się do elity i nic nie wskazuje na to, żeby szybko zdołały przebić się przez koalicję tureckich i włoskich ekip. Alemoże kiedyś... Jastrzębianie sięgnęli po trzeci tytuł w sposób bezdyskusyjny, wygrywając w play-off wszystkie mecze i demolując w finale Grupę Azoty ZAKS-Ę Kędzierzyn-koźle. Trzy pewnie wygrane mecze, zaledwie jeden stracony set, absolutna dominacja w ostatnim starciu w Jastrzębiu-zdroju, gdy obrońcy tytułu zdobyli w sumie wstydliwe 44 małe punkty. Oglądam finały mistrzostw Polski od blisko 30 lat, ale takiej przewagi jednego zespołu w decydujących starciach Plusligi jeszcze nie widziałem. A przecież jastrzębianie mierzyli się z wielką ZAKS-Ą, najlepszą drużyną dwóch poprzednich edycji Ligi Mistrzów, która wiele razy doprowadzała Pomarańczowych do rozpaczy. W tegorocznym finale kędzierzynianie byli jednak bezradni. Co się stało? – Nie podoba mi się narracja, że siatkarze ZAKS-Y są zmęczeni, dlatego tak łatwo i szybko ich pokonaliśmy. A może oni grali słabo, bo nie pozwoliliśmy im rozwinąć skrzydeł? To nie ZAKSA przegrała ten tytuł, ale my go wywalczyliśmy – mówił jeden z bohaterów jastrzębskiego zespołu, wielki wojownik Jurij Gładyr. Pełna zgoda, jastrzębianie na najważniejszą część sezonu osiągnęli optymalną formę i grali chyba najlepszą siatkówkę nie tylko w tym sezonie, lecz także w całej historii klubu. Zasłużyli na tytuł i udowodnili, że nie mają kompleksu ZAKS-Y. Oddając
cesarzowi, co cesarskie, nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że z kędzierzynian w decydującym momencie uszło całe powietrze. Mordercze boje w Lidze Mistrzów, ćwierćfinale i półfinale Plusligi wycisnęły z nich wszystkie soki witalne. To nie była ZAKSA w najlepszym wydaniu, wychodząca z największych opresji, co w niczym nie umniejsza jednak sukcesowi Pomarańczowych. To w końcu nie ich wina, że kędzierzynianie zakończyli rundę zasadniczą na czwartym miejscu i mieli do finału najtrudniejszą drogę z możliwych. Tegoroczne finały pełne były emocji i dramatów. Dla Moustaphy M’baye’a kilka ostatnich miesięcy to prawdziwa bajka. Siatkarz, który w Cuprum Lubin nie miał pewnego miejsca w składzie, po kontuzji Łukasza Wiśniewskiego zasilił szeregi Jastrzębskiego Węgla i wskoczył do szóstki. Dzisiaj jest mistrzem Polski, za chwilę może zostać mistrzem Europy. – Nie wierzę w to, co się dzieje. Boję się obudzić z pięknego snu – mówi 31-letni siatkarz, który szalał z radości ze złotym medalem na szyi.
Zuzannie Góreckiej medalu jeszcze nie wręczono, nie było jej na Podpromiu, gdzie dokonała się dekoracja ŁKS, bo kilka dni temu w tej samej hali doznała ciężkiej kontuzji. Kiedy przyjmująca ŁKS ze łzami w oczach opuszczała parkiet, podbiegła do niej kapitan Developresu Rzeszów Jelena Blagojević. Pogłaskała po buzi, pocieszała. Piękny gest wielkiej siatkarki, która w tym roku po wielu latach opuszcza TAURON Ligę.
I właśnie ten obrazek zostanie w mojej pamięci na zawsze podobnie jak upamiętniający trenera Michała Cichego transparent, z którym Wiewióry weszły na podium. Cichy zmarł przed rokiem w wieku 45 lat. W ŁKS był przez wiele lat, w poprzednim sezonie poprowadził łodzianki do brązowego medalu. „Byłeś z nami od początku” – napisały siatkarki, dedykując byłemu trenerowi sukces. Wielki sukces, bo na tronie znalazły się nieprzypadkowo, wygrywając rundę zasadniczą z zaledwie jedną porażką. Trzeba przyznać, że para królewska w tym roku prezentuje się naprawdę godnie.